Urodziła się 2 sierpnia 1898 roku we wsi Wał-Ruda nad Dunajcem, w przysiółku o nazwie Śmietana. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Miała jednak w sobie coś, co sprawiało, że ludzie ją lubili. Nigdy nie chorowała. Sama niezmordowana, dokładna i obowiązkowa z trudem mogła zrozumieć czyjeś utyskiwania. W takich wypadkach, jak zapamiętały jej koleżanki, bywała apodyktyczna, ostra i wybuchowa, choć przelotnie. Była ogromnie wrażliwa na doznane dobro, ale też głęboko przeżywała własne niepowodzenia, żywiołowo współczuła nieszczęściu, cierpieniu, czyjejś biedzie czy niedoli. Kiedyś, gdy w lesie zbierała z dziewczętami gałęzie na opał, uzbieraną wiązkę oddała koleżance, mówiąc po prostu: „Tobie trzeba więcej, bo ci bieda”. Nad sobą nigdy się nie użalała. Wiedziała, czego chce, a ludzie mówili, że wszystko, co robiła i mówiła, było głęboko przemyślane i celowe. Była rozważna i spokojna, emanował z niej spokój wyrażający świadomość celu, stałość dążeń i siłę woli.
Do szkoły Karolina chodziła w rodzinnej miejscowości. Uchodziła za uczennicę pilną, obowiązkową i pracowitą. Taką ją zapamiętały koleżanki, tak ją wspominali nauczyciele i katecheci. Najpilniej jednak uczyła się religii. Z czasem zaczęła imponować środowisku swoją wiedzą w tej dziedzinie. Toteż matki do niej odsyłały dzieci po wyjaśnienia katechizmowe. Bywało, że i starsi nie krępowali się pytać nastolatki, nawet proboszcz przyznawał, że rozmawiając z Karoliną na tematy religijne, sam wiele korzystał. Religijność była jej żywiołem, stała się czynnikiem porządkującym całe jej życie, nadającym szczególny rys mistycyzmu jej dojrzewającej osobowości.
Karolina bardzo lubiła się modlić. Modlitwa była dla niej rozmową z niewidzialnym, ale wszędzie obecnym Bogiem, którego obecność żywo odczuwała. Układając kwiaty przed domowym ołtarzykiem Matki Boskiej była jak zahipnotyzowana, jakby stała wprost przed Maryją. Modliła się z głębokiej potrzeby serca. Bywało, że wstawała wraz z rodzicami, a nawet i wcześniej, by móc się długo modlić. Potem zaś, odrobiwszy swoje, „leciała” do kościoła na Mszę św. Wieczorami, zwłaszcza zimą, długo klęczała przy łóżku modląc się. Ojciec czasem zwracał jej uwagę: „Idź już spać, bo zimno, nie klęcz tyle”. „Jeszcze się wyśpię” - odpowiadała, a potem długo przesuwała w palcach różaniec, który zwykła odmawiać cały.
Modlitwa była jej potrzebna do życia. „Żeby się dostać do nieba – westchnęła kiedyś – jakby tam było dobrze”. Właśnie myśl o niebie kazała jej nosić się skromnie. „Nie chcę się stroić, bo by mnie pycha ponosiła i nie mogłabym się modlić” – mówiła i to samo doradzała koleżankom. Podziwiano jej pracowitość i poczucie obowiązku, praca była dla niej jakby wewnętrzną potrzebą.
Zapewne niewiele osób domyślało się, że źródłem jej niezmordowanej aktywności było zjednoczenie z Chrystusem - ona dla Niego pracowała. „Żeby Pan Jezus nas kochał – mawiała – żeby podobać się Bogu”. Nie umiała próżnować. „Pan Jezus na nas patrzy” – mówiła, zachęcając siebie i koleżanki. Tutaj też zapewne trzeba widzieć źródło jej głębokiego poczucia uczciwości. Kiedyś na przykład, gdy pracę we dworze przerwał deszcz, ona wzbraniała się przyjąć zapłatę za pełną dniówkę.
Karolina miała wyrobione poczucie obowiązku. Wszystkie swoje zobowiązania, czy to w domu, czy w szkole, czy na „pańskim” wykonywała pilnie i dokładnie, z poczuciem odpowiedzialności. Obowiązkowości domagała się też od innych, od rodzeństwa i koleżanek.
W opinii środowiska była dziewczyną subtelną i wrażliwą, zwłaszcza na wszelką dwuznaczność w mowie i zachowaniu. Nie pozwalała na rozmowy nieprzyzwoite, niestosowne słowa czy żarty. Otoczenie wiedziało o tym i dostosowywało się do niej, choć czasem niechętnie. „Uważajcie – mówili czasem chłopcy z przekąsem – bo jest tu ta tercjarka, to znowu będzie boleć, jak coś złego powiemy”. Nie gniewała się na te i tym podobne epitety. Cieszyła się, że jednak uważali. Wprawdzie ze względu na nią, ale jednak zła było mniej, a to przyczyniało chwały Bogu. Świadkowie jej życia pamiętają, że była pogodnego usposobienia, a przy tym cicha i skromna, a nawet trochę nieśmiała. Wyróżniała się jakąś wewnętrzną harmonią, promieniowała pokojem duchowego ładu i porządku. Z głęboką, ujmującą wdzięcznością przyjmowała każdy przejaw dobra, serdecznie współczuła każdej niedoli, a przy tym była prosta i naturalna.
Środowisko rodzinne
Karolina była czwartym spośród jedenaściorga dzieci Jana i Marii z Borzęckich. Maria wywodziła się ze swoistej arystokracji wiejskiej, była bowiem córką jednej z najbogatszych rodzin w okolicy. Jan zaś, osierocony przez ojca w 7 roku życia i źle traktowany przez ojczyma, był zwykłym ubogim wyrobnikiem. To, że Borzęccy zgodzili się na małżeństwo swojej córki z biedakiem tułającym się po służbach świadczy o szacunku, jakim Jan się cieszył w swoim środowisku.
Mimo tych różnic w pozycji społecznej Kózkowie pracowali zgodnie na początkowo malutkim gospodarstwie; żyli skromnie i ubogo, dzięki czemu stopniowo dorobili się własnego domu i dokupili ziemi. Byli ludźmi głębokiej wiary, należeli do Apostolstwa Modlitwy, Żywego Różańca oraz Bractw Wstrzemięźliwości i Komunii świętej wynagradzającej. Jeżeli jednak pobożność Jana była cicha jak on sam, to pobożność Marii była bardziej żywiołowa. Wielokrotnie wędrowała o chlebie i wodzie do cudownych obrazów Matki Bożej w pobliskim Odporyszowie koło Żabna i oddalonym o ponad 40 km Tuchowie; 13 razy była z kompanią w Kalwarii Zebrzydowskiej; chodziła też i do odległej Częstochowy.
Dzień u Kózków rozpoczynał się bardzo wcześnie: w lecie - o czwartej, w zimie - o piątej. Krzątając się przy porannych obrządkach, śpiewali Godzinki. Przy tym śpiewie budziły się dzieci, musiały więc zachować ciszę przy ubieraniu się. Dopiero potem cała rodzina pod przewodnictwem matki odmawiała pacierz, po czym zasiadano do śniadania, a następnie każdy szedł do swoich zajęć: młodsze dzieci do szkoły, starsze zostawały do pracy w gospodarstwie lub u sąsiadów, podobnie rodzice. W południe odmawiało się Anioł Pański, po czym następował typowy wiejski obiad: ziemniaki z kapustą, groch, bób lub kasza, w niedziele zaś kluski lub pierogi; mięso u Kózków zjawiało się tylko w wielkie święta; w porze letniej około piątej po południu bywał podwieczorek (chleb i mleko). Pracowity dzień kończył się wieczerzą, którą poprzedzała wspólna modlitwa Anioł Pański. Około dziewiątej wszyscy klękali do pacierza, po czym szło się spać.
Nieco inaczej było w niedziele i święta. Rano, o ósmej rodzice wychodzili do kościoła do Radłowa (ponad 7 km), by przed Sumą śpiewać różaniec, dzieci zaś wychodziły nieco później. Po powrocie z kościoła wszyscy zasiadali do obiadu, po czym ktoś z rodziny znów szedł do kościoła na Nieszpory; pozostali zaś wypełniali wolny czas czytaniem czy śpiewem; dzieci opowiadały, co zapamiętały z kazania.
Zwykle w świąteczno-niedzielne popołudnia do domu Kózków schodzili się sąsiedzi. Wspólnie odmawiano modlitwy, śpiewano - zależnie od okresu - kolędy, pieśni wielkopostne czy maryjne. Kobiety u swojej zelatorki zmieniały tajemnice różańcowe, czytywano Pismo Święte czy żywoty świętych, a także czasopisma religijne, które Kózkówna prenumerowała. W takim to środowisku i klimacie wzrastała Karolina.
Męczeństwo
Od 13 listopada 1914 r. w parafii odprawiano nowennę ku czci św. Stanisława Kostki, patrona młodzieży. W tym dniu Karolina była do spowiedzi i Komunii św. i potem biegała codziennie rano do kościoła. Po raz ostatni 17 listopada. Po południu tego dnia wieś i okolica stała się wielką kwaterą wojsk rosyjskich. Na początku ich zachowanie było względnie poprawne, ale ludzi sparaliżowała trwoga. Byli przecież zupełnie bezbronni wobec gwałtów, rekwizycji bydła i koni oraz dzikości Kozaków, o których gotowości do „pohulanki” opowiadano sobie wieści jedne straszniejsze od drugich. Krytycznego dnia, 18 listopada, Kózkowa wstała z gotowym postanowieniem: Karolcia zostanie dziś w domu ze względu na plątających się żołnierzy, do kościoła zaś pójdzie ona sama. Karolina próbowała wytłumaczyć matce, że i ona powinna pójść, ale matka pozostała nieugięta.
Było około dziewiątej, gdy w obejściu Kózków pojawił się rosły Kozak. Rozejrzał się czujnie wokoło i upewniwszy się, że niespodzianek nie będzie, ruszył ostro do Kózki z zapytaniem o to, gdzie są wojska austriackie. Przerażony gospodarz źle zrozumiał pytanie, co jeszcze bardziej rozwścieczyło żołnierza. Chwyciwszy biednego Jana za gardło trząsł nim jak gruszką i powtarzał swoje.
Zza firanki przyglądała się całemu temu zajściu Karolina. Żołnierz ją zauważył i wszystko przeniosło się do izby. Karolina pytana o to samo, była niemniej przerażona od ojca, zdobyła się przecież na rezolutną odpowiedź: „Skoro tata nie wie, to ja tym bardziej”. Próbowała wymknąć się z izby, ale rosły drab stanął w drzwiach i nie pozwolił. Wrzeszcząc i przeklinając kazał ojcu i córce natychmiast iść ze sobą do oficera.
Kózka ochłonąwszy nieco, próbował skierować pochód w stronę wsi (dom Kózków stał na jej skraju); liczył, że może chociaż córkę uda się jakoś uratować, ale żołnierz wskazał ręką pobliski las. Na jego skraju przystawił Janowi broń do piersi i mimo gorących jego protestów i zaklinania się na wszystko, zagroziwszy śmiercią, rozkazał wracać natychmiast do dzieci. Sterroryzowany Kózka, ociągając się, zawrócił. Dowlókł się do zagrody, oparł się o róg stodoły i stał tak blady, roztrzęsiony, patrzący przez łzy w stronę lasu.
Mimowolnymi świadkami ostatniej drogi Kózkówny byli dwaj jej rówieśnicy: Franek Zaleśny i Franek Broda, którzy ukrywali w lesie konie przed grożącymi wciąż rekwizycjami. Widząc rosłego żołnierza i szamocącą się z nim kobietę, której nie rozpoznali, pognali z wieści do wsi. Tak natknęli się na Jana Kózkę, który zapłakany stał oparty o róg stodoły i błędnym wzrokiem patrzył w las. Widząc go w takim stanie, chłopcy zrozumieli bez słów, że tą szamocącą się z osiłkiem była Karolina. Opowiedzieli więc, co widzieli: że broniła się dzielnie przed napastnikiem, że nawet próbowała mu się wyrwać i zawrócić.
Karoliny nikt nie odważył się szukać, choć na wieść o uprowadzeniu córki Kózków we wsi zawrzało. Gdy ją wreszcie odnaleziono, nie żyła już od dwóch tygodni. Leżała na wznak z otwartymi oczami zwróconymi ku niebu, pośród olch na mokradłach ledwie ściętych pierwszym mrozem, posypanych pierwszym śniegiem. Na twarzy zastygło cierpienie - niemy świadek stoczonej walki. Na szyi pod brodą widniał czarny skrzep, a od lewego obojczyka ku prawej piersi ciągnęła się głęboka rana. Bose, ubłocone nogi były podrapane kolcami ostrężyn i głogów, przez które się przedzierała uciekając. Ten, co ją znalazł, nie miał wątpliwości: była to poszukiwana od dwóch tygodni 16-letnia Karolina Kózkówna, uprowadzona 18 listopada 1914 roku przez rosyjskiego żołnierza.
Dopiero w domu, gdy obmywano ciało, ujawniła się cała prawda tej śmierci. Odniesione rany były świadectwem dzikości napastnika, który nie mogąc jej zniewolić, szalał z szablą w ręku, rąbiąc, gdzie popadło. W rezultacie dokładnych oględzin zwłok nie stwierdzono zgwałcenia. Ceną stało się życie.
Beatyfikacja
Droga Karoliny do oficjalnej chwały Kościoła była stosunkowo krótka jak na zwyczaje Kościoła, a to dlatego, że jej sprawę poprowadzono po linii męczeństwa (w takim przypadku nie potrzeba czekać na świadectwo cudu). Jednakże nim zapadła taka decyzja, w Kongregacji do spraw Świętych długo dyskutowano czy morderstwo popełnione na Karolinie przez żołnierza należy zaliczyć na smutne konto wojny, czy też było to męczeństwo w tradycyjnym rozumieniu oddania przez chrześcijanina życia za wiarę. Ale gdy Papież opowiedział się za męczeństwem, sprawa beatyfikacji Karoliny nabrała przyśpieszenia. Postanowiono, że dokona się ona w Tarnowie, 10 czerwca 1987 roku, podczas trzeciej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny.
Jan Paweł II celebrował Mszę św. w otoczeniu biskupów i kilkudziesięciu kapłanów. Na honorowym miejscu zasiadły dwie siostry Karoliny: Katarzyna i Maria, jedyne żyjące spośród jej licznego rodzeństwa. W homilii Papież mówił m. in.: „Ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać błogosławioną, swoim życiem mówi przede wszystkim do młodych, do chłopców i dziewcząt... Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała, które wprawdzie na tym świecie podlega śmierci, jak i jej młode ciało uległo śmierci, ale to ludzkie ciało nosi w sobie zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma osiągnąć w Bogu wiecznym i żywym, przez Chrystusa...
Tam, pośród równinnych lasów, w pobliżu miejscowości Wał-Ruda, zdaje się trwać ta Wasza Rodaczka... i świadczyć o niezniszczalnej przynależności człowieka do Boga samego... Czyż to nie ona, Karolina, w obliczu straszliwego zagrożenia ze strony drugiego człowieka, woła do Boga słowami psalmisty: «Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się u Ciebie?... Ty ścieżkę życia mi ukarzesz» (Ps 16,1.11)?... To tak jakbyśmy szli po śladach ucieczki tej dziewczyny, opierającej się zbrojnemu napastnikowi, szukającej ścieżek, na których w pobliżu jej wsi, ocalić życie i godność... Na tej ścieżce ucieczki został zadany ostatni, zabójczy cios. Karolina nie ocaliła życia doczesnego... Oddała je, aby zyskać życie z Chrystusem w Bogu... Padając pod ręką napastnika, Karolina dała ostatnie na tej ziemi świadectwo temu życiu, które jest w niej od momentu chrztu w kościele parafialnym w Radłowie... Ginie więc Karolina. Jej martwe ciało dziewczęce pozostaje wśród leśnego poszycia. A śmierć niewinnej zdaje się odtąd głosić ze szczególną mocą tę prawdę, którą wypowiada psalmista: «Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem, to On mój los zabezpiecza» (Ps 16,5). Tak. Karolina porzucona wśród lasu rudziańskiego jest bezpieczna. Jest w rękach Boga, który jest Bogiem życia.”
Homilia papieska z dnia beatyfikacji
35-lecie beatyfikacji
Jan Paweł II w Tarnowie
Od 35 lat Błogosławiona!
Na zawsze jesteś tu (nowa piosenka)
Spektakl "Kwiat polskiej ziemi"
100-lecie męczeńskiej śmierci
Litania do bł. Karoliny
Kyrie elejson. Chryste elejson, Kyrie elejson
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas
Ojcze z nieba Boże zmiłuj się nad nami
Synu Odkupicielu świata Boże zmiłuj się nad nami
Duchu święty Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco jedyny Boże zmiłuj się nad nami
Święta Maryjo - módl się za nami
Błogosławiona Karolino - módl się za nami
Męczennico w obronie czystości
Apostołko Krzyża Chrystusowego
Czcicielko Różańca świętego
Świadku Ewangelii
Wzorze żywej wiary
Kwiecie polskiej ziemi
Troskliwa opiekunko świątyni
Nauczycielko prawdziwej pobożności
Niestrudzona w posłudze bliźnim
Przykładzie poszanowania rodziców
Gorliwa nauczycielko dzieci
Strażniczko kościoła domowego
Przykładzie pracowitości
Przykładzie uczciwości
Apostole dobroci
Wrażliwa pocieszycielko skrzywdzonych
Światło dla zagubionych
Wzorze szczerej przyjaźni
Patronko ciężkiej pracy rolników
Patronko młodzieży
Przewodniczko w drodze do świętości
Przez zasługi Błogosławionej Karoliny - prosimy Cię Panie
O wytrwanie w wierze
O posłuszeństwo słowu Bożemu
O mądrość w podejmowaniu życiowych decyzji
O właściwe wykorzystanie darowanych nam talentów
O umiejętność dostrzegania dobra
O pokrzepienie w trudnych chwilach życia
O pocieszenie w smutkach i udrękach
O siłę ducha w chwilach zwątpień
O męstwo w znoszeniu cierpienia
O wrażliwość sumienia
O wierność Bogu, bliźnim i sobie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami
Módlmy się.
Wszechmogący, miłosierny Boże. Ty w bł. Karolinie dziewicy i męczennicy zostawiłeś nam świetlany przykład umiłowania modlitwy, czystości i pracy, spraw za jej wstawiennictwem, abyśmy na ziemi naśladowali jej cnoty i razem z nią radowali się wieczną nagrodą w niebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Różne modlitwy
Modlitwa z Mszy świętej o bł. Karolinie
Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty w błogosławionej Karolinie, dziewicy i męczennicy, zostawiłeś nam świetlany przykład umiłowania modlitwy, czystości i pracy, spraw za jej wstawiennictwem, abyśmy na ziemi naśladowali jej cnoty i razem z nią radowali się wieczną nagrodą w niebie.
Przez naszego Peaky Blinders Pana Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, po wszystkie wieki wieków. Amen.
Modlitwa o kanonizację bł. Karoliny
Boże Wszechmogący, który tajemnice Królestwa objawiasz pokornym i ubogim, Ty prowadziłeś Błogosławioną Karolinę do świętości drogą wytrwałej modlitwy, sumiennego spełniania codziennych obowiązków, zaangażowania w parafialne apostolstwo i wierności Twojej nauce aż do śmierci.
Dopomóż mi trwać – jak Ona – na modlitwie, uczynić pracę służbą Tobie i bliźnim oraz gorliwie podejmować apostolskie dzieła we wspólnocie Kościoła. Wzmocnij mnie, Panie, Twą łaską, abym w obliczu przeciwności – za przykładem Błogosławionej Karoliny – swoją postawą chrześcijańską, a kiedy trzeba będzie nawet ofiarą życia, świadczył, że tylko Ty jesteś prawdziwym Życiem i najwyższym Dobrem.
Proszę Cię, Boże Wszechmogący, aby Błogosławiona Karolina mogła zostać ukazana w chwale świętych Kościoła. Oby za Jej przykładem i wstawiennictwem młodzi ludzie XXI wieku odważnie szli drogą ewangelicznych błogosławieństw stając się światłem świata i solą ziemi, a wszyscy zagubieni i poszukujący Prawdy odnajdowali drogę do Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Modlitwa młodych
Błogosławiona Karolino. Twojej się opiece w szczególniejszy sposób dzisiaj polecamy i prosimy cię, abyś nas swoim wstawiennictwem przed Bogiem wspierała, ratowała we wszystkich potrzebach naszych i wyjednała nam łaskę wiernego naśladowania cnót twoich. Spraw to o droga nasza patronko, abyśmy Bogu dochowali wierności pośród wszelkich przygód tego życia i zasłużyli sobie na łaskę szczęśliwej śmierci. Amen.
Modlitwa dziecka
Błogosławiona Karolino Kózka, która jesteś patronką naszej parafii miej w opiece całą naszą wspólnotę parafialną. Miej w szczególnej opiece moją rodzinę i wypraszaj jej u Boga potrzebne łaski. Spraw abym tak jak ty chętnie pomagała swoim rodzicom i była wrażliwa na potrzeby innych ludzi. Błogosławiona Karolino wypraszaj mi dar pilnej nauki i gorliwej modlitwy. Spraw za wstawiennictwem Matki Najświętszej, abym wyrosła na dobrego człowieka i była przykładem dla innych. Amen.
Modlitwa za przyczyną bł. Karoliny
Najłaskawszy Boże, który sprawiłeś, że młoda dziewczyna poświęciła swoją czystość wyłącznie Tobie przez ofiarę ze swojego życia ginąc z rąk nieprzyjaciela, spraw, prosimy, abyśmy za Jej wstawiennictwem umieli podejmować codziennie walkę z pokusami. Wzbudź w nas mocne postanowienie życia czystego i szlachetnego. Spraw łaskawie, byśmy umieli rozpoznać swoje powołanie i naśladować cnoty błogosławionej Karoliny a spełniając Twoją wolę oczyszczali swoje intencje i przez zachowanie czystości ciała i duszy służyli Tobie z radością. Niech Twoja łaska broni nas od wszelkich napaści nieprzyjaciół Kościoła.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Ojcze nasz...
Zdrowaś...
Chwała Ojcu...
Nowenna do Błogosławionej Karoliny
Dzień pierwszy
„Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu” (1 Kor 1,26)
(Powszechne powołanie do świętości)
Z życia Błogosławionej
"Prawdziwy anioł" - tymi słowami określano Karolinę jeszcze za jej życia. Naoczni świadkowie wyrażali mocne przekonanie, iż Karolina w swym życiu nie popełniła nawet grzechu lekkiego, a każda jej cnota - mówiąc językiem teologicznym - nosiła znamię heroiczności. Z drugiej jednak strony, jak można zauważyć, mieściło się ono w ramach zwyczajnej, choć gorącej pobożności wiejskiej. I tutaj dotykamy czegoś istotnego dla duchowości Karoliny.
Jej duchowość to urzeczywistnienie powołania do świętości w zwykłych - rzec by można - mało ciekawych warunkach. Swym życiem Karolina pomaga zrozumieć, że świętość znajduje się rzeczywiście w zasięgu naszej ręki, że naprawdę niewiele trzeba zmieniać wokół siebie: szukać odosobnienia, zmieniać stanu, podejmować się nowych nadzwyczajnych zadań... Trzeba tylko zmieniać siebie i ciągle pamiętać, że świętym mogę być tam, a może nawet tylko tam, gdzie jestem. Takie jest m.in. orędzie, jakie głosi nam Karolina, orędzie, nad którym nigdy dość rozmyślania.
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Chrześcijanie trwałym fermentem w świecie
"Chrześcijanie nie wyróżniają się ani miejscem zamieszkania, ani mową, ani sposobem ubioru. Rzeczywiście nie mają swoich własnych miast, nie posługują się odrębnym językiem. Zamieszkują greckie i barbarzyńskie miasta, jak komu wypadło; przyjmują miejscowe zwyczaje w ubiorze, w jedzeniu dając przykład życia niezrozumianego, niepojętego dla wielu.
Mieszkają, każdy we własnej ojczyźnie, jak pielgrzymi; podejmują się obowiązków jak obywatele, znoszą ciężary jak cudzoziemcy. Każdy kraj obcy jest dla nich ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żyją w ciele, ale nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Podporządkowują się obowiązującemu prawu, owszem, swym postępowaniem przewyższają o wiele wymogi prawa. Miłują wszystkich, w wszyscy ich prześladują. Są właśnie nieznani, a jednak skazywani. Zabuja się ich, a oni tym sposobem zdobywają życie; ubogimi są ale wzbogacają wielu; pozbawieni wszystkiego obfitują we wszystko. Krzywdzeni - błogosławią; znieważani - odpłacają szacunkiem. Dobro czynią, a karani są jak złoczyńcy... Krótko mówiąc: czym dusza jest dla ciał, tym chrześcijanie są dla świata.
Dusza znajduje się w każdej części ciała i chrześcijanie również są w każdej części świata. Dusza mieszka w ciel, choć nie pochodzi od ciała; także chrześcijanie mieszkają w świecie, ale nie są ze świata. Dusza jest niewidzialna i zamknięta w ciele widzialnym. Także chrześcijanie są łatwo widzialni w świecie, ale chwała jaką oddają bogu, jest niewidzialna.
Ciało nienawidzi duszy i zwalcza ją, choć nie doznało od niej najmniejszej krzywdy, dlatego że sprzeciwia się jego żądzom. Podobnie świat nienawidzi chrześcijan... dusza miłuje swe ciało... podobnie chrześcijanie miłują tych, którzy ich nienawidzą. Dusza jest zamknięta w ciele i to ona właśnie podtrzymuje ciało. Podobnie chrześcijanie są zamknięci w świecie jakby w więzieniu. A przecież to oni podtrzymują świat. Dusza nieśmiertelna mieszka w przybytku śmiertelnym; także chrześcijanie przybywają pośród tego, co zniszczalne, oczekując nieśmiertelności wiecznej" (List do Diogeneta, 5 i 6).
Powyższe słowa, napisane podczas wielkich prześladowań II wieku, zachowują nadal swą aktualność. Chrześcijanie są "duszą świata", niezależnie od tego, kim są pod względem stanu, wykształcenia, narodowości. Są duszą świata, o ile na co dzień naprawdę są chrześcijanami.
- Być chrześcijaninem na co dzień
"Nauczę was sposobu wielbienia boga przez cały dzień. Zawsze, kiedy wykonujecie jakąś czynność wykonujcie ją dobrze, a uwielbicie Boga. Kiedy śpiewacie hymn, oddajecie chwałę Bogu. Czymże są jednak słowa, jeśli serce nie śpiewa zarazem? Skończyliście śpiewać i udajecie się na posiłek? Powstrzymujcie się od wszelkiego nieumiaru, a uwielbicie Boga. Idziecie na spoczynek? Nie wstawajcie, aby czynić zło, a uwielbicie Boga. Zajmujecie się sprawami handlu? Nie oszukujcie nikogo, a wielbicie Boga. Pracujecie w polu? Nie prowadźcie sporów, a uwielbicie Boga. Tak więc prawość waszych czynów niech będzie dla was sposobem wielbienia Boga na co dzień" (Św. Augustyn, In ps. 34).
Konsekwentna postawa chrześcijańska, nawet jeśli w codziennym życiu jest mało błyskotliwa, zawsze przynosi bogate owoce. Nie tylko sprawia, że codzienność nabiera stopniowo znamion heroiczności, ale także przygotowuje do heroicznych decyzji, w niepowtarzalnych i wyjątkowych chwilach wielkich rozstrzygnięć.
- Być chrześcijaninem naprawdę
"Kiedy byliśmy już w więzieniu, ojciec mój pragnął usilnie przekonać mnie i skłonić do wyrzeczenia się wiary w Chrystusa.
- Ojcze - powiedziałam - widzisz ten wazon, tamten flakon albo tamto naczynie?
- Widzę - odparł.
- Czy można powiedzieć, że to nie jest wazon, flakon albo naczynie?
- Nie można - odpowiedział.
- Podobnie i ja nie mogę powiedzieć, że jestem kimś innym niż jestem, a jestem przecież chrześcijanką" (Męczeństwo św. Perpetuy i Felicyty, 3).
Przeczytaliśmy relacje z pobytu w więzieniu św. Perpatuy, dziewicy i męczennicy (w. II/III). Prostota i stanowczość w chwili śmierci są rezultatem podobnej prostoty i stanowczości na co dzień.
- Uczeń, którego Jezus miłował, powiedział: To jest Pan (J 21,7)
"Bardzo trudno jest nam zrozumieć ową wielką i wzniosłą prawdę, że Chrystus wędruje nadal pośrodku nas i swoim gestem, spojrzeniem, głosem wzywa, abyśmy szli za Nim. Nie udaje się nam zrozumieć, że to wezwanie Chrystusowe ma miejsce każdego dnia, dzisiaj tak samo jak wczoraj.
Zgadzamy się, że tak właśnie działo się w czasach apostolskich, ale nie potrafimy przyjąć, że dzisiaj dzieje się to również; brak nam wiary i dlatego nie widzimy. Bardzo różnimy się od umiłowanego ucznia, który natychmiast poznał Chrystusa, pomimo że inni nie potrafili rozpoznać. On tam był, na brzegu, zmartwychwstały, i nakazywał zarzucić sieć na jezioro; wtedy to uczeń, którego Jezus miłował, powiedział do Piotra:"
"To jest Pan"! "Otóż pragnę wam powiedzieć, że ludzie, którzy prowadzą życia pobożne, odkrywają raz po raz prawdy, których dotąd nigdy nie dostrzegali, na które dotąd nie zwracali uwagi. Nagle w jednej chwili jawią się im one z jakąś wielką oczywistością. Te prawdy pociągają za sobą pewne zobowiązania, mają charakter przykazań, nakazują posłuszeństwo. W ten albo podobny sposób wzywa nas Chrystus. Nie ma nic cudownego i nadzwyczajnego w tym Jego postępowaniu wobec nas. On działa poprzez nasze władze naturalne i okoliczności życia.
A zatem to, co dokonuje się dzisiaj dla nas w postaci opatrznościowych wydarzeń, jest co do istoty tym samym, czym było słowo Chrystusa skierowane do tych, którzy otaczali Go podczas ziemskiego Jego nauczania" (J.H. Newmann, Parochial sermons VIII, 2).
Olśniewające Janowe: "To jest Pan!" należy nieraz do dziejów duszy chrześcijanina. To odkrycie jest wówczas nowym początkiem i nową drogą.
Modlitwa
Abyśmy mogli godnie odpowiedzieć na wezwanie do świętości w zwyczajnych okolicznościach życia, w chwilach próby i przełomu...
- Obdarz nas, Panie umiejętnością rozpoznawania Twej świętej woli w zwykłych wydarzeniach dnia, obdarz niewzruszonym pragnieniem pójścia za
poznaną i uznaną Twą wolą, obdarz wytrwałością na drodze, którą obraliśmy i którą na nowo stale obieramy.
- Broń nas przed letniością w służbie Twojej, przed cząstkowością służenia Tobie, przed wybieraniem tego tylko, co jest nam miłe, co łatwe i czym moglibyśmy się chełpić przed sobą i światem.
- Przebacz, ilekroć szukamy siebie zamiast Ciebie, ilekroć głosimy, a nie czynimy, ilekroć zapominamy o Tobie, a myślimy o sobie.
- Daj nam odnaleźć własny sposób naśladowania prostoty Karoliny, konsekwencji w urzeczywistnianiu powołania chrześcijańskiego; daj, abyśmy taką prostotę i taką konsekwencję w życiu ukochali.
Błogosławiona Karolino - módl się za nami.
Zdrowaś, Maryjo...
Dzień drugi
„Pan światłem i zbawieniem moim” (Ps 27,1)
(Wiara)
Z życia Błogosławionej
"Bóg nas nie opuści" - Karolina chętnie i często powtarzała to zdanie. Było ono świadectwem zawierzenia Bogu i owocem głębokiego przekonania, że nic złego nie może spotkać człowieka, który Chrystusa obrał za nauczyciela i przewodnika. Z tego zawierzenia i wyboru pochodziła je gorliwość w poznawaniu prawd wiary. Bywało, że matka Karoliny, zapytywana w sprawach religii przez dzieci albo i starszych mieszkańców przysiółka, odpowiadała; "Zapytajcie Karcicie. Ona wam lepiej wyjaśni. Zastanawiającym również świadectwem przeżywania i rozumienia spraw Bożych przez 17-letnia wiejska dziewczynę jest wypowiedź jej proboszcza, który stwierdził, że chętnie rozmawiał z Karoliną na tematy religijne i że te rozmowy jemu samemu przynosiły duchową korzyść. I tak - z jednej strony zawierzenie Bogu bez zastrzeżeń i wahań, z drugiej strony - radosne i gorliwe zgłębianie Bożych spraw i tajemnic, przeplatały się w życiu Karoliny nieustannie, budując j pomnażając jej głęboką wiarę."
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29)
"Gdyby Chrystus został wśród nas w swoim ciele, wyżej zapewne stawialibyśmy oczy ciała niż oczy duchowe, oczy serca. On jednak, wiedząc dobrze, które oczy są ważniejsze, oddalił się sprzed naszych cielesnych oczu, abyśmy nauczyli się cenić oczy serca. Bo rzeczywiście czymś ważniejszym jest dla nas wierzyć w Chrystusa, niż mieć Jego ciało obok siebie... Kiedy wierzymy, Jezus staje przed oczyma naszego serca...
Nikt więc nie powinien się smucić, że Zbawiciel odszedł do nieba i niejako nas opuścił. Kiedy wierzymy, jest pośród nas. Jego obecność w tobie jest wówczas bardziej rzeczywista niż wówczas, kiedy byłby poza tobą, przed twymi oczyma. Gdy wierzysz. On jest w tobie. Gdybyś podejmował Chrystusa w swoim mieszkaniu, byłby z tobą; ale ty przyjmujesz Go do swego serca, a zatem jest On jeszcze bardziej z tobą" (Św. Augustyn, Sermones post Maurmos reperti, Romae 1930, 620-621).
Z właściwą sobie głębią i prostotą św. Augustyn objaśnia swoim wiernym, co to znaczy wierzyć w Chrystusa, Boga i Zbawiciela, którego nie widzi się oczyma ciała. Słowa: "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" należą do często powtarzanych słów wiary.
- Otworzyły się im oczy i poznali Go (Łk 24,31)
"Ci, z którymi podążała Prawda, nie mogli być daleko od miłości... Ofiarują Mu zatem gościnę jako podróżnemu, Przygotowują posiłek, podają chleb i inne pokarmy. I oto podczas łamania chleba rozpoznali Boga, którego nie potrafili poznać, gdy wcześniej Pisma im wyjaśniał. Słuchając przykazań Bożych, nie dostąpili uświęcenia: zostali uświęceni dopiero wówczas, gdy zaczęli je zachowywać." Napisano bowiem: "Nie ci, którzy słuchają Prawa, są sprawiedliwi przed Rogiem, ale ci, którzy je zachowując Kto zatem pragnie pojąć rzeczy, o których słyszał, niech jak najrychlej zacznie je wypełniać. Pan dał się poznać nie wtedy, gdy przemawiał, ale wtedy, kiedy Mu służono (Św. Grzegorz Wielki, Homilia, 23).
Chcesz zobaczyć Boga, chcesz, aby ustały twe trudności w wierze - mówi Grzegorz - pełnij wolę Bożą, wypełniaj przykazania. Zapamiętajmy tę starożytną, ale cenną wskazówkę. Dla siebie i dla innych.
- Mów, Panie...
"Mów, Panie, bo słucha sługa Twój. To ja jestem Twój sługa, udziel mi światła, abym mógł poznać Twoje nakazy, Przygotuj me serce na słowa ust Twoich, niech pouczenie Twoje zstąpi na mnie jak rosa. Synowie Izraela prosili niegdyś Mojżesza: Mów ty do nas, a będziemy cię słuchać.
Niechaj Pan nie przemawia do nas, abyśmy nie pomarli". Ja nie proszę w ten sposób. Panie, a raczej wzywam pokornymi słowami proroka Samuela: "Mów, Panie, bo sługa Twój słucha". Niech nie przemawia do mnie Mojżesz, lub którykolwiek z proroków. Mów Ty, Boże mój i Panie, który dajesz światło i natchnienie wszystkim prorokom. Ty sam bez ich udziału możesz doskonale pouczyć, podczas gdy oni bez Ciebie niczego nie zdołają dokonać. Głosić potrafią, ale ducha udzielić nie potrafią; potrafią pięknie mówić, ale bez Ciebie nie zapalą serca. Przekazują słowa - Ty sam dajesz ich rozumienie. Mówią o tajemnicach, ale ich znaczenie Ty jeden możesz odsłonić. Nauczają Twoich przykazań. Ty pomagasz je zachowywać; wskazują drogę. Ty dajesz siłę wyruszyć. Oni działają od zewnątrz, podczas gdy Ty nauczasz i oświecasz serca. Oni nawadniają. Ty dajesz urodzaj; wypowiadają słowa. Ty dajesz ich zrozumienie. Przeto niechaj nie mówi do mnie Mojżesz, ale Ty, Panie Boże, Prawdo odwieczna, abym nie doznał śmierci. Tak właśnie mogłoby się stać, gdybym pouczony od zewnątrz, od wewnątrz nie zapłonął. Nie dopuść, abym zawinił przez słowo wysłuchane, ale nie wprowadzone w czyn, słowo poznane i nie umiłowane, przyjęte, a nie zachowane. Mów przeto. Panie, Twój sługa słucha Ciebie. Ty masz słowa życia wiecznego. Mów ku pocieszeniu mej duszy, dla odnowienia całego mego życia, na cześć i chwałę, na wieczne uwielbienie" (De imit. Christi, III, 2).
W słowach powyższej modlitwy autor Naśladowania zamyka głębokie przekonanie, że Bóg sam, bez pomocy jakichkolwiek pośredników, kieruje niekiedy do serca człowieka swe pouczenia. Ta modlitwa i to przeświadczenie stają się szczególnie żywe wówczas, kiedy w naszym życiu
spotykamy się z głębokim rozumieniem spraw Bożych u ludzi prostych, u ludzi niewykształconych.
Modlitwa
Za wstawiennictwem bł. Karoliny, która w różnych okolicznościach życia z wiarą powtarzała słowa: "Bóg nas nie opuści", prośmy Wszechmogącego Boga, aby w Synu swoim, Jezusie Chrystusie, był dla nas ratunkiem, i szczerym sercem wołajmy: Nie opuszczaj nas, Jezu.
- Kiedy wiara nasza znużona powszedniością, lekceważeniem przez otoczenie, odsuwana przez wygodnictwo, zacznie słabnąć... Nie opuszczaj nas, Jezu,
- Kiedy "wiara nasza przestanie ożywiać wszystkie nasze czyny i stopniowo zaczniemy szukać innej dla nich zapłaty niż Ty sam...
Nie opuszczaj nas, Jezu.
- Kiedy kusiciel przystąpi do ostatecznej z nami rozprawy, nakłaniając podstępnie do odrzucenia Twoich wskazań... Nie opuszczaj nas, Jezu.
- Kiedy staniemy wobec utraty wiary w bliźnich, kiedy próbować będziemy ukazać im Twoją obecność i Twoją miłość... Nie opuszczaj nas, Jezu.
- Kiedy w wyznawaniu wiary świętej potrzeba nam będzie odwagi męczenników, wytrwałości wyznawców, żarliwości proroków... Nie opuszczaj nas, Jezu.
Jezu, usłysz nas. Jezu, wysłuchaj nas. Jezu, zmiłuj się nad nami.
Zdrowaś, Maryjo...
Dzień trzeci
„Nadzieja zawieść nie może” (Rz 5,5)
(Nadzieja)
Z życia Błogosławionej
Chrześcijańska cnota nadziei wyrasta z przeświadczenia o przemijalności tego świata i niezawodnym wypełnianiu się dzieła zbawienia.
Przeświadczenie to w życiu Karoliny objawiało się na różny sposób. Razu pewnego mówiła do koleżanki o swych planach na przyszłość: "Jak dorosnę, poproszę tatusia, aby wybudował mi maleńki domek z jednym oknem - tam będę mieszkała, pracowała i modliła się". Wypowiedź nie pozbawiona pewnej naiwności dziewczęcej; inaczej zapewne o przemijalności świata wyraziłby się ktoś uczony. Ale sens byłby zawsze ten sam: "Przemija postać tego świata". W zachowaniu i wypowiedziach Karoliny uderza ponadto głębokie przekonanie o oczywistości prawdy o niebie. Kiedy przeżywała coś bardzo trudnego lub przykrego, zwykła mówić, że tak właśnie trzeba ze względu na niebo: "Jakże chciałabym być z Matką Najświętszą w niebie" - mawiała. Jedno i drugie - zarówno myśl o przemijalności świata, jak i przekonanie o niezawodności Bożych obietnic mobilizowały Karolinę do gotowości na spotkanie z Panem. I tak się złożyło, że na sześć miesięcy przed swą męczeńską śmiercią Karolina przyjęła sakrament bierzmowania, kilka dni przedtem przystąpiła do sakramentu pokuty, zaś w przeddzień męczeństwa po raz ostatni przyjęła Ciało Pańskie - zadatek zbawienia. W ten oto sposób przygotowana stanęła wobec rzeczywistości spotkania z Chrystusem.
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Dobremu Bogu śpiewajmy: Alleluja
"Śpiewajmy Alleluja tutaj - pośród trosk, abyśmy mogli śpiewać tam - w pokoju. Dlaczego pośród trosk? Nie chciałbyś, abym się czuł zaniepokojony, gdy czytam: "Bojowaniem jest życie człowieka na ziemi"? Nie chciałbyś, abym był zatroskany, słysząc skierowane do mnie słowa: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie"? Nie chciałbyś, abym był zmartwiony, kiedy tutaj pokus jest tak wiele, iż sama modlitwa każe nam powtarzać: "0dpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"? Codziennie zanosimy prośby, bo codziennie potrzebujemy przebaczenia. Chcesz, abym czuł się bezpieczny tutaj, gdzie codziennie proszę o odpuszczenie grzechów i codziennie błagam o pomoc w niebezpieczeństwach? A jednak, bracia, nawet w tym uciążliwym położeniu dobremu Bogu, który wybawia nas od złego, śpiewajmy Alleluja.
"Wierny jest Bóg - mówi św. Paweł - i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść". A więc i tutaj śpiewajmy Alleluja. Człowiek jest winny, ale Bóg jest wierny. Apostoł nie mówi: "Bóg nie pozwoli was kusić", ale "Bóg nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść; zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać". Zostałeś poddany próbie: Bóg wskaże wyjście, abyś nie zginął, owszem, sprawi, abyś jak naczynie został ukształtowany przepowiadaniem, wypalony cierpieniem.
Kiedy zaś nasze ciało stanie się nieśmiertelne i niewidzialne, wówczas ustanie wszelka pokusa, "ponieważ ciało umarło". Porzucimy zatem martwe ciało? Nie, posłuchaj dalej: "Jeśli mieszka w was Duch Tego, który Chrystusa wskrzesił z martwych, przywróci do życia również wasze śmiertelne ciała". W ten sposób nasze ciało, dotąd ziemskie, stanie się wówczas niebieskim.
O jakże błogosławione tamto Alleluja! O Alleluja bezpieczeństwa i pokoju, gdzie nie będzie żadnego nieprzyjaciela, gdzie nie zabraknie żadnego przyjaciela. Tam i tutaj rozbrzmiewa Boża chwalba. Tu jednak pośród trosk, tam wśród bezpieczeństwa; tutaj ze strony tych, co mają umrzeć, tam od tych, którzy żyją na wieki; tutaj w nadziei, tam w wypełnieniu; tutaj w drodze, tam w ojczyźnie" (Św. Augustyn, Sermo, 256).
Pomimo najcięższych doświadczeń życia zawsze pozostaje miejsce na chrześcijańską nadzieję. Jest ona mocna wiernością Boga a nie człowieka, mocna dzięki woli Bożej, która pragnie każdego człowieka doprowadzić do zbawienia.
- Nie sprzeciwiajmy się pierwszemu przyjściu Pana, abyśmy nie musieli obawiać się drugiego
"Pan nadchodzi, aby osądzić ziemię. Pierwszy raz już przyszedł, a przyjdzie jeszcze potem. Najpierw Jego głos rozbrzmiał w Ewangelii, przybył w osobach swych głosicieli i napełnił świat. Nie sprzeciwiajmy się pierwszemu Jego przyjściu, abyśmy nie lękali się drugiego." Cóż więc powinien czynić chrześcijanin? Korzystać ze świata, a nie służyć światu. Co to znaczy? Znaczy to, aby posiadać dobra, jakby się ich nie posiadało. Tak bowiem mówi Apostoł: "Zresztą, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, żyli jakby nieżonaci; ci, którzy płaczą, jakby nie płakali; ci zaś, co się radują, jak gdyby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, jak gdyby nie używali; przemija bowiem postać tego świata. Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień". Ten, kto wolny jest od wszelkich trosk, w spokoju oczekuje na przyjście Pana. Cóż to byłaby za miłość ku Chrystusowi lękać się, że przyjdzie!
Miłujemy Go i boimy się, że przyjdzie! Czy naprawdę miłujemy? Czy może bardziej miłujemy nasze grzechy? Miejmy w nienawiści grzechy, a miłujmy Tego, co przyjdzie, aby ukarać grzechy. Chcemy czy nie chcemy - przyjdzie na pewno. To, że nie przychodzi teraz, nie oznacza, że nie przyjdzie później. Przybędzie, a nie wiesz, kiedy. Jeśli znajdzie cię przygotowanym, nie zaszkodzi ci ta niewiedza (Św. Augustyn, In ps., 95).
Nasza nadzieja jest tak wielka - mówi św. Augustyn - jak wielkie jest pragnienie przyjścia Chrystusa. Jaka więc jest nadzieja nasza?
- Żywot wieczny
"Jest rzeczą słuszną, że wśród prawd wiary znajdujących się w Symbolu, na końcu wymieniony jest cel wszystkich naszych pragnień, czyli życie wieczne: "Żywot wieczny. Amen". W życiu wiecznym dokonuje się przede wszystkim zjednoczenie człowieka z Bogiem. Bo tylko Bóg jest nagrodą i kresem wszystkich naszych trudów: "Ja jestem twym obrońcą i twoją wielką zapłatą". To zjednoczenie polega na doskonałym widzeniu: "Teraz widzimy jakoby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz". Życie wieczne polega również na doskonałym uwielbieniu Boga, zgodnie ze słowami proroka: "Zapanuje tam radość i wesele, dziękczynienie i pieśń chwały". Życie wieczne polega nadto na doskonałym zaspokojeniu pragnień. Każdy zbawiony otrzyma tam więcej, niż spodziewał się i pragnął. Żadne ze stworzeń nie może zaspokoić pragnienia człowieka. Jedynie Bóg może je nasycić i nieskończenie przewyższyć! Dlatego człowiek nie może spocząć, jak tylko w Bogu, według słów św. Augustyna: "Uczyniłeś mnie. Panie, dla siebie i niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie".
Ponieważ zaś święci w swojej ojczyźnie w sposób doskonały będą posiadać Boga, wynika stąd jasno, że spełnią się wszystkie ich pragnienia, a chwała przewyższy nawet to, czego się spodziewają. Dlatego Pan mówi: "Wejdź do radości twego Pana". Życie wieczne polega również na radosnej wspólnocie świętych. Będzie to wspólnota dająca niezrównane szczęście, bo każdy będzie posiadał wszystkie te dobra, które są udziałem wszystkich innych świętych. Każdy zaś będzie radował się szczęściem drugiego jak swoim własnym, bo każdy będzie miłował drugiego jak siebie samego. W ten sposób radość każdego stanie się tak wielka, jak wielka będzie radość wszystkich" (Św. Tomasz z Akwinu, Collationes, 12).
Człowiek pragnie przeniknąć przyszłość. Horoskopy są w modzie. Tymczasem jedyne słowa, które pozwalają przyszłość przeniknąć, to słowa Chrystusa. Trzymając się stów Objawienia, jak niewidomy trzyma się pomocnej ręki, św. Tomasz z właściwą sobie zwięzłością stara się opisać przyszłość zbawionych, "nadzieję, która zawieść nie może".
Modlitwa
Panie Boże, jedyna nadziejo wierzących, który w swej łaskawości obdarzyłeś swoich wiernych jasnym widzeniem wartości spraw ziemskich i spraw nieba, za przyczyną bł. Karoliny, prosimy Cię:
- Daj nam żywą świadomość marności i przemijalności tego świata, daj za wzorem Twoich świętych i błogosławionych rozpoznawać natychmiast to, co jest marnością, co nie jest godne tych, których ojczyzna jest w niebie. Za przyczyną bł. Karoliny, prosimy Cię, Boże,
- Wlej w nasze serca gorące pragnienie nieba; niech ono stale żyje w naszej duszy, niech będzie źródłem radości codziennej, niech zagłuszy wszystko, co rodzi smutek na tej ziemi. Za przyczyną bł. Karoliny, prosimy Cię, Boże,
- Spraw, abyśmy z cierpliwością i spokojem znosili trudy życia doczesnego; we wszystkich niepowodzeniach i smutkach niech towarzyszy nam nadzieja życia wiecznego. Za przyczyną bł. Karoliny, prosimy Cię, Boże,
- Udzie! żaru naszym modlitwom; niech wprowadzają nas stopniowo już teraz w zażyłość z Tobą; niech wprowadzają nas w atmosferę Bożej radości i wesela. Za przyczyną bł. Karoliny, prosimy Cię, Boże,
-Rozjaśnij nasz umysł, abyśmy widzieli jasno, że nic na ziemi nie jest godne zastąpić szczęścia w niebie, że wszystko trzeba oddać ochotnie dla tamtego wspaniałego celu.
Dzień czwarty
„Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą” (Mk 12,33)
(Miłość Boga)
Z życia Błogosławionej
W życiu Karoliny nie znajdujemy wydarzeń niezwykłych. Wszystko tam było zwyczajne i proste. Ale zarazem wszystko przepojone miłością Boga.
Miłość Boga zaś jest czymś tak wspaniałym i wzniosłym, iż wcale nie potrzebuje dodatkowo jakichś wielkich czynów dla podkreślenia i pomnożenia swojej wartości. Przeciwnie. To ona właśnie daje wartość i wielkość wszystkim drobnym i nieznacznym czynom. Ona stanowi centralny punkt religii, którą głosił Jezus. Wszystkie inne zalecenia mają charakter pomocniczy; całe dziesięć przykazań stanowi wyjaśnienie tego jednego przykazania: "Miłować Go całym sercem..."
Stałym odniesieniem wszystkich czynów Karoliny - jak wynika ze świadectw - było zawsze: aby nas Jezus kochał, abyśmy Jezusa kochali.
"Pracujmy, nie mitrężmy, aby nas Jezus kochał" - mówiła np. do koleżanek, grabiących razem z nią siano na łące. Świadomość, że miłość Boga, obecna w tak prostej i zwyczajnej czynności jak grabienie siana, może przekształcić ją w dzieło wielkie i wzniosłe, jest czymś naprawdę urzekającym. Jakże bardzo, jakże często potrzebna jest i nam taka świadomość.
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Będziesz miłował Pana Boga swego...
"Cóż cenniejszego nad miłość? Jaka jej wartość? Zobaczmy. Ceną żywności, zapłatą za ziemię jest twój pieniądz; zapłatą za perłę jest twoje złoto. Ceną zaś miłości jesteś ty sam... Jeśli ktoś chce sprzedać swą posiadłość, powiada: daj mi twe pieniądze, twój kruszec. Posłuchaj, co takiego mówi do ciebie miłość przez usta Mądrości: "Synu mój, daj mi twe serce... Miłuj Boga z całego serca twego, z całej duszy, ze wszystkiej mocy twojej". Cóż może być jeszcze poza twym sercem, poza duszą, poza mocą twoją? Już nic. Bo rzeczywiście Ten, który cię stworzył, pragnie ciebie całego.
Powiesz: jeśli już nic nie zostaje, abym mógł miłować siebie, to dlaczego drugie przykazanie nakazuje miłować bliźniego jak siebie samego? Chcesz wiedzieć, jak możesz miłować siebie? Otóż, miłując Boga całym sobą, miłujesz także siebie. Sądzisz, że to Bóg czerpie korzyści z twojej miłości? Bynajmniej. Ty sam czerpiesz... Zapytasz: Jakże to, czyż dotąd nie miłowałem siebie? Oczywiście, że nie miłowałeś siebie, o ile nie miłowałeś Boga, który cię stworzył. Co więcej, raczej nienawidziłeś siebie, kiedy sądziłeś, że miłujesz siebie. Mówi bowiem Pismo:
"Kto miłuje nieprawość, nienawidzi samego siebie"(Św. Augustyn, Sermo, 34,4).
Miłość Boga nie sprzeciwia się, ale domaga się miłości bliźniego; nie sprzeciwia się także miłości samego siebie. Zauważmy, iż istnieje swoistego rodzaju "trójca miłości". Jej podstawą, fundamentem i racją istnienia jest jedna wszechogarniająca miłość Boga.
- W naturze człowieka mieści się zdolność i potrzeba miłowania Boga
"Miłości Boga nie nabywa się dzięki pouczeniom zewnętrznym. Podobnie jak korzystania ze świata, pragnienia życia, miłości do rodziców czy wychowawców nie nauczyliśmy się od innych, tak samo, owszem, daleko bardziej, miłości Boga nie otrzymujemy przez nauczanie z zewnątrz. W samej naturze człowieka spoczywa pewna siła umysłu, jakby ziarno zawierające w sobie zdolność oraz konieczność miłowania.
Poznanie Bożych przykazań rozbudza owo ziarno, troskliwie je pielęgnuje , roztropnie żywi i przy Bożej pomocy doprowadza do pełnego rozwoju. Zanim wszakże otrzymaliśmy od Boga przykazania, wcześniej jeszcze otrzymaliśmy odeń zdolność i moc do ich wypełniania. Dlatego nie możemy narzekać, jak gdyby wymagano od nas czegoś niezwykłego, ani wynosić się, jak gdybyśmy ofiarowali więcej niż otrzymaliśmy.
Odnosi się to również do cnoty miłości Boga. Zanim otrzymaliśmy przykazanie miłowania Boga, już wcześniej, od urodzenia, została nam dana moc i umiejętność miłowania. Nie osiąga się jej przez przekonanie od zewnątrz, ale każdy musi się jej nauczyć w sobie i przez siebie samego. Z natury bowiem pragniemy tego, co piękne i dobre nawet jeśli nie dla wszystkich to samo wydaje się dobre i piękne.
A cóż bardziej - pytam - godne jest podziwu od Bożego piękna? Cóż bardziej radosnego i ujmującego niż rozważanie majestatu Boga? Niewypowiedziany, niewysłowiony jest blask Bożego piękna!" (Św. Bazyli W., Reguły dłuższe, 2,1).
Powyższe stwierdzenia zaczerpnięte są ze starożytnych reguł życia monastycznego, opracowanych przez św. Bazylego Wielkiego (IV w.). Kiedy wezwani jesteśmy do miłowania Boga - głosi wielki zakonodawca Wschodu, Bazyli - tym samym nie zostaliśmy wezwani do czegoś przekraczającego nasze możliwości, ale po prostu do urzeczywistnienia swego człowieczeństwa.
- Stawszy się sługami Boga...
"Przez oddanie się Bogu na służbę rozumiem akt, poprzez który człowiek oddaje Bogu całą swą wolę, wszystko, co do niego należy, po to, aby chcieć wyłącznie tego, czego Bóg pragnie. Wtedy to nasza wolność zostaje przekazana pod straż i opiekę wolności samego Boga. Jesteśmy wolni - Bóg jest wolny. Trzeba tylko włączyć naszą wolę w Jego wolę.
Jak długo pozwalamy się porywać różnym wydarzeniom, zamiast zaufać całkowicie Bogu, jak długo nasza wola ma inne pragnienia niż zjednoczenie z Bogiem, jak długo zajmuje stanowisko pomiędzy "tak" i "nie" - tak długo jesteśmy nie dojrzali i nie umiemy postępować krokami olbrzyma na drodze miłości. Jest tak dlatego, że ogień nie pochłonął zupełnie drewna i złoto nie dość stało się czyste, dlatego że szukamy nadal siebie samych i Bóg nie unicestwił jeszcze reszty naszej względem Niego wrogości. Kiedy jednak ogień spali, unicestwi i pochłonie wszelką niegodną miłość, wszelką niegodną obawę utraty albo niezdobycia czegoś, wtedy miłość staje się doskonała" (Ruysbroeck, wyd. Paris 1902, 157n.).
Tego samego chcieć i tego samego nie chcieć - brzmi jedna z definicji miłości. Wypowiedź przedstawiciela mistyki flamandzkiej Ruysbroecka (+1381) przypomina, że oddanie się w niewolę Bogu jest udziałem w wolności Bożej, dlatego niewola ta jest najpełniejszą wolnością, dostępną stworzeniu.
- Mocna jak śmierć jest miłość
"Mocna jest śmierć, albowiem potrafi pozbawić nas daru życia. Mocna jest miłość, bo potrafi przywrócić nam lepsze życie. Mocna jest śmierć, albowiem potrafi odrzeć nas z ciała. Mocna jest miłość, bo potrafi odebrać łup śmierci i nam go oddać. Mocna jest śmierć; nikt z ludzi nie zdoła się jej oprzeć! Mocna jest miłość - umie pokonać śmierć, złamać jej oścień, uśmierzyć jej zapędy, unicestwić odniesione zwycięstwo.
"Mocna jak śmierć jest miłość", bo śmiercią dla śmierci jest Chrystusowa miłość. Dlatego mówi Chrystus: "Śmierci, Ja jestem twoją śmiercią". Także i nasza miłość względem Chrystusa jest mocna jak śmierć, jest jakby śmiercią niweczącą dawne życie, usuwającą wady, oddalającą czyny śmierci. Ta zaś nasza miłość ku Chrystusowi jest jakby odwzajemnieniem. Chociaż daleko jej do miłości Chrystusa względem nas, to jednak stanowi jej obraz i podobieństwo. On bowiem "pierwszy nas umiłował". Przez przykład miłości, jaki nam zostawił, stał się wzorem, dzięki któremu upodobniamy się na Jego obraz, porzucając obraz człowieka ziemskiego, a przyjmując obraz niebieskiego. Jak On nas umiłował, tak i my powinniśmy Go miłować. W tym właśnie "zostawił nam przykład, abyśmy postępowali Jego śladami" (Baldwin z Canterbury, Traktat, 10).
Kto potrafi miłować naprawdę - pisze Baldwin (XII w.), opat klasztoru cysterskiego w Ford - ten zapoczątkował w sobie życie wieczne. Taką miłość osiąga się za wielką cenę własnego życia. Chrystus sam uczy nas takiej miłości.
Modlitwa
"Późno Cię ukochałem. Piękności dawna i zawsze nowa!
Późno Cię ukochałem!"
I oto dla mnie stało się już późno,
Mój dzień się nachylił i któż wie,
Czy nie ma się ku zachodowi. Panie!
Czy wolno mi powiedzieć,
Że choć późno, jednak ukochałem Ciebie?
Tak często zapominam o Tobie,
O tym, że jesteś blisko, w moich braciach, we mnie,
Tak marnie Ci służę, tak mało myślę o Tobie.
Panie, już późno, kiedyż umiłuję Ciebie?
Mnie się śpieszy, nie mam czasu, już późno!
Daj umiłować Ciebie
Całym sercem, całą duszą, całym umysłem.
Jest późno. Panie!
I tylko Ty możesz sprawić,
Że nie będzie w ogóle za późno!
Zdrowaś, Maryjo...
Dzień piąty
„Chrystus zostawił wzór, abyście szli Jego śladami” (1 P 1,11)
(Miłość bliźniego)
Z życia Błogosławionej
Czyny miłości bliźniego, tak liczne w życiu Karoliny, nie należały wcale do wyjątkowych i zadziwiających. Przeciwnie -były codzienne, powszednie, zwyczajne. Rodzeństwo wspomina na przykład, że nigdy nie wyrządziła im przykrości. Chętnie wyręczała w pracy, szyła odzienie, a kiedy któreś z nich zachorowało, opiekowała się z, wielką troskliwością. Koleżanki wspominają, że lubiły z nią przestawać; była szczera, serdeczna i pogodna. W jej towarzystwie - powiadają - nie można było czynić czegoś złego. Jedna z jej koleżanek, która wcześnie straciła matkę, mówiła, że Karolina była dla niej jak matka: pomagała w pracy, dzieliła się chlebem, którego sama nie miała za wiele, udzielała życzliwych napomnień. Bardzo cierpiała na widok ludzkiej nędzy.
Wędrownym ubogim starała się dać zawsze jak najwięcej, narażając się na - jedyne chyba wówczas - wymówki ze strony rodziców.
Miłość bliźniego nie ograniczała się do spostrzegania materialnych potrzeb bliźniego, ale również duchowych. Ta pomoc duchowa wyrażała się w licznych formach apostolatu. Karolina była zelatorką Żywego Różańca, należała do Bractwa Wstrzemięźliwości, włączyła się nade wszystko w apostolską działalność swego wuja Franciszka Borzęckiego. Była "prawą ręką" owego "diakona" wioskowego, który polubił ją za energię, zapał i szczerą pobożność. Wszystkie te przymioty swego charakteru zużytkowała, pomagając w prowadzeniu wioskowej biblioteki prywatnej -w domu wuja, gdzie zbierali się sąsiedzi na wspólne śpiewy, czytanie książek a także na modlitwę.
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych... (Mt 25,40)
"Kiedy miłujesz członki Chrystusa, miłujesz Chrystusa, Syna Bożego. Kiedy miłujesz Syna Bożego, miłujesz także Ojca. Miłość nie dopuszcza podziałów. Wybierz, co chcesz miłować, a wszystko inne samo z siebie wyniknie. Jeśli powiesz: miłuję tylko Boga, wyłącznie Boga Ojca - skłamiesz, ponieważ jeśli miłujesz Ojca, nie miłujesz Jego tylko samego, a1e wraz z Nim miłujesz także Syna. Niech będzie - mówisz - miłuję Ojca i Syna, ale tylko ich samych... Kłamiesz, ponieważ jeśli miłujesz głowę, miłujesz także ciało. Jeśli nie miłujesz ciała, nie miłujesz także głowy... Bracia moi, wiecie już, kto jest tym ciałem - to właśnie Kościół... Nikt nie jest zwolniony z tej miłości, ze względu na tamte. Ta miłość jest niepodzielna, jest całodziana. Podobnie jak zbudowana jest na jedności i ugruntowana, tak też jednoczy wszystkich, którzy mają w niej udział, a nawet, aby tak powiedzieć, stapia wszystkich razem w jednym ogniu. Bardzo wiele złota po stopieniu staje się jednym kawałkiem. Podobnie też nie da się zjednoczyć różnorodności, jeśli nie zapłonie płomień miłości" (Św. Augustyn, In. Ep. l Joan., 3,10).
Będziesz miłował Boga, będziesz miłował bliźniego, będziesz miłował samego siebie. Te trzy przykazania tworzą jedno. Jeśli miłujesz Boga bez miłości bliźniego - taka miłość jest fikcją i udawaniem. Jeśli miłujesz bliźniego bez miłości Boga - twa miłość jest zaledwie instynktem stadnym, obawia, by nie pozostać samotnym, wspólną nienawiścią do innego stada, jeśli miłujesz siebie, bez miłości Boga - twa miłość jest przeciwieństwem miłości, jest przedsionkiem piekła.
- Niech bada człowiek... (por. l Kor 11,28)
"Jeśli kto pragnie dowiedzieć się, czy mieszka w nim Bóg, o którym napisano, że jest przedziwny w swoich świętych, niech z całą szczerością bada wnętrze swego serca. Niech zauważy, z jaką pilnością i pokorą przeciwstawia się pysze, z jakim. umiłowaniem dobra sprzeciwia się zazdrości, z jaką przezornością nie pozwala się owładnąć językami pochlebców, w jaki sposób cieszy się z pomyślności drugiego. Niech sprawdzi, czy przypadkiem nie stara się oddać złem za złe; niech zauważy, czy pozostawia raczej urazy nie pomszczone, niż gdyby miał zagubić w sobie obraz Stwórcy, który wzywając wszystkich ludzi do poznania Siebie, poprzez dobrodziejstwa udzielane wszystkim, "sprawia, że deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych, a słońce świeci nad dobrymi i złymi".
Aby zaś nie trudzić się zbytnio szczegółowym badaniem, szukaj w głębi duszy rodzicielki wszelkich cnót, to jest miłości. Jeśli znajdziesz ją skierowaną do Boga i bliźniego tak dalece, aby pragnąć dla swych nieprzyjaciół tego samego, czego pragniesz dla siebie, nie miej wątpliwości, że Bóg jest twoim Panem i Władcą. Owszem, takiego człowieka Bóg zapragnie otoczyć tym większą wspaniałością, o ile bardziej chlubi się nie w sobie, ale w Panu. Ci bowiem, którym powiedziano "królestwo Boże jest w was", niczego nie czynią bez natchnienia Bożego i zawsze są mu podporządkowani.
Wiedząc przeto, że Bóg jest miłością i że sprawia wszystko we wszystkich, starajcie się o miłość tak, aby wszystkie serca wierzących łączyło jedno i to samo uczucie najczystszej miłości. Nie zajmujmy się sprawami przemijającymi i próżnymi, ale w nieustannym pragnieniu dążmy ku tym, które trwać będą zawsze" (Św. Leon Wielki, Sermo 8,3-4).
Kresem wędrówki człowieka jest Bóg. Człowiek jednak nie jest samotnym podróżnikiem. Na drodze, która prowadzi go do Boga, nie jest sam. Jest w społeczności. Stąd miłość do Boga daje się przełożyć na miłość bliźniego. Nawet mnich w swojej celi albo eremita na pustkowiu przez swoją modlitwę i pokutę jest także dla drugich. Miłość bliźniego jest koniecznym wynikiem i konsekwencją miłości Boga.
Modlitwa
Panie Jezu Chryste, dla zgromadzenia w Twym Ciele wszystkich ludzi i narodów, dla uczynienia z nas dzieci jednego Ojca, dla zjednoczenia wszystkich wiernych tak, jak Ty zjednoczony jesteś z Ojcem Twoim...
- Daj nam serce miłujące tych, których Ty miłujesz, to jest serce miłujące wszystkich.
- Naucz nas żyć, jak przystało członkom Twego Ciała, dzieciom Twego Kościoła; naucz nas lękać się i unikać tego, co nas rozdziela i burzy jedność wśród braci.
- Spraw, abyśmy zrozumieli, iż jako chrześcijanie nie możemy myśleć i postępować jak ci, którzy nie wierzą w Ciebie.
- Daruj nam, że zbyt mało wczuwamy się w życie Twego Kościoła, że nie dostrzegamy ran, które go rozdzierają, że tak łatwo ograniczamy nasze zainteresowania do osób najbliższych, do granic podwórka, wioski, naszego kraju.
- Naucz nas szukać i uczyć się od innych tego, czego sami nie znamy, naucz nas miłować wszystkich i przebaczać wszystkim. Panie, który jesteś na wszystkich drogach tego świata, który towarzyszysz drodze każdego człowieka, pomóż nam rozpoznawać Ciebie na wszystkich jej skrzyżowaniach.
Zdrowaś, Maryjo... Błogosławiona Karolino - módl się za nami.
Dzień szósty
„Do Ciebie, Panie, wznoszę moje oczy” (Ps 123)
(Modlitwa)
Z życia Błogosławionej
Modlitwa w życiu Karoliny była czymś więcej aniżeli wypełnieniem obowiązku chrześcijanina. Bywało, że po odmówieniu modlitwy wieczornej, kiedy wszyscy położyli się już spać, Karolina klęczała jeszcze długo w swoim kąciku: "Idźże już spać! Nie klęcz tyle, bo zimno" - wołał przebudzony ojciec. "Jeszcze się wyśpię, tatusiu" - odpowiadała Karolina. Modlitwę w ciągu dnia ułatwiał jej różaniec, zawieszony zwyczajem pobożnych osób tamtego czasu na szyi. Świadkowie twierdzili, że odmawiała codziennie cały różaniec.
Szczególnie ceniła sobie modlitwę zanoszoną w kościele parafialnym. W drodze do kościoła wstępowała do koleżanki, a jeśli ta nie była gotowa albo zbierała się zbyt wolno, odchodziła tłumacząc: "Wolę odmówić jedno "Zdrowaś" więcej w kościele". Mieszkańcy przysiółka czynili niekiedy wymówki dzieciom, ociągającym się w pójściu na nabożeństwo, wskazując na Karolinę: "Karolina nawet w najgorszy czas potrafi pójść do kościoła" - mawiali (ok. 7 km do Radiowa, po wybudowaniu kościoła w Zabawie ok. 3 km).
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Proście, a będzie wam dane (Mt 7,7)
I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje, a kołaczącemu otworzą. Jeśli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też, gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (por. Mt 7,7n).
A tymczasem doświadczenie dostarcza wręcz odwrotnych przykładów. Jakże często człowiek prosi i nie otrzymuje. Istota nauki. Chrystusa, a zarazem odpowiedz na powyższe nierzadkie doświadczenie, mieści się w słowach: "Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą".
Każdy człowiek, który modli się do Boga szczerym sercem, otrzymuje dar daleko większy od tego, o jaki prosi - otrzymuje bowiem dar Ducha Świętego, utożsamia swą wolę z wolą Bożą. Pragnie tylko tego, czego Bóg pragnie, i wie także, że otrzymawszy daleko więcej niż prosił, otrzyma też owo konkretne mniej, o ile będzie to zgodne z. wolą Bożą, czyli z jego własnym dobrem.
- Proście, a otrzymacie
"Prośba skierowana do ludzi posiada nade wszystko dwa cele. Po pierwsze, poznanie swego pragnienia oraz niewystarczalności ze strony tego, kto prosi, po wtóre zaś nakłonienie i pozyskanie serca tego, kogo się prosi. Otóż dwie te sprawy nie wchodzą w rachubę, gdy prośba skierowana jest do Boga. Kiedy modlimy się, nie chcemy powiadamiać Boga o naszych potrzebach i naszych pragnieniach. On zna je wszystkie. Mówi przecież,
Psalmista: "Panie, Ty znasz wszystkie moje pragnienia", zaś w Ewangelii św. Mateusza czytamy: "Ojciec wasz wie, czego potrzebujecie" Nie idzie też o to, aby nakłonić wolę Stwórcy w taki sposób, żeby chciał tego, czego przedtem nie chciał, ponieważ napisane jest w Księdze Liczb: "Bóg nie jest człowiekiem, który wprowadza w błąd, ani synem człowieczym, aby zmieniał zdanie", a Księga Królów dodaje: "Nie podlega zmianom". Jeśli modlitwa jest niezbędna dla otrzymania dobrodziejstw Bożych, to jest tak dlatego, że w sposób zbawienny wpływa na modlącego się.
Człowiek bowiem powinien uświadomić sobie swoją miłość i nakłonić duszę, aby gorąco i w duchu dziecięctwa pragnąć tego, co dzięki modlitwie spodziewa się otrzymać.
Istnieje jeszcze inna różnica pomiędzy prośbą skierowaną do ludzi a tą skierowaną do Boga. Otóż zanim zwrócimy się do kogoś z prośbą, potrzebna jest nam niejaka zażyłość względem tego, do kogo się zwracamy. Kto jednak prosi Boga, natychmiast wchodzi z Nim w zażyłość, albowiem podnosząc swą duszę ku Bogu, uwielbia Go w duchu i prawdzie.
I w tej serdecznej przyjaźni, wywołanej przez modlitwę, otwiera się droga coraz bardziej ufnej modlitwy. Toteż czytamy w psalmach: "Wołałem - to jest modliłem się z wiarą - i wysłuchałeś mnie". Trzeba powiedzieć, że człowiek, przyjęty do przyjaźni Bożej dzięki modlitwie, modli się potem z jeszcze większą ufnością.
Dlatego wytrwałość w modlitwie do Boga nigdy nie jest niestosowna. Przeciwnie -podoba się Bogu. Dlatego "należy się modlić i nigdy nie ustawać", jak to czytamy w Ewangelii świętego Łukasza. Zresztą sam Pan wzywa nas do modlitwy:
"Proście, a będzie wam dane" (Św. Tomasz z Akwinu, Compendium theol,, II, 2 ).
W sposób charakterystyczny dla siebie i średniowiecznej scholastyki św. Tomasz wyjaśnia, że modlitwa nie jest potrzebna Bogu. Jest potrzebna nade wszystko człowiekowi.
- Módlcie się i miłujcie
"Błogosławioną powinnością i zadaniem człowieka jest modlitwa i miłość. Módlcie się i miłujcie - oto czym jest szczęście człowieka na ziemi. Modlitwa jest niczym innym jak zjednoczeniem z Bogiem. Jeśli ktoś ma serce czyste i zjednoczone z Bogiem, odczuwa szczęście i słodycz, które go wypełniają, doznaje światła, które oświeca go nad podziw. W tym ścisłym zjednoczeniu Bóg i dusza są jakby razem stopionymi kawałkami wosku, których już nikt nie potrafi rozdzielić. To zjednoczenie Boga z lichym stworzeniem jest czymś niezrównanym, jest szczęściem, którego nie sposób zrozumieć. Nie zasługujemy na dar modlitwy. Ale dobry Bóg pozwolił, abyśmy z Nim rozmawiali. Dzieci moje, wasze serca są ciasne, ale modlitwa rozszerza je i czyni zdolnymi do miłowania Boga. Modlitwa jest przedsmakiem nieba, jest jakby zstąpieniem do nas rajskiego szczęścia. Modlitwa sprawia także, iż czas mija tak szybko i tak przyjemnie, że nawet nie zauważa się jego trwania. Posłuchajcie: kiedy byłem proboszczem w Bresse, zdarzyło się, iż prawie wszyscy okoliczni proboszczowie zachorowali. Pokonywałem wówczas pieszo duże odległości, modląc się stale do Boga, i zapewniam was, wcale mi się nie dłużyło.
Są tacy, którzy jak ryby w falach całkowicie zatapiają się na modlitwie. W ich sercu nie ma rozdwojenia. O, jakże miłuję te szlachetne dusze! My natomiast, ileż to razy przychodzimy do kościoła, nie wiedząc, jak się zachować ani o co prosić! Kiedy idziemy do kogoś z ludzi, wiemy dobrze, po co idziemy. Owszem, są tacy, którzy zdają się mówić do Pana: "Powiem te kilka słów, żeby mieć już spokój". Myślę często, iż kiedy przychodzimy, aby pokłonić się Panu, otrzymamy wszystko, czego pragniemy, jeśli tylko poprosimy z żywą wiarą i czystym sercem" (Św. Jan Vianney, Katechizm).
Modlitwa w życiu chrześcijanina jest sprawą zarazem prostą i tajemniczą. Jest tak zapewne dlatego, iż w niej spotykamy Boga, który jest oczywistością i tajemnicą zarazem. Dla Karoliny była czymś radosnym, prostym i powszednim. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż proste słowa Proboszcza z Ars, wypowiedziane w tamtych mniej więcej czasach, znajdowały pełny oddźwięk i zrozumienie w sercu dziewczyny znad Wisły.
Modlitwa
Panie, daj naszym czasom ludzi, którzy się modlą
gorąco i wytrwale,
nie tylko dobrych i szlachetnych,
nie tylko mądrych i rozważnych,
daj naszym czasom. Panie, ludzi, którzy się modlą.
Daj ludzi zjednoczonych z Tobą przez modlitwę,
przemienianych i przemieniających,
na których nie można spojrzeć,
aby nie widzieć Ciebie,
których nie można słuchać,
aby nie słyszeć Ciebie,
daj nam, o Panie,
ludzi zjednoczonych z Tobą przez modlitwę.
Panie, który wszystko wiesz,
Ty wiesz, że takich ludzi bardzo nam potrzeba,
Panie, daj nam takich ludzi.
Czy nie zechciałbyś uczynić mnie jednym z nich?
Zdrowaś, Maryjo...
Dzień siódmy
„Chlubimy się także w uciskach” (Rz 5,3)
(Wyrzeczenie i ofiara)
Z życia Błogosławionej
W warunkach, w jakich żyła Karolina, nietrudno było o ducha wyrzeczenia, jako że codzienność dostarczała wiele możliwości w tym względzie. Nie uskarżała się jednak nigdy - ani na uciążliwość pracy, ani na liche odzienie, ani skąpy i skromny posiłek. Wyrzeczenie i ofiarę pojmowała zwyczajnie i po prostu jako wyraz łączności z Chrystusem cierpiącym. Ze wspomnień rodzeństwa dowiadujemy się, że w niedziele Wielkiego Postu wyruszała o godz. 8.00 na Mszę św. (kiedy jeszcze nie było kościoła w Zabawie). Po sumie pozostawała na Drogę Krzyżową, a potem jeszcze na Gorzkie Żale. Powracała do domu pod wieczór. Za cały posiłek służyła jej wtedy kromka chleba. Łatwo wyobrazić sobie inne niedogodności, np. dokuczliwy chłód przedwiośnia. W ten sposób małymi stopniami postępowała ku coraz lepszemu rozumieniu wyrzeczenia chrześcijańskiego.
Wspomnijmy jeszcze, iż pewnego razu na uwagę koleżanek, że powinna postarać się o piękniejszą sukienkę, a wtedy wyglądałaby ładniej, odpowiedziała: "Nie chcę się stroić, bo wówczas poniosłaby mnie pycha i nie mogłabym się modlić". Prosta odpowiedź, a przecież, tak trafnie odsłaniająca sens chrześcijańskiego umartwienia.
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Trud chrześcijańskiego życia
"Dusza, która miłuje Boga, jedynie w Nim znajduje swą radość. Najpierw wszakże rozluźnij więzy ze światem, potem postaraj się związać swe serce z Bogiem. Chleb daje się dziecku, odzwyczaiwszy je uprzednio od przyjmowania wyłącznie mleka. Podobnie też człowiek, który pragnie stać się doskonałym w Bogu, powinien nade wszystko rozluźnić swe więzy ze światem.
Prace ciała znamionują i wyprzedzają pracę duszy, podobnie jak w Księdze Rodzaju stworzenie ciała poprzedziło stworzenie duszy.
Ten, kto nie zna trudu fizycznego, nie zna również trudu duchowego; w rzeczy samej bowiem to drugie wywodzi się z pierwszego, podobnie jak źdźbło z twardego ziarna. Kto więc nie trudzi się, nie pracuje nad sobą, jest pozbawiony darów Ducha Świętego.
Utrapienia czasu obecnego, doznawanego dla miłości prawdy, nie można porównywać do szczęścia człowieka, który pracuje nad zdobywaniem cnoty. Podobnie jak po trudzie zasiewu następuje radość ze zbiorów, tak też utrapieniom znoszonym z miłości do Boga towarzyszy radość.
Chleb, owoc pracy, jest słodki dla robotnika, podobnie też udręki poniesione dla sprawiedliwości są słodkie dla serca, które dostąpiło poznania Chrystusa.
Miłuj ubóstwo, miej w nienawiści przepych; miłuj czystość; strzeż postępowania prawego, a dusza twa radować się będzie na modlitwie i wesele towarzyszyć będzie twojemu dniowi.
Wypełniaj drobne nakazy, nie wzbraniaj się przed wysiłkiem, bądź wolny w swym postępowaniu, ale nie czyń wolności pretekstem dla swych upodobań.
Miłuj trzeźwość, prostotę, staraj się ożywiać duszę twoją pamięcią o Bogu. Niech usta twoje trwają na modlitwie i w każdej chwili pamiętaj o swej duszy" (Izaak z Niniwy, Mowa IV).
Bóg jest wielki, a królestwo Boże tak wspaniałe, że człowiek musi być gotów poświęcić wszystko, aby je osiągnąć. Stąd właśnie wynika potrzeba wyrzeczenia. To zobowiązanie, ten wymóg, staje wobec każdego chrześcijanina, nie zaś tylko - jak może skłonni bylibyśmy przypuszczać - wobec duchownych 1ub osób składających śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Powyższe pouczenia monastyczne Izaaka z Niniwy (VII wiek) są jakby regułą życia Świętej Rodziny w Nazarecie i wszędzie tam, gdzie panuje duch Nazaretu.
- Oddal od nas wszelkie przeszkody w Twojej służbie
"Dusza powinna skłaniać się:
nie do tego, co łatwiejsze,
ale do tego, co trudniejsze,
nie do tego, co przyjemne,
ale do tego, co uciążliwe,
nie do tego, co przynosi radość,
ale do tego, co jest powodem smutku,
nie do tego, co daje wypoczynek,
ale do tego, co zwiastuje pracę,
nie do tego, co większe,
ale do tego, co mniejsze,
nie do tego, co wzniosłe i cenione,
ale do tego, co zwyczajne i powszednie,
nie do tego, aby chcieć czegoś,
ale do tego, aby niczego nie chcieć,
nie do tego, aby szukać przyjemnej strony we wszelkich wydarzeniach i sprawach, ale przykrej, aby pragnąć dojść w miłości Chrystusa do całkowitego wyniszczenia, do pełnego wyzucia się, do zupełnego ubóstwa w sprawach tego świata. Wszystko to należy wypełniać całym sercem i nakłaniać ku temu swą wolę.
Ten, kto podda się temu z miłością, pilnością i szczerością, rychło znajdzie szczęście i radość" (Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, 1,13).
Podawane przez św. Jana zasady życia wewnętrznego, na pierwszy rzut oka trudne, niewykonalne, są jednak dostępne dla każdego chrześcijanina.
Jest to droga, którą z radością wydeptywały długie szeregi nieznanych nikomu świętych. Jest to droga Karoliny i tych wszystkich, którzy pragnęliby ją naśladować.
- Wyrzeczenie codziennym pokarmem
"Bez wielu wstępów pragnę powiedzieć po prostu i z całą jasnością to, co moja dusza pragnie ci przekazać. Jak długo, Droga Córko, starać się będziesz odnosić nad światem i światowymi poruszeniami zwycięstwa różne od tych, które odniósł nasz Pan i do których na tyle sposobów nas wzywają?
Jakże zachowywał się Ten, który był prawowitym Panem świata, to jednak nie uskarżał się, że nie ma gdzie głowy skłonić! Doznał wielu przykrości i poddał się niesprawiedliwemu wyrokowi. Nikogo jednak nie pozywał na sąd. Nie chciał także przyzywać sądu sprawiedliwości Bożej na tych, którzy Go wydali i ukrzyżowali. Owszem, prosił dla nich o miłosierdzie. W ten sposób pragnął przypomnieć swe słowa:
"Temu, kto chce zabrać ci suknię, daj także i płaszcz".
Nie chcę brać rzeczy w sposób nieroztropnie skrajny i nie ganię tych, którzy się spierają, byleby tylko czynili to w prawdzie, z rozwagą i sprawiedliwością. Tym niemniej twierdzę i powtarzam głośno, piszę, a gdyby trzeba, napisałbym własną krwią, że kto chce być doskonałym i prawdziwym uczniem Chrystusa Jezusa Ukrzyżowanego, powinien w czyn wprowadzić te właśnie pouczenia naszego Zbawiciela.
Ale mógłby ktoś w swej mądrości ludzkiej zapytać; Do czegóż to pragnie się nas doprowadzić? Do tego, abyśmy byli deptani, wyśmiewani, aby szydzono z nas jak z niedołęgów, żeby ludzie grabili nas i odzierali bez najmniejszego słowa protestu z naszej strony?
Otóż właśnie. Tego chcę. I nie ja, ale Chrystus sam. Oto Apostoł Krzyża Chrystusowego woła: "Aż dotąd cierpimy głód, pragniemy, nadzy jesteśmy, policzkują nas" i jeszcze "staliśmy się jak śmiecie tego świata". Tej nauki nie pojmują mieszkańcy Babilonii, ale mieszkańcy Kalwarii zachowują ją i przestrzegają" (Św. Franciszek Salezy, List 1787, wyd. Lyon-Paris 1918, XX, 69-70).
Słowa te pisał św. Franciszek Salezy do niewiasty, która wstąpiwszy do klasztoru była powodem częstych konfliktów. Słowa te są wezwaniem do odnoszenia zwycięstw nie innych niż te, które odnosił Zbawiciel, wezwaniem do cierpliwego znoszenia przykrości i krzyża.
Modlitwa
Chrystus Jezus, zstępując na świat, stał się wzorem wyrzeczenia i ofiary. Uwielbiajmy Go i zanośmy do Niego pokorne błagania: Panie, który przez wyrzeczenie i ofiarę prowadzisz uczniów do coraz doskonalszego zjednoczenia z sobą...
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny daj nam zrozumieć sens wyrzeczenia. Panie, który odrywając wiernych od więzów ziemi dajesz im zdolność zachwycania się wspaniałością nieba...
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny daj nam zrozumieć sens wyrzeczenia. Panie, który wsławiasz swój Kościół, dając mu ludzi heroicznie postępujących za Tobą drogą wyrzeczenia...
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny daj nam zrozumieć sens wyrzeczenia. Panie, który prowadzisz do zbawienia niezliczone rzesze ludzi, dzięki wyrzeczeniom i modlitwie Twoich sług...
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny daj nam zrozumieć sens wyrzeczenia. Panie i Boże nasz, za wstawiennictwem bł. Karoliny, która wszelkie niedogodności i surowość życia przyjmowała ochotnie "dla Boga", pomóż zamieniać drobne niedogodności i wielkie doświadczenia życiowe na coraz pełniejsze świadectwo miłości ku Tobie.
Dzień ósmy
„Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19,12)
(Czystość i dziewictwo)
Z życia Błogosławionej
Małżeństwo i dziewictwo rozumiane są w Kościele jako dwie odmienne drogi życiowe, obydwie piękne i błogosławione. Pierwsza - jest znakiem wierności Boga względem swego ludu, druga - znakiem bliskości królestwa Bożego i sposobem pełniejszego naśladowania Chrystusa.
Na przykładzie życia Karoliny można mówić o mariologicznym znaczeniu dziewictwa: "Chcę być czysta na wzór Matki Najświętszej" - mówiła, kiedy koleżanki opowiadały sobie nawzajem o planach na przyszłość. Takie mariologiczne rozumienie dziewictwa pozostawało w zupełnej harmonii z maryjną pobożnością Karoliny, z jej dziecięcym przywiązaniem do Królowej Dziewic. Oczywiście, znaczenie chrystologiczne dziewictwa - "na wzór Chrystusa" - nie doznaje w ten sposób uszczuplenia, ponieważ dziewictwo na wzór Maryi jest najpełniejszym ofiarowaniem się Chrystusowi.
Pragnienie pozostania czystą, "jak Matka Najświętsza", było dla Karoliny programem na przyszłość - w rozmowie z rodzicami i koleżankami dawała do zrozumienia, że nie ma zamiaru wychodzić za mąż - ale także zadaniem na chwilę obecną. Znamienną jest rzeczą, że w jej obecności rówieśnicy wystrzegali się nieodpowiednich, swobodnych rozmów, tym bardziej przekleństw. Miała szczególny kult do św. Stanisława Kostki,
patrona młodzieży i wzoru czystości. Śmierć w obronie czystości poniosła w czasie przeżywanej przez siebie i odprawianej w parafii nowenny do św. Stanisława.
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Są tacy bezżenni...
Rzekli Mu uczniowie: Jeśli tak się ma sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić. Lecz On im odpowiedział: "Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym jest to dane. Bo są... tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje" (Mt 19,10-12).
Tego rodzaju bezżenność jest wyrazem woli zachowania wolności umysłu, serca i rąk dla budowania królestwa Bożego. Wtedy nie ma rozdzielenia i rozterki, o których mówi św. Paweł w siódmym rozdziale Listu do Koryntian. Wtedy iskry nie rozpraszają się we wszystkich kierunkach, ale jeden płomień miłości wznosi się ku Bogu.
- Kto pragnie zachować czystość, niechaj rozmyśla o Maryi Dziewicy
"Maryja była dziewicą czystą o doskonałej równowadze ducha. Pośród swych zajęć chętnie pełniła dzieła miłosierdzia. Nie pragnęła być zauważana przez ludzi, ale modliła się, aby być godną Bożego spojrzenia. Rozdawała hojnie potrzebującym to, co zbywało z pracy Jej rąk. Nie zajmowała się wypatrywaniem przez okno, ale Jej oczy utkwione były w karty Pisma Świętego.
Modliła się do Boga z całą szczerością i prostotą, czuwając, aby zła myśl nie owładnęła Jej umysłem, czuwając także, by nie ulec ciekawości ani twardości serca.
Panowała doskonale nad swymi uczuciami. Jej wypowiedzi były pełne pokoju, starała się nic złego o nikim nie mówić, nie chciała też czegoś takiego słuchać. Nie była zazdrosna, nie była wyniosła, ale żyła w doskonałej pokorze.
Każdego dnia doskonaliła się w czynieniu dobra. Kiedy budziła się rankiem, postanawiała pełnić czyny doskonalsze od tych, które dotąd wykonywała. Umiała panować nad wymaganiami ciała; nie spała dłużej niż to było konieczne dla nabrania sił, potem oddawała się czytaniu Pisma Świętego.
W słowa prawdy pragnęła być bardziej zasobna niż w chleb widzialny; w miejsce wina używała pouczeń Pisma Świętego.
Sama Ewangelia potwierdza prawdziwość tych stwierdzeń. Kiedy bowiem Archanioł Gabriel został posłany do Nazaretu, przemówił do Niej tymi słowami: "Zdrowaś, Maryjo, znalazłaś łaskę. Pan jest z Tobą". Oto czym jest dziewictwo: kto pragnie zachować czystość, niechaj rozmyśla o życiu Maryi.
Prawdopodobnie św. Paweł osobiście znał życie Maryi i od Niej zaczerpnął wzór i podstawę do wyrażania swojej opinii o dziewictwie. Napisał bowiem do Koryntian: "Co do dziewic, nie mam nakazu Pańskiego, ale wyrażam swoją opinię".
Zauważacie zapewne, że Apostoł mógł tak powiedzieć na podstawie własnych obserwacji - zwłaszcza gdy zdajecie sobie sprawę, że dziewictwo wykracza poza naturę ludzką - ponieważ jedynie w osobie Maryi jego obraz pojawił się na świecie. W rzeczy samej Prawo nie zakazywało zachowania tej cnoty.
A zatem Paweł nie znał waloru dziewictwa na podstawie Prawa. Zalecenia takie zaczerpnął ze sposobu życia Maryi" (Św. Atanazy, O dziewictwie).
W kulturze naszych czasów dziewictwo zostało sprowadzone do sfery seksualnej. Przykład Najświętszej Dziewicy pomaga nam rozumieć je w pełniejszym świetle. Maryja jest Dziewicą, bo jest oddana we wszystkim Bogu i Jego zamiarom. Dziewictwo jest więc synonimem wyłącznej miłości Boga. Toteż dziewictwo, a także czystość w ogóle oddziaływują i tworzą cały wizerunek moralny człowieka.
- Dziewictwo dotyczy także ducha
"Ten, kto głosi, że we wszystkich sprawach należy strzec i miłować czystość, podaje nader słuszne zalecenie. Wielu wszakże twierdzi, że strzeże jej i zachowuje, ale niewielu - aby rzec prawdę - zachowuje ją rzeczywiście.
Kiedy bowiem ktoś powstrzymuje swe ciało od ulegania żądzom, a w innych sprawach nie panuje nad sobą - taki człowiek nie zachowuje czystości.
Co więcej, raczej znieważa ją i to bardzo, bo ulegając złym pragnieniom, zamienia jedną przyjemność na drugą. Również wtedy, kiedy ktoś dzielnie przeciwstawiając się żądzom cielesnym, chlubi się i chełpi umiejętnością opanowania własnego ciała, a drugimi gardzi - nie zachowuje czystości. Taki człowiek oczyszcza skrzętnie zewnętrzną stronę kubka i misy, to jest własne swe ciało, ale serce jego przepełnione jest brudem pychy. Ten, kto wynosi się z powodu swego bogactwa, także nie szanuje czystości. Owszem, znieważa ją bardziej niż ktokolwiek inny, ponieważ znikome pieniądze przedkłada nad to, co w ogóle z niczym nie może być w tym życiu porównane. Całe bowiem bogactwo i wszelkie złoto wobec czystości to jakby garść piasku. Również ten, kto nie bacząc na bliźniego, siebie tylko miłuje i zabiega o własne tylko dobro, nie jest czcicielem czystości. Także on ją znieważa i daleko mu do tych, którzy naprawdę ją zachowują. Znieważa bowiem miłość, która jest duszą czystości, znieważa serdeczną dobroć i ludzkość, które czystość w sobie zawierają.
Nie można wieść życia czystego i dziewiczego, a równocześnie pogrążać się w nieprawości i niewstrzemięźliwości. Nie można chlubić się nieskazitelnością, a zarazem kalać się brudem grzechu. Nie można z jednej strony wyrzekać się przywiązania do spraw tego świata, z drugiej zaś o nie zabiegać i do nich dążyć. Nie. Trzeba, aby cały człowiek wolny był od skażenia i zepsucia." (Metodiusz z Olimpu, Uczta, 11).
Czystość doskonała, czystość w rozumieniu chrześcijańskim nie sprowadza się do jednej lub dwóch cnót, ale obejmuje całe życie moralne. To stwierdzenie Metodiusza z Olimpu (III w.) zachowuje nadal swą świeżość i aktualność.
- Nawrócenie świętego Augustyna
"Mówiłem sobie: "Oto nadeszła chwila, nadeszła chwila". Pojawiły się już słowa decyzji i byłem o krok od jej podjęcia, ale nie podejmowałem.
Wprawdzie nie upadałem w dawne moje grzechy, trwałem jednak i oddychałem w ich pobliżu. Zwlekałem. Już, już, a byłbym doszedł, jeszcze trochę, a osiągnąłbym cel, a przecież nie doszedłem, nie stanąłem u celu. Wstrzymywałem się i wahałem nadal, czy umrzeć dla śmierci i żyć dla życia...
Chwila, w której miałem stać się innym, tym bardziej napawała mnie obawą, im bardziej zbliżałem się do niej. Nie odpychała mnie, nie odwodziła, ale trzymała w zawieszeniu. Powstrzymywały mnie marności i błahostki, moje stare przyjaciółki. Potrącały szatą ciała i cicho mówiły: "Pragniesz nas opuścić? Nie będziemy już więcej z tobą? Od tego momentu ta lub tamta sprawa nie będzie ci już naprawdę dozwolona na wieki?"
Te głosy były już jednak bezsilne. Tam, gdzie kierowałem wzrok, kazywało mi się czyste piękno powściągliwości, pogodne i pełne wdzięku. Igdy drżałem jeszcze przed uczynieniem kroku, całe to czyste piękno zapraszało mnie na wiele sposobów do pójścia bez najmniejszej obawy odrzucenia. Wyciągało ręce, by mnie objąć pośród wielości wspaniałych przykładów. Tylu chłopców i dziewcząt, rzesza młodzieńców, ludzi każdego wieku, wdowy świątobliwe i starsze dziewice: we wszystkich była ta sama czystość, nie bez owocu, ale matka synów radości, a Twa oblubienica. Panie.
Uśmiechała się, aby dodać mi otuchy, jakby chciała powiedzieć: "Nie potrafisz dokonać tego, co uczynili ci i tamte? Albo to z siebie samych mieli taką moc, a nie od Pana? To Pan i Stwórca podarował mi ich. Czemu stoisz w miejscu i nie możesz uczynić kroku dalej? Rzuć się w Jego ramiona; nie obawiaj się, nie cofnie się ani nie pozwoli upaść. Rzuć się z całą ufnością - On przyjmie cię i uzdrowi" (Św. Augustyn, Wyznania, 8).
Zachowanie czystości jest trudne, niemal niewykonalne dla człowieka, który nie liczy na pomoc łaski Bożej. Z pomocą Bożą jednak jest to możliwe na pewno. Wtedy nawet - mówi św. Augustyn - rzecz ta staje się łatwa: "Mogli ci, mogły tamte..."
Modlitwa
Do Boga, jedynej miłości dziewic, zanośmy serdeczne dzięki wraz z Najświętszą Dziewicą wołając: Uwielbiaj, duszo moja, Pana.
- Za liczne przykłady czystego życia, które są umocnieniem naszej słabej woli, za męstwo świętych dziewic - Agnieszki, Cecylii, Karoliny Uwielbiaj, duszo moja, Pana.
- Za wewnętrzne natchnienia, które budzą w nas pragnienie czystości, za pomoc rodziców, wychowawców i przyjaciół Uwielbiaj, duszo moja, Pana.
- Za czyste dziewczęta i chłopców, którym wypadło żyć pośród zepsucia, za Eucharystię, która stanowi dla nich oparcie Uwielbiaj, duszo moja, Pana.
- Za wszystkich, którzy pomimo upadków walczą o czystość w swym życiu, za tych, którzy pięknem i czystością obyczajów zachęcają do ukochania czystości Uwielbiaj, duszo moja, Pana.
- Za tych, którzy złożyli ślub czystości i strzegą wiernie swych zobowiązań, za osoby duchowne, a także świeckie, żyjące pośród nie rozumiejącego ich świata. Uwielbiaj, duszo moja, Pana, Za dar i znak udzielony naszym czasom w osobie bł. Karoliny, za tych, którzy zrozumieją orędzie Boże dla świata w beatyfikacji Karoliny Uwielbiaj, duszo moja, Pana,
Zdrowaś, Maryjo...
Dzień dziewiąty
„Znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34)
(Męczeństwo)
Z życia Błogosławionej
Żołnierz wraz z opierającą się Karoliną doszedł wreszcie do drogi leśnej, która prowadziła w głąb lasu. Na prawo wiodła wąska ścieżka, na lewo rozciągały się tereny bagienne. W tym momencie Karolina podjęła desperacką próbę ucieczki, licząc najwidoczniej na znajomość terenu, na to, że prześladowca będzie miał trudności z pościgiem, i wreszcie, że wydostawszy się z lasu znajdzie się na otwartym polu, co może okazać się zbawienne. Skorzystała z chwili nieuwagi prześladowcy, wyrwała się i pobiegła prosto w kierunku bagien. Biegła tak ok. 800 m. Po drodze zrzuciła buty i przeszkadzającą w biegu kurtkę. Rozwścieczony prześladowca nie dawał jednak za wygraną. W pewnej chwili zbliżył się na tyle, że wymachując szablą dosięgną! głowy dziewczęcia. Karolina odwróciła się i widząc wzniesione do uderzenia ostrze, zasłoniła się ręką, wskutek czego odniosła głęboką ranę na przedramieniu, od pulsu aż do łokcia. Odruchowo spróbowała zatrzymać nieszczęsną broń, chwytając ostrze lewą ręką. Prześladowca jednym szarpnięciem rozciął wszystkie palce i w trakcie szamotania dosięgnął ostrzem nogi w okolicy kolana. Kolejne uderzenie było jeszcze groźniejsze. Od lewego ramienia, w kierunku prawej piersi, głęboko aż, do kości. W końcu, uderzając najwidoczniej, gdzie popadło, rozciął szyję i krtań, powodując obfite krwawienie i niemal natychmiastowej śmierć. Karolina padła martwa na krótko przed godz. 10.00, dnia 18 listopada 1914 r.
Ze skarbca duchowości chrześcijańskiej
- Zwycięstwo Chrystusa daje męczennikom moc zwycięstwa nad śmiercią
"To, że śmierć została pokonana, a krzyż odniósł tak wielkie nad nią zwycięstwo, iż stała się bezsilna i naprawdę martwa, okazuje się dowodnie ze sposobu, w jaki uczniowie Chrystusa pogardzają nią, idąc naprzeciw niej bez obawy, co więcej, depczą ją jak umarłą mocą znaku krzyża i wiary w Chrystusa.
Niegdyś, przed przyjściem Chrystusa, śmierć budziła lęk także u ludzi świętych i opłakiwano umarłych. Teraz jednak, kiedy Zbawiciel powstał z martwych, śmierć nie wywołuje tak wielkiej bojaźni. Wszyscy wierzący w Chrystusa depczą ją niby śmiecie i wolą raczej umrzeć niż zaprzeć się wiary w Chrystusa. Wiedzą bowiem dobrze, że umierając nie giną, ale żyją i stają się niezniszczalni dzięki zmartwychwstaniu.
Diabeł, który niegdyś zadręczał nas śmiercią, sam jakby obumarł, albowiem narzędzie udręki zostało mu wydarte. Świadczy o tym fakt, iż ludzie, zanim uwierzyli w Chrystusa, uważali śmierć za coś strasznego i bali się jej. Kiedy jednak doszli do wiary i przyjęli orędzie Chrystusa, lekceważą ją tak bardzo, że ochotnie idą na jej spotkanie, aby zaświadczyć o zmartwychwstaniu, które Chrystus jej przeciwstawił.
Nawet dzieci, przynajmniej gdy o wiek idzie, wyruszają odważnie naprzeciw śmierci. Występują przeciw niej nie tylko mężczyźni, ale i niewiasty. Śmierć stała się tak słaba, że nawet niewiasty, które niegdyś dawały się jej zwodzić, szydzą z niej jak z tego, kto umarł i przeminął. Podobna jest do okrutnego tyrana, którego król pokonał: związany za ręce i nogi jest przedmiotem szyderstw ze strony wszystkich przechodniów. Już nie lękają się jego szaleństwa i okrucieństw, dzięki królowi, który zwyciężył. W ten sposób śmierć, zwyciężona i podana na wzgardę przez Chrystusa ukrzyżowanego, związana za ręce i nogi, deptana jest przez tych, którzy są w Chrystusie i do Niego przychodzą. Dając świadectwo o Chrystusie, szydzą z niej i odczytują głośno wypisany na nią wyrok: "Śmierci, gdzie jest twoje zwycięstwo? Gdzie jest, o śmierci, twój oścień?" (Św. Atanazy, O wcieleniu Słowa, 27).
Św. Atanazy, nieugięty biskup Aleksandrii (III/IV w.), wyjaśnia w tych słowach, skąd bierze się gotowość na śmierć za wiarę. Otóż, jeśli człowiek przyjmuje śmierć bez lęku, dzieje się tak dlatego, iż Chrystus odniósł zwycięstwo nad śmiercią i przyobiecał zmartwychwstanie tym, którzy wierzą w Niego. Dzięki tej wierze człowiek staje się silniejszy od śmierci.
- Męczennik jest znakiem Boga dla ludzi
"Podobnie jak radujemy się narodzeniem, a smucimy śmiercią naszego Pana Jezusa, tak też w stopniu odpowiednio mniejszym radujemy się i smucimy z powodu śmierci męczenników. Smucimy się z powodu złości świata, która ściągnęła na nich śmierć; radujemy się natomiast, że oto ktoś nowy zaliczony został do grona świętych w niebie dla chwały Boga i dla zbawienia ludzi.
I nie sądźmy, bracia, że męczennik to taki dobry chrześcijanin, który został zabity: w takim wypadku należałoby nam tylko płakać! Nie sądźmy także, że jest to po prostu dobry chrześcijanin, który zaliczony został do grona świętych w niebie: wówczas należałoby się jedynie cieszyć.
Tymczasem nasz smutek i nasza radość nie są ze świata. Chrześcijański męczennik to nie przypadek. Święci nie są bynajmniej wynikiem zbiegu okoliczności. Tym bardziej męczeństwo chrześcijanina nie może być wynikiem woli człowieka, który zapragnął zostać męczennikiem, tak jak starając się i zabiegając o to usilnie, można zdobyć władzę nad innymi. Ambicja potęguje pragnienie rządzenia. Działa za pomocą podstępu, oszustwa, przemocy. W niebie tak nie jest.
Męczennik, święty, jest zawsze wyrazem Bożego planu. Jest przejawem Jego miłości względem ludzi, po to, aby ich upomnieć, sprowadzić i poprowadzić ku Stwórcy. Męczeństwo nie jest nigdy wynikiem planu człowieka, ponieważ prawdziwy męczennik to ten, który stał się narzędziem Boga, który zatracił swoją wolę w woli Boga, a właściwie nie zatracił, ale odnalazł, ponieważ w poddaniu się woli Bożej odnalazł wolność" (T.S. Eliot, Mord w katedrze, Interludium).
Bóg jest wielki i w obliczu wyboru pomiędzy Nim a kimś lub czymś innym nie ma miejsca na zastanawianie się. Najbardziej objawia się to w męczeństwie. Jeśli nawet niewielu dostępuje tej szczególnej łaski, to jednak każdy człowiek powinien ożywiać w sobie gotowość, a nawet przygotować się do tego przez "drobne męczeństwa", którymi są powszednie niedogodności i cierpienia. Taki właśnie jest sens znaku, którym jest chrześcijanin - męczennik.
- Prawda Pańska trwa na wieki
"Podobnie jak zbrodnią jest burzyć pokój tam, gdzie panuje prawda, tak jest przestępstwem pozostawać bezczynnym tam, gdzie zwalcza się prawdę. Jest zatem czas, kiedy pokój jest sprawiedliwy, i czas, kiedy jest on niesprawiedliwy. Napisane jest, że istnieje czas wojny i czas pokoju; jedno i drugie w zależności od postawy wobec prawdy. Nie istnieje jednak czas prawdy i czas błędu; owszem, napisane jest, że prawda Pańska trwa na wieki! Dlatego Jezus Chrystus, który powiedział, że przyszedł, aby przywrócić pokój, powiada także, że przyszedł, aby przynieść miecz. Nie powiedział jednak, że przyszedł przynieść prawdę i kłamstwo" (B. Pascal, Myśli, 949).
Ten, kto służy sprawiedliwości i prawdzie, musi umieć sprzeciwić się niesprawiedliwości i kłamstwu. Dlatego chrześcijanin nie może spodziewać się sympatii ze wszystkich stron, owszem, musi być przygotowany na znoszenie niesprawiedliwości. To właśnie spotkało Mistrza i to spotyka także uczniów.
Modlitwa
Panie, błagamy Cię dziś
za prześladowanych dla imienia Twego,
za obrzucanych nienawiścią, kłamstwami i niechęcią,
za usuwanych z pracy i więzionych,
za tych, którzy bardzo się boją,
i tych, co nie boją się wcale.
Panie, za przyczyną bł. Karoliny-męczennicy
Daj im odczuć Twoją kojącą obecność.
Prosimy za tych,
którzy cierpią za wierność Twoim przykazaniom,
za wyśmiewanych i przegranych w oczach świata,
za udręczonych i oszukanych,
za tych, którzy walczą,
nie doczekawszy się rychłej sprawiedliwości,
i tych, co krzywdę swą powierzyli Bogu.
Panie, za przyczyną bł. Karoliny-męczennicy
Daj im odczuć Twą umacniającą obecność.
Błagamy za wszystkich,
którzy cierpią niesprawiedliwość i przemoc,
za ludzi starych, którym odmówiono lat spokoju,
za dzieci, które nie doznają ciepła rodzinnego,
za skrzywdzonych moralnie i materialnie,
za tych, którzy krzywdzą,
i tych, którzy nie wiedzą, co czynią.
Panie, za przyczyną bł. Karoliny-męczennicy
Daj im odczuć Twoją potężną obecność.
Zdrowaś, Maryjo...
Rozważanie tajemnic różańcowych z bł. Karoliną
Tajemnice Radosne
I Zwiastowanie
Z jakim przejęciem powiedziałaś Matko „fiat” – niech się stanie; z jakim strachem w sercu, by powierzone zadanie wypełnić jak najlepiej? Tak i Ona – Błogosławiona Karolina – z jakim przejęciem adorowała Chrystusa. Nie tylko tego uobecnianego w Kościele podczas Mszy Świętej, ale przede wszystkim Tego Chrystusa, który mieszka w każdym człowieku, stworzonym przecież na obraz i podobieństwo Boga. Najświętsza Matko i błogosławiona Karolino – uproście nam łaski, o które prosimy rozważając Radosne Tajemnica Różańca Świętego.
II Nawiedzenie Świętej Elżbiety
Mimo trudu i dalekiej drogi idziesz Matko do Elżbiety. Idziesz do krewnej, której jeszcze trudniej. Ale nie idziesz tam sama, niesiesz przecież pod sercem Tego, który odkupi świat, przez którego „wyjdą na jaw zamysły serc wielu”. Tak i Błogosławiona Karolina, mimo rodzinnego trudu, mnóstwa obowiązków, idzie do ludzi. Tak jak Maryja Elżbiecie, tak Błogosławiona Karolina niesie światu Chrystusa. I jak Maryja – słowem i czynem uwielbia Pana.
III Narodziny Jezusa w Betlejem
W chłodzie, barłogach, niewygodzie. Tak przychodzi na świat Zbawiciel – „błogosławiony i jedyny Władca, Król królujących i Pan panujących”, którego chwała ma się objawić, którego nauka żywa będzie przez przeszło 2000 lat. Tak w małej izdebce, codziennie w chłodzie i niewygodach klęczała Ona – błogosławiona Karolina i zapraszała Chrystusa na świat. Przez Nią mógł przyjść do innych ludzi.
IV Ofiarowanie Jezusa w Świątyni
Ofiarowanie w świątyni Jezusa – Syna Bożego w Domu Ojca. Symeon przepowiedział Ci o Matko cierpienie, przeniknięcie duszy mieczem. Wszystko jednak miało się stać, aby mogły się wypełnić Pisma i słowa wypowiedziane przez Proroków. I Ona – błogosławiona Karolina – ofiarujące się bezgranicznie i codziennie Bogu, w codziennej, długiej wieczornej modlitwie, w wypełnianiu swych obowiązków, po prostu – w swoim życiu.
V Znalezienie Jezusa w świątyni
Najświętsza Matka szuka swego Syna… Szuka wszędzie – i znajduje Go „w tym, co należy do Jego Ojca”. Tak błogosławiona Karolina szukała Jezusa – nie tylko wśród krewnych i znajomych, ale także wśród tych, którzy Go nie znali – szukała tej cząstki Chrystusa, której nie każdy jest świadom, lecz którą każdy człowiek nosi w sobie.
Tajemnice Światła
I Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
Jezus dał nam wzór. On, bez winy, dał się ochrzcić, aby wskazać na wielką wartość chrztu. Z radością przyjmuje do wspólnoty Kościoła każdego nowoochrzczonego. I pewnego dnia Ty również, Karolino, zostałaś przyniesiona do chrztu, a tym samym stałaś się Dzieckiem Bożym. Bóg miał już swój plan wobec Ciebie, a Ty przyjęłaś go i aż do końca życia wypełniałaś w duchu pokory.
II Objawienie się Jezusa na weselu w Kanie
„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5b). Te słowa, Karolino, znałaś bardzo dobrze, toteż Twoje życie było spełnianiem tylko i wyłącznie woli Bożej. Twoje czyste serce nie miało najmniejszego zamiaru czynienia czegoś samo z siebie, a każdy Twój czyn był odpowiedzią na wolę Bożą, którą rozpoznawałaś szczególnie w Słowie Bożym. Ucz nas, Karolino, posłuszeństwa Słowu Bożemu!
III Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia
Gorliwa Nauczycielko dzieci! One szły za Tobą, jak niegdyś tłumy za Chrystusem, a Ty siadałaś z nimi pod samotną gruszą i przekazywałaś młodszym to wszystko, czym żyło Twoje serce, pałające ogromną miłością do Chrystusa. Z gorliwością iście Apostolską rozgłaszałaś Królestwo Boże. Błogosławiona Karolino, ucz nas głosić Królestwo nie tylko słowami, ale przede wszystkim przykładem naszego życia.
IV Przemienienie na Górze Tabor
Wiele godzin spędzanych na kolanach w kościele i w domu, przed obrazami Jezusa i Jego Najświętszej Matki przemieniały nieustannie Twoje serce. Kiedy wstawałaś od modlitwy nie można było przejść obok Ciebie nie zauważając, jak bardzo całą swą osobą promieniowałaś blaskiem owej słodkiej zażyłości, która Cię łączyła z Twym Oblubieńcem Jezusem. On przemieniony na Górze Tabor, udzielał Ci tej jasności, byś ją niosła do swych najbliższych.
V Ustanowienie Eucharystii
Czymże byłoby Twe życie, Karolino, bez Eucharystii… Jakże wielkiej słodyczy musiała doznawać Twa dusza, kiedy w pełni łączyła się ze swym Mistrzem podczas Mszy Świętej! Czerpałaś z tego Boskiego Źródła codziennie. 18 listopada 1914 Chrystus postanowił, że nie weźmiesz udziału w Ofierze Eucharystycznej, ale za to złożysz mu ofiarę ze swego życia. Ostatni Twój dzień na ziemi bez Eucharystii, bo Chrystus czekał już na Ciebie w niebie.
Tajemnice Bolesne
I Modlitwa w Ogrójcu
O Jezu, Ty klęczałeś całą noc zatopiony w nieustającej modlitwie zanoszonej do Ojca. I zostałeś wysłuchany dzięki swej uległości.
Maryjo! Jezus w Ogrójcu, tak jak Ty w chwili zwiastowania wypowiedział Bogu Ojcu swoje „fiat” – „nie jak Ja chcę, ale jak Ty”. Pokora, cichość, cierpliwość, kropla krwawego potu – z miłości do mnie. I błogosławiona Karolina – codziennie modliła się za grzeszników – jak Jezus w Ogrójcu. Codziennie też wypowiadała Bogu swoje „fiat” – „nie jak ja chcę, ale jak Ty chcesz, Boże!”
II Ubiczowanie Jezusa
Jezus cierpiał niesłusznie, jednak „podał grzbiet swój bijącymi i policzki Jego rwącym Mu brodę”. Ludzie mieli Go za nic, a to przecież nie kto inny jak Chrystus ich odkupi!
Błogosławiona Karolina zaś, gdy dopełniały się godziny jej ziemskiego, jakże krótkiego – po ludzku rachując – życia, przyjęła odważnie to, co spadło na nią tak nagle – i pomyślnie przeszła sprawdzian wierności Bogu na ziemi.
III Cierniem Ukoronowanie Pana Jezusa
Logika Ewangelii: „Gdy Cię uderzą w policzek – nadstaw i drugi. Kiedy Cię ubiczują – przyjmuj i koronę z cierni”. Jezus zostaje ukoronowany jeszcze na ziemi, choć dopiero
po Jego śmierci ludzie przyznają, że „prawdziwie, Ten był Synem Bożym”, Królem. I Ona – błogosławiona Karolina, która zawsze stosowała logikę Ewangelii w życiu, nigdy nie lękała się nadstawić drugiego policzka. To Ona szła 2000 kroków, gdy ktoś prosił o 1000, oddawała szatę, gdy ktoś prosił o płaszcz. Ale do końca też wytrwała, bo tylko „ten, kto wytrwa do końca, będzie zbawiony” (Mt 10,22b).
IV Droga Krzyżowa Pana Jezusa
Droga Krzyżowa – droga naszego zbawienia. Jezus niesie Krzyże, nie tylko swój, bo przecież On nic złego nie uczynił. Jezus niesie nasze krzyże – Twój i mój: krzyże lenistwa, przekleństw, kłamstw…
A Ona, Karolina – jak Szymon z Cyreny, Weronika czy wreszcie jak Ty, Matko – pomagała w drodze krzyżowej każdego człowieka. Wspierała słowem, ocierała zakrwawioną twarz, brała na swe ramiona część ciężaru codziennego życia innych.
V Śmierć Pana Jezusa na krzyżu
„Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć” (1 Kor 15,25-26). Jezus powiedział jeszcze w kazaniu na górze: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Jakże głęboko zapadły te słowa w sercu Karoliny! A jeszcze głębiej: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą” (Mt 10,28a). Ona także konała w obecności łotra który się nie nawrócił. Jej także było ciężko, a jednak się nie poddała. Ustrzegła wiary, nadziei, godności, wystąpiła w dobrych zawodach i to dla Niej odłożono wieniec zwycięstwa, który w chwili Jej męczeńskiej śmierci oddał Pan, Sprawiedliwy Sędzia. Dziękujemy Ci, o Karolino, za tak świetlany przykład!
Tajemnice chwalebne.
I Zmartwychwstanie Pana Jezusa
Jezus jeszcze przed swoim zmartwychwstaniem obiecywał nam: „ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia” (J 5,29). Karolina po zdanym egzaminie z życia, na sądzie po śmierci stanęła zapewne między owcami, po prawej stronie Pasterza. Usłyszała także słowa: „Pójdźcie, Błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt 25,34b). Karolino, Błogosławiona Ojca! Wypraszaj nam łaskę, byśmy przez mękę i krzyż Chrystusa do chwały zmartwychwstania byli doprowadzeni.
II Wniebowstąpienie
„Po tych słowach (Jezus) uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu”(Dz 1,9). Teraz, jako Zmartwychwstały czeka wraz z Ojcem na tych, którzy wypełniali Jego Przykazania, którzy przeszli przez życie na wzór Jezusa – „dobrze czyniąc” ludziom. Wiemy, Karolino, że gdy będziemy naśladować przykład Twojego życia pewną drogą dotrzemy do momentu spotkania się z Tobą w niebie.
III Zesłanie Ducha Świętego
„Sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane” (Mdr 4,7-9). O Błogosławiona Karolino – Twój młody wiek dodaje otuchy młodym. Duch Święty napełnił Cię Mądrością i innym Darami tak, że mogłaś głosić Chrystusa już od najmłodszych lat. Dzieci lgnęły do Ciebie, bo otwarta na Ducha , użyczając Mu swoich ust, dawałaś Mu mówić przez siebie. Karolino, Skarbnico Darów Ducha Świętego – wspieraj wszystkich młodych w dawaniu świadectwa swoim życiem!
IV Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
Po wszystkich swoich trudach wraz z ciałem i duszą została wzięta do nieba, aby tam być Nieustającą Wspomożycielką Wiernych. Ona wspomagała Twoje modlitwy, Karolino, a teraz Ty sama możesz orędować za nami. Patronko Młodzieży – powierzamy się opiece Twojej i Twej Najlepszej Matki!
V Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową Nieba i Ziemi
„Nawet Trójca Święta szanuje Ciebie, bo najwyższe miejsce dała Ci w niebie, posadziła najbliżej siebie”. Maryjo! Jesteś oto Królową Nieba i Ziemi. Wzór Twej świętości pociąga wielu – pociągnął także błogosławioną Karolinę. Ukoronowała ją czystość, której najdoskonalszy wzór znalazła w Tobie.
Męczennico w obronie czystości, oddajemy Twej opiece serca całej polskiej młodzieży, by potrafiły wytrwać w czystości.
Litanijne rozważania Pana Józefa Trytka
Kyrie elejson- zmiłuj się nasz Panie!
Chryste elejson - wysłuchaj błaganie!
Kyrie elejson- niechaj tak się stanie.
Zmiłuj się Ojcze- Świata Stworzycielu,
Zmiłuj się Synu- nasz Odkupicielu,
Umocnij Duchu – nasz Pocieszycielu.
Okaż nam litość Święta Trójco Cała.
Zmiłuj się, Zmiłuj! Tobie wieczna Chwała.
Matko Niebieska do Ciebie wzdychamy!
O Twoją pomoc żarliwie błagamy,
By Pan darował nasze ciężkie winy,
Przez wstawiennictwo świętej Karoliny,
Której zanosim o litość błaganie:
Prośby do Boga składając w litanię.
I
Bożą Świątynią jest człowieka Ciało,
Na Boży obraz stworzone zostało;
Ażeby z grzechów odkupić człowieka
Sam Bóg się w ciało ludzkie przyobleka.
Strzegła czystości jako oka źrenicy,
Dla jej obrony własną krew przelała,
Więc Karolinie Świętej męczennicy
Pragnę powierzyć czystość mego ciała.
Ona jest miarą prawdziwej miłości,
Bym jej nie splamił złymi uczynkami,
O męczennico w obronie czystości
Módl się za nami.
II
Każdy kto dotknął krzyża tajemnicy,
Tak jak dotknęli Święci męczennicy,
Chrystusowego zna wartość cierpienia,
Które się stało ceną Odkupienia.
W krzyż Chrystusowy stale zapatrzona,
Jezusa szczerze sercem ukochała,
Jej śmierć męczeńska była przeznaczona,
Bo drogą krzyża do nieba iść chciała.
Kiedy cierpienie do nas się przybliża,
Spraw byśmy w bólu nie zostali sami.
-Chrystusowego Apostołko Krzyża
Módl się za nami.
III
Wiele tajemnic w różańcu się kryje;
Radości, chwały światło z niego bije,
Ale najwięcej tajemniczych treści
Skrywa różaniec wśród ziaren boleści.
Z różańcem nigdy się nie rozstawała,
Była z nim w chacie, w kościele, pod gruszą,
W godzinie śmierci też go odmawiała,
Zanim do nieba poszła z czystą duszą.
Różaniec zawsze chroni nas od złego,
By świat nas nie zwiódł swymi pokusami
-Wierna Czcicielko Różańca Świętego
Módl się za nami.
IV
Krzyż Chrystusowy jest miarą miłości,
A miłość miarą wiecznej szczęśliwość.
Z miłości posłał Bóg Swego Syna
To Ewangelia, to Dobra Nowina!
Pod gruszą dzieci prawdy nauczała,
Lecz nie dlatego świadkiem prawdy była,
Że dobrze Świętą Ewangelię znała,
Lecz, że świętością Ewangelii żyła.
By się mógł podnieść z wielkiego upadku
Człek powalony ciężkimi grzechami;
O niestrudzony Ewangelii Świadku!
Módl się za nami.
V
Wiara iść musi w parze z uczynkami,
Które miłości stają się darami;
Gdy ktoś na miłość swe serce zawiera
To wiara w sercu jego obumiera.
Przypatrzmy się więc świętej Karolinie,
Jak się modliła i jak pracowała;
Wiara się u niej objawiła w czynie,
Przez który chwałę Nieba otrzymała.
Wszak bez uczynków wiara nic nie może;
Byśmy karmili wiarę uczynkami,
Ty Karolino wiary żywej wzorze,
Módl się za nami.
VI
Cóż piękniejszego może być na ziemi
Niż kwiat, co w słońcu barwami się mieni?
Cóż piękniejszego niźli życie czyste,
Które nam daje szczęście wiekuiste?
Jej czyste życie było lilii kwiatem;
Jej śmierć męczeńska była ściętą różą;
Lecz zło nie może panować nad światem,
Gdy czyste serca za przykład nam służą.
Tyś pośród wielu brudów na tym świecie
Czysta, jak lilia pomiędzy cierniami!
Najcudowniejszy polskiej ziemi kwiecie
Módl się za nami.
VII
Sam Bóg w świątyni ma swoje mieszkanie
Dlatego człowiek musi mieć staranie
O kościół, bowiem przyjdzie na każdego
Kres i zapuka dla Domu Bożego.
Dbała o wszystkie miejsca uświęcone;
Stroiła krzyże, kapliczki kwiatami,
Na ołtarz lilie kładła ulubione,
Świątynię Pańską wspierała darami.
Kto dba o kościół wiele dobra czyni,
W godzinie śmierci wspomóż go łaskami;
Ty opiekunko troskliwa Świątyni
Módl się za nami.
VIII
Gdy przyzywamy Bożego Imienia
W słowach wdzięczności, prośby, uwielbienia,
Ślemy modlitwę do samego Nieba,
Choć Bogu słów tych przecież nie potrzeba.
Modlitwa zawsze sił jej dodawała;
Gdy pracowała ciężko w pocie czoła,
Gdy się cieszyła i kiedy cierpiała,
Taka jej była modlitewna szkoła.
O Karolino! Naucz nas ufności,
Która modlitwy staje się słowami.
Wzorze prawdziwej chłopskiej pobożności
Módl się za nami.
IX
Jak głodny człowiek łaknie kromki chleba
Tak i dobroci ludzkiej mu potrzeba;
Tą prostą prawdę uzmysławiasz sobie
W cierpieniu, w smutku, w bólu i w chorobie.
Mówiono o niej anioł nie dziewczyna,
Kiedy spieszyła z pomocą w potrzebie;
Dobrą i świętą była Karolina,
Zawsze gotową ofiarować siebie.
Przypatrzmy się dziś powołaniu swemu!
Na ile dzielić chcemy się dobrami?
Ty nie strudzona w posłudze bliźniemu
Módl się za nami.
X
Prawo kamiennych tablic nakazuje,
Że ten kto ojca i matkę szanuje
Szczęśliwie będzie żył przez długie lata,
Bo taka Boga Ojca jest zapłata.
Znała na pamięć słowa dekalogu
I wypełniała wszystkie przykazania
Posłuszna woli rodziców i Bogu
Jest dla nas wzorem do naśladowania.
Dar rodzicielstwa i trud wychowania,
Tych długów nigdy nie spłacimy sami;
Rodziców ucząc nas poszanowania
Módl się za nami.
XI
Którą z dróg wybrać, aby dojść do celu?
Jezu mój mistrzu i nauczycielu
Ty mnie poprowadź, jesteś moim Bogiem
Troskliwym Ojcem, Boskim Pedagogiem
Gorliwie wiejskie dzieci nauczała
W polu pod gruszą lub u stryja w domu,
Przekazać wiedzę wspaniale umiała
Bez wyższych studiów, kursów i dyplomu.
Spraw byśmy wiedzę poznawali wszelką,
Ciesząc się Ducha Świętego darami;
Gorliwą jesteś wszak nauczycielką
Módl się za nami.
XII
Kościół to jedność- wspólnota duchowa;
Święty Dom Boży -wspólnota domowa.
Miłość i Chrystus to jego filary
I my strzegący depozytu wiary.
Wzrastała w domu prawdziwej miłości,
Mówiąc inaczej w domowym kościele,
Który stworzyli jej rodzice prości,
A ona miała udział w tymże dziele.
Gdy Święty Kościół dziś o jedność woła,
Złącz nas w rodzinach miłości więzami,
Ty domowego strażniczko kościoła
Módl się za nami.
XIII
Pracując zawsze robisz coś dobrego,
Więc się nie pytaj, co będziesz miał z tego,
Jakie korzyści da ci Twoja praca,
Ważne, że Ciebie duchowo wzbogaca.
Od lat najmłodszych ciężko pracowała,
W domu i w polu i na pańskiej roli,
Całym się sercem pracy oddawała
Posłuszna Bogu i rodziców woli.
Twa praca była drogą do świętości.
My chcemy kroczyć Twoimi drogami.
Ty któraś wzorem jest pracowitości
Módl się za nami.
XIV
Jakich wartości człowiek poszukuje?
Czego najbardziej światu dziś brakuje?
Źródeł energii? Lekarstw?, Pożywienia?
Jan Paweł twierdził, że ludzi sumienia!
Gdzieś się zapodział świat dawnych wartości;
Gdy słowo honor, jeszcze coś znaczyło
To dla obrony człowieczej godności
Nawet i życie oddać warto było.
Gdy wokół tyle jest niegodziwości
Potrzebny światu człowiek z zasadami;
Przykładzie zwykłej ludzkiej uczciwości
Módl się za nami.
XV
Wszyscy się zgodzą i nikt nie zaprzeczy,
Że marzą nam się zawsze dobre rzeczy.
Dobry samochód albo dobra praca
Albo to, co nas duchowo wzbogaca.
Owo odwieczne dobroci pragnienie
Nadzieją przecież dobra jest wiecznego,
Bo świętym pragnie być Boże stworzenie
I w Niebie szczęścia oczekuje swego.
Jak gwiazda, która się na niebie złoci
Pokój zwiastując między narodami
Tyś apostołem prawdziwej Dobroci
Módl się za nami.
XVI
Wiele nam prawdy mówi o człowieku
Kaplica ofiar dwudziestego wieku.
Tam w ciszy wokół trumien Karoliny
Czuwają młodzi chłopcy i dziewczyny.
Zginęli śmiercią tragiczną w młodości,
Lecz pamięć o nich przecież nie zaginie,
Dzięki modlitwie naszej i miłości
Chrystusa, dzięki świętej Karolinie.
Ty, która tulisz bitych, poniżonych
I współbolejesz z ofiar rodzinami;
Pocieszycielko wrażliwa skrzywdzonych
Módl się za nami.
XVII
Gdy ciemność nocy żeglarzy ogarnie,
Nadzieją dla nich są morskie latarnie.
Gdy się zagubisz i żyjesz bez celu,
Chciałbyś zobaczyć światełko w tunelu.
Tym światłem bądź mi święta Karolino
I spraw bym nigdy nie lękał się złego;
A choćbym kroczył i ciemną doliną-
Pan mym Pasterzem nie brak mi niczego.
Daj moc słabnącym, pokrzep utrudzonych
Pomóż ze złymi zerwać skłonnościami;
Ty, która jesteś Światłem Zagubionych
Módl się za nami.
XVIII
Przyjaciel to ktoś dla nas bardzo ważny!
To człowiek szczery, szlachetny, odważny,
Który pomaga, na wdzięczność nie czeka;
Przyjaźń największym jest skarbem człowieka.
Była otwarta i bardzo lubiana,
Gdyż się dzieliła smutkiem i weselem;
Przez rówieśników bardzo szanowana,
Lecz tylko Jezus był jej przyjacielem.
Z Chrystusem przeszłaś drogę swojej kaźni,
Takimi przyjaźń rządzi się prawami;
Ty, któraś wzorem jest szczerszej przyjaźni
Módl się za nami.
XIX
Głos rozciął ciszę, jak miecz archanioła;
Pracować będziesz musiał w pocie czoła,
Jak ojciec Adam na kawałek chleb,
By żyć na ziemi pracować potrzeba.
Od lat najmłodszych ciężko pracowała;
Na ojców roli, a także we dworze,
Gdy mniej zrobiła zapłaty nie brała
Mówiąc, że Boga oszukać nie może.
Ty która znałaś smak chłopskiej niedoli,
Obdaruj polska wieś swymi łaskami;
Patronko tych co pracują na roli
Módl się za nami.
XX
Pierścień jest znakiem wyznanej miłości,
Lilia symbolem panieńskiej czystości.
Kto pierścień z lilią komuś ofiaruje,
Tym samym czystą miłość pieczętuje.
Gdy zdecydują chłopak i dziewczyna
Przyjąć wzajemnie dar tego pierścienia,
To ich wspomaga święta Karolina,
A miłość czyste serca opromienia.
Młodym szczególna pomoc się należy,
Bo młodzi pragną żyć ideałami;
O Karolino! -Patronko młodzieży
Módl się za nami.
XXI
Świętość osiągnąć trzeba tu na ziemi!
I my możemy też zostać świętymi!
Bóg nas powołał wszakże do świętości,
Byśmy z Nim trwali w wiecznej szczęśliwości.
Droga do nieba to najprostsza droga,
Przez którą przeszło ludzi świętych wielu;
Ty Karolino prowadź nas do Boga,
Z Tobą na pewno dojdziemy do celu.
Gdy przyjdzie Jezus sądzić świat z miłości,
Oby nas zastał z czystymi sercami
Tyś przewodniczką w drodze do świętości
Módl się za nami.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
- przepuść nam Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
-wysłuchaj nas Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata
-zmiłuj się nad nami!
Liturgia Godzin
II CZYTANIE
LG tom IV: Własne, str. D 2020, s. 381-384
Z homilii papieża Jana Pawła II w dniu beatyfikacji bł. Karoliny
(AAS 80 [1988] 412-415)
Pan moim dziedzictwem, moim przeznaczeniem
Orędzie Ośmiu Błogosławieństw, siejba Bożej Ewangelii, idzie przez stulecia. W czasie jubileuszu przypomnieliście skrupulatnie wszystkie osoby, miejsca i czasy, poprzez które tchnął w waszych wspólnych dziejach ten sam Duch Prawdy, który objawił się Apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy pod postacią ognistych języków.
I oto za naszych czasów, w tym stuleciu, jeszcze jeden taki ognisty język Ducha Prawdy, Parakleta, zatrzymał się nad postacią prostej, wiejskiej dziewczyny: "Bóg wybrał właśnie to, co niemocne, aby mocnych poniżyć, aby zawstydzić mędrców".
Czyż Święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to. Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości. Potrzebny jest nam wszystkim, starym i młodym. Chociaż ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać błogosławioną, swoim życiem i śmiercią mówi przede wszystkim do młodych. Do chłopców i dziewcząt. Do mężczyzn i kobiet. Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała, które wprawdzie na tym świecie podlega śmierci, jest zniszczalne, jak i jej młode ciało uległo śmierci ze strony zabójcy, ale nosi w sobie, to ludzkie ciało, zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma osiągnąć w Bogu wiecznym i żywym, osiągnąć przez Chrystusa.
Tak więc Święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym "dla nas i dla naszego zbawienia", to znaczy równocześnie świadczyć o tej godności, jaką człowiek ma wobec Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie człowiek ma w Chrystusie. Karolina Kózkówna była świadoma tej godności. Świadoma tego powołania.
Psalm responsoryjny pozwala nam niejako odczytać poszczególne momenty tego świadectwa. Tego męczeństwa. Czyż to nie ona tak mówi, ona, Karolina? "Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się u Ciebie, mówię Panu: Tyś jest Panem moim". Czyż to nie ona mówi poprzez słowa Psalmisty? W momencie straszliwego zagrożenia ze strony drugiego człowieka, wyposażonego w środki przemocy, chroni się do Boga. A okrzyk "Tyś jest Panem moim" oznacza: nie zapanuje nade mną brudna przemoc, bo Ty jesteś źródłem mej mocy - w słabości. Ty, jedyny Pan mojej duszy i mego ciała, mój Stwórca i Odkupiciel mego życia i mojej śmierci. Ty, Bóg mojego serca, z którym nie rozstaje się moja pamięć i moje sumienie.
"Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mnie nie zachwieje. Bo serce napomina mnie nawet nocą". Tak Psalmista. I tak Karolina w momencie śmiertelnej próby wiary, czystości i męstwa.
Jakbyśmy szli po śladach ucieczki tej dziewczyny, opierającej się zbrojnemu napastnikowi, szukającej ścieżek, na których mogłaby pośród tego rodzimego lasu w pobliżu jej wsi ocalić życie i godność. "Ty ścieżkę życia mi ukażesz". Ścieżka życia. Na tej ścieżce ucieczki został zadany ostatni, zabójczy cios. Karolina nie ocaliła życia doczesnego. Znalazła śmierć. Oddała to życie, aby zyskać Życie z Chrystusem w Bogu. W Chrystusie bowiem, wraz z sakramentem chrztu, który otrzymała w kościele parafialnym w Radłowie, zaczęło się jej nowe Życie. I oto padając pod ręką napastnika, Karolina daje ostatnie na tej ziemi świadectwo temu Życiu, które jest w niej. Śmierć cielesna go nie zniszczy. Śmierć oznacza nowy początek tego Życia, które jest z Boga, które staje się naszym udziałem przez Chrystusa, za sprawą Jego śmierci i zmartwychwstania.
Ginie więc Karolina. Jej martwe ciało dziewczęce pozostaje wśród leśnego poszycia. A śmierć niewinnej zdaje się odtąd głosić ze szczególną mocą tę prawdę, którą wypowiada Psalmista: "Pan jest moim dziedzictwem, Pan jest moim przeznaczeniem. To On mój los zabezpiecza". Tak. Karolina porzucona wśród lasu rudziańskiego jest bezpieczna. Jest w rękach Boga, który jest Bogiem Życia. I męczennica woła wraz z Psalmistą: "Błogosławię Pana".
Dziecko prostych rodziców, dziecko tej nadwiślańskiej ziemi, "Gwiazdo" twojego ludu, dziś Kościół podejmuje to wołanie twojej duszy, wołanie bez słów i nazywa Ciebie błogosławioną! Chrystus stał się twoją "mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem". Stał się twoją mocą. Dziękujemy Chrystusowi za tę moc, jaką objawił w twoim czystym życiu i w twojej męczeńskiej śmierci.
RESPONSORIUM
Mt 5, 8. 10. 12; Ps 149, 1
- Błogosławieni czystego serca, † albowiem oni Boga oglądać będą. / Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, / albowiem do nich należy królestwo niebieskie. * Cieszcie się i radujcie, / albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie.
- Śpiewajcie Panu pieśń nową, głoście Jego chwałę w zgromadzeniu świętych. W. Cieszcie się i radujcie, / albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie.
ANTYFONA DO PIEŚNI ZACHARIASZA
Błogosławiona dziewica, * wzgardziwszy sobą i krzyż swój niosąc, / stała się podobna do Pana, / Oblubieńca dziewic i Króla męczenników.
MODLITWA
LG tom IV: Własne, str. D 2020, s. 384; LG skrócone: Własne, str. 1548
Módlmy się. Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty w błogosławionej Karolinie, dziewicy i męczennicy, zostawiłeś nam świetlany przykład umiłowania modlitwy, czystości i pracy, † spraw przez jej wstawiennictwo, * abyśmy na ziemi naśladowali jej cnoty i razem z nią radowali się wieczną nagrodą w niebie. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
HYMN DO NIESZPORÓW
LG tom IV: Własne, str. D 2020, s. 384-385; LG skrócone: Własne, str. 1548
1 Cudowny kwiecie polskiej ziemi,
Prostego ludu, wiejskiej chaty;
W kielichu swym jak kryształ czysty,
A cnót barwami przebogaty.
Błogosławiona Karolino,
Świeć nam przykładem swego męstwa;
Bądź wzorem pracy i modlitwy,
Czystości życia i męczeństwa.
2 O Apostołko Bożej sprawy,
Aniołów Chlebem wciąż karmiona;
O "Gwiazdo ludu" najjaśniejsza,
W służbie bliźniemu niestrudzona.
Błogosławiona Karolino,
Świeć nam przykładem swego męstwa;
Bądź wzorem pracy i modlitwy,
Czystości życia i męczeństwa.
3 Twym ukochaniem Jezus Chrystus,
Nie skarby świata, przyjemności;
W godzinie próby śmierć wybierasz,
Aby nie zdradzić tej miłości.
Błogosławiona Karolino,
Świeć nam przykładem swego męstwa;
Bądź wzorem pracy i modlitwy,
Czystości życia i męczeństwa.
4 Wpatrzona w postać Bożej Matki,
Czystego piękna wzór wspaniały;
Jej śladem idziesz, przez męczeństwo,
Po nieskalany wieniec chwały.
Błogosławiona Karolino,
Świeć nam przykładem swego męstwa;
Bądź wzorem pracy i modlitwy,
Czystości życia i męczeństwa.
W recytacji można opuścić refren: Błogosławiona...
ANTYFONA DO MAGNIFICAT
Składając jedną ofiarę, * odniosła podwójne zwycięstwo; / osiągnęła wieniec dziewictwa i palmę męczeństwa.
Modlitwa na Wałrudzkiej Kalwarii
Na Ziemi tyle różnych dróg
A pośród nich Krzyżowa Droga
Po której przyszedł do nas Bóg
Szukajmy na nich śladów Boga
On nam objawił się przez krzyż
Na którym za nas grzesznych kona
Droga do Niego także jest
Krwią męczenników naznaczona
Módlmy się idąc poprzez las
Szlakiem męczeństwa Karoliny
By śmierć nie zaskoczyła nas
Choć nie poznamy jej godziny
Módlmy się by Jej życia wzór
Był także naszym życia wzorem
Niech echo niesie głosów chór
Niech śpiew nasz się poniesie borem
Módlmy się wśród tych drzew
O nasz niepewny los
Przez Jej niewinną krew
Bóg nasz usłyszy głos
Wezwanie:
O Panie któryś jest na niebie
Przez Ten wzór niewinności
My dziś błagamy Ciebie
Przywróć nam te wartości
Konspekty katechez
TEMAT: DROGA DO ŚWIĘTOŚCI BŁOGOSŁAWIONEJ KAROLINY KÓZKÓWNY.
Cel ogólny:
- ukazanie bł. Karoliny jako człowieka odważnie kroczącego drogą świętości.
Cele szczegółowe:
- wskazanie „mężnego praktykowania życia z wiary”, jako drogi do osiągnięcia świętości - przedstawienie postaci bł. Karoliny Kózkówny
- ukazanie bł. Karoliny jako wzoru dla współczesnej młodzieży
Metody i formy pracy:
- analiza tekstu
- praca w grupach
- rozmowa kierowana Pomoce dydaktyczne:
- życiorys (dostępny w Internecie)
- fragmenty książki (ks. Ireneusz Werbiński, Ateneum Kapłańskie 2000, s.33-40))
Przebieg katechezy:
I.MODLITWA
II.WPROWADZENIE
1.Katecheta ukazuje polskich świętych i błogosławionych, z wyakcentowaniem współczesnych świętych.
2.Skupienie uwagi uczniów na postaci bł. Karoliny Kózkówny
III.POGŁĘBIENIE
1.Zapoznajemy uczniów z życiorysem bł. Karoliny
2.Praca w grupach. Dzielimy klasę na grupy. Każda grupa otrzymuje teksty (załączniki nr 1 - 9) z poleceniem: Znajdź i omów cechy świętości jakie posiadała Karolina.
IV.PODSUMOWANIE
1.Ukazanie bł. Karoliny jako patronki współczesnej młodzieży.
2.Zapisanie w zeszycie cech świętości bł. Karoliny V.WIERSZ O BŁOGOSŁAWIONEJ KAROLINIE (załącznik nr 10) VI.MODLITWA Załączniki 1- 10.
Zał.1.
Przez jeden rok po ślubie Maria i Jan Kózkowie mieszkali u matki Borzęckiej. Później przenieśli się na własne 2-hektarowe gospodarstwo i do własnego skromnego domu, wybudowanego z wielkim wysiłkiem i staraniem. Dom był drewniany, kryty słomą, frontem zwrócony ku wschodowi, przegrodzony sienią. Po lewej stronie była izba mieszkalna, po prawej obora dla bydła. Do domu prowadziły jedne drzwi. Wchodziło się najpierw do obory, potem do sieni i dopiero do mieszkania. Na południowej ścianie dobudowano komórkę na zboże - na północnej zaśpomieszczenie dla konia. W izbie mieszkalnej były dwa okna - jedno na ścianie frontowej, drugie od południa. Sufit z desek ułożonych na belkach. Na środkowej wyryte litery IHS. Ściany lepione gliną i pobielane wapnem. Piec z okapem, dwa łóżka, stół, ława, święte obrazy na ścianach. Kózkowie żyją tu wraz z dziećmi w zgodzie pośród nieustannej pracy. Miarą ich pracowitości i troski o przyszłość dzieci jest powiększenie stanu posiadania z 2 do 6 hektarów gruntu. Uciążliwą i wyczerpującą pracę osładzało wzajemne zrozumienie, wielka miłość, cierpliwość i wytrwałość w realizowaniu powziętych zamierzeń. Szczególny wpływ na rodzinę miała matka. Starannie przygotowywała każde dziecko do spowiedzi i I Komunii św. Pięcioro z nich doprowadziła do Komunii św. w Radłowie, troje w nowym kościele w Zabawie. Z czasem w nauce katechizmu wyręczać ją zacznie Karolina. Dni powszednie u Kózków były prawie zawsze takie same. Rodzice wstawali do pracy o godzinie 4°°, dzieci o 5°°. W zimie wstawano o godzinę później. Rodzice głośno śpiewali Godzinki, każde z osobna, podczas wypełniania odpowiedniej posługi w gospodarstwie. Dzieci budziły się w czasie tego śpiewu, myły się i ubierały. Następnie cała rodzina odmawiała pacierz przed obrazem Najświętszego Serca. Po wspólnej modlitwie zasiadano do śniadania. Jadano róne polewki, barszcz, żur z ziemniakami lub chlebem, chleb z mlekiem, a w święta nawet kawęi chleb z masłem albo serem. Dzięki matce, która pochodziła z zamożnej i kulturalnej rodziny, posiłki, choćskromne, przygotowywane były z pewną starannością. Po śniadaniu rozchodzono się do zajęć: do szkoły, do gospodarstwa, na pańskie. Południową porą cała rodzina odmawiała Anioł Pański i zasiadała do wspólnego obiadu. Zazwyczaj były to ziemniaki z kapustą okraszoną masłem lub słoniną, czasem groch, kasze - najczęściej z kukurydzy. W święto kluski pszenne albo pierogi z serem. Po obiedzie znów wszyscy powracali do pracy. Kolację spożywano zazwyczaj o zmierzchu. Jadano ziemniaki pozostałe z obiadu i kwaśne mleko, kasze na mleku, polewki z ziemniakami albo chlebem. Przed kolacją odmawiano Anioł Pański i śpiewano Wszystkie nasze dzienne sprawy. Do tej wieczornej pieśni szczególnie przywiązany był ojciec - mawiał, że po jej odśpiewaniu czuje się, jak gdyby już był syty. Modlitwę przy posiłku odmawiał ojciec, a pod jego nieobecność matka. Kiedy obydwoje byli poza domem, modlitwom przewodniczyła Karolina. Modlitwy poranne i wieczorne prowadziła zawsze matka. Niedziele i święta obchodzono szczególnie uroczyście. Nie wolno było wykonywaćżadnych zbędnych prac - w sobotę czyszczono buty, sprzątano gospodarskie obejście, przystrajano kwiatami obrazy.
Przez jeden rok po ślubie Maria i Jan Kózkowie mieszkali u matki Borzęckiej. Później przenieśli się na własne 2-hektarowe gospodarstwo i do własnego skromnego domu, wybudowanego z wielkim wysiłkiem i staraniem. Dom był drewniany, kryty słomą, frontem zwrócony ku wschodowi, przegrodzony sienią. Po lewej stronie była izba mieszkalna, po prawej obora dla bydła. Do domu prowadziły jedne drzwi. Wchodziło się najpierw do obory, potem do sieni i dopiero do mieszkania. Na południowej ścianie dobudowano komórkę na zboże - na północnej zaśpomieszczenie dla konia. W izbie mieszkalnej były dwa okna - jedno na ścianie frontowej, drugie od południa. Sufit z desek ułożonych na belkach. Na środkowej wyryte litery IHS. Ściany lepione gliną i pobielane wapnem. Piec z okapem, dwa łóżka, stół, ława, święte obrazy na ścianach. Kózkowie żyją tu wraz z dziećmi w zgodzie pośród nieustannej pracy. Miarą ich pracowitości i troski o przyszłość dzieci jest powiększenie stanu posiadania z 2 do 6 hektarów gruntu. Uciążliwą i wyczerpującą pracę osładzało wzajemne zrozumienie, wielka miłość, cierpliwość i wytrwałość w realizowaniu powziętych zamierzeń. Szczególny wpływ na rodzinę miała matka. Starannie przygotowywała każde dziecko do spowiedzi i I Komunii św. Pięcioro z nich doprowadziła do Komunii św. w Radłowie, troje w nowym kościele w Zabawie. Z czasem w nauce katechizmu wyręczać ją zacznie Karolina. Dni powszednie u Kózków były prawie zawsze takie same. Rodzice wstawali do pracy o godzinie 4°°, dzieci o 5°°. W zimie wstawano o godzinę później. Rodzice głośno śpiewali Godzinki, każde z osobna, podczas wypełniania odpowiedniej posługi w gospodarstwie. Dzieci budziły się w czasie tego śpiewu, myły się i ubierały. Następnie cała rodzina odmawiała pacierz przed obrazem Najświętszego Serca. Po wspólnej modlitwie zasiadano do śniadania. Jadano róne polewki, barszcz, żur z ziemniakami lub chlebem, chleb z mlekiem, a w święta nawet kawęi chleb z masłem albo serem. Dzięki matce, która pochodziła z zamożnej i kulturalnej rodziny, posiłki, choćskromne, przygotowywane były z pewną starannością. Po śniadaniu rozchodzono się do zajęć: do szkoły, do gospodarstwa, na pańskie. Południową porą cała rodzina odmawiała Anioł Pański i zasiadała do wspólnego obiadu. Zazwyczaj były to ziemniaki z kapustą okraszoną masłem lub słoniną, czasem groch, kasze - najczęściej z kukurydzy. W święto kluski pszenne albo pierogi z serem. Po obiedzie znów wszyscy powracali do pracy. Kolację spożywano zazwyczaj o zmierzchu. Jadano ziemniaki pozostałe z obiadu i kwaśne mleko, kasze na mleku, polewki z ziemniakami albo chlebem. Przed kolacją odmawiano Anioł Pański i śpiewano Wszystkie nasze dzienne sprawy. Do tej wieczornej pieśni szczególnie przywiązany był ojciec - mawiał, że po jej odśpiewaniu czuje się, jak gdyby już był syty. Modlitwę przy posiłku odmawiał ojciec, a pod jego nieobecność matka. Kiedy obydwoje byli poza domem, modlitwom przewodniczyła Karolina. Modlitwy poranne i wieczorne prowadziła zawsze matka. Niedziele i święta obchodzono szczególnie uroczyście. Nie wolno było wykonywaćżadnych zbędnych prac - w sobotę czyszczono buty, sprzątano gospodarskie obejście, przystrajano kwiatami obrazy.
Zał. 2.
O godz. 8°° wychodzili do kościoła rodzice, a czasem również Karolina, aby zdążyć na śpiewanie różańca, które odbywało się zawsze przed sumą. Młodsze dzieci, zazwyczaj z Karoliną, udawały się do kościoła nieco później. Zawsze jednak jedno ze starszych dzieci pozostawało w domu. Suma była jedyną Mszą Świętą niedzielnąw kościele w Zabawie, odprawianą o godz. 10°°. W niedziele Wielkiego Postu po sumie rozpoczynała się Droga Krzyżowa, a po niej Gorzkie śale. Po powrocie z kościoła i obiedzie większość członków rodziny udawała się na nieszpory, pozostali śpiewali nieszpory w domu. W niedzielne popołudnia w domu Kózków zbierali się chętnie sąsiedzi na głośne czytanie książek i czasopism, na śpiewanie pieśni i wspólną modlitwę, zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia - przy jedynej w przysiółku szopce. Z tego powodu dom Kózków otrzymał żartobliwą, ale jakże wiele mówiącą nazwęBetlejemki albo Jerozolimki. Środowisko religijne przysiółka w niemałej mierze było odzwierciedleniem życia religijnego parafii. Przez długi czas, od chwili powstania osiedla Wał-Rudy, ośrodkiem życia duchowego wioski był kościół i parafia w Radłowie. Mały, zabytkowy kościół, w którym proboszczem był niegdyś sławny Stanisław Hozjusz, nie mógł pomieścić wszystkich parafian, więc w 1910 r. zabrano się do budowy nowego kościoła w Zabawie. Ten kościół stał się ośrodkiem nowo powstałej parafii, do której przyłączono wieśWał-Rudę. W lipcu 1913 roku przybył do Zabawy jej pierwszy duszpasterz - ks. Władysław Mendrala. Gorliwośćproboszcza stała się rychło widoczna w wielu dziedzinach. Pilnie katechizował, starannie przygotowywał dzieci do I Komunii św., wiele spowiadał. Budził i rozwijał kult Najświętszego Serca Jezusa, nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny oraz Świętych, zwłaszcza św. Stanisława Kostki - patrona młodzieży. Szczerością swych działańi zatroskaniem o dobro powierzonych mu wiernych zdobył sobie uznanie i szacunek całej parafii. W takim to środowisku, w religijnej atmosferze Wał-Rudy, dnia 2 sierpnia 1898 roku przyszła na świat Karolina, jako czwarte z kolei dziecko Jana i Marii Kózków. Ochrzczona została 7 sierpnia w kościele parafialnym w Radłowie przez ks. Józefa Olszowskiego, w obecności rodziców chrzestnych - Jana Kosmana i Karoliny Łopuszyńskiej. Naukę w szkole wiejskiej Karolina rozpoczęła w 1906 roku. Była to tzw. szkoła czteroklasowa - nauka trwała sześćlat. Po jej ukończeniu Karolina uczęszczała ponadto do tzw. klasy uzupełniającej, gdzie lekcje odbywały się trzy razy w tygodniu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachowała się fotografia Karoliny, reprodukowana ze zdjęcia grupowego uczennic i uczniów, wraz z kierownikiem szkoły Franciszkiem Stawiarzem. Na zdjęciu widać Karolinętuż obok kierownika, częściowo zasłoniętą przez stojące przed nią koleżanki. Rysy twarzy wyraziste, twarz harmonijna, raczej podłużna, czoło wysokie, włosy bujne, zaczesane gładko do tyłu. Współcześni jej świadkowie uzupełniają ten obraz informacją, że włosy miały odcień kasztanowy, jakby nieco rudy; twarz miła i pociągająca, znaczona tu i ówdzie plamkami piegów. Wzrostem i budową fizyczną Karolina przewyższała rówieśniczki. Duchową sylwetkę dobrze zdają się odzwierciedlać nadawane jej przez otoczenie określenia: prawdziwy anioł, najpobożniejsza dziewczyna w parafii, pierwsza dusza do nieba.
O godz. 8°° wychodzili do kościoła rodzice, a czasem również Karolina, aby zdążyć na śpiewanie różańca, które odbywało się zawsze przed sumą. Młodsze dzieci, zazwyczaj z Karoliną, udawały się do kościoła nieco później. Zawsze jednak jedno ze starszych dzieci pozostawało w domu. Suma była jedyną Mszą Świętą niedzielnąw kościele w Zabawie, odprawianą o godz. 10°°. W niedziele Wielkiego Postu po sumie rozpoczynała się Droga Krzyżowa, a po niej Gorzkie śale. Po powrocie z kościoła i obiedzie większość członków rodziny udawała się na nieszpory, pozostali śpiewali nieszpory w domu. W niedzielne popołudnia w domu Kózków zbierali się chętnie sąsiedzi na głośne czytanie książek i czasopism, na śpiewanie pieśni i wspólną modlitwę, zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia - przy jedynej w przysiółku szopce. Z tego powodu dom Kózków otrzymał żartobliwą, ale jakże wiele mówiącą nazwęBetlejemki albo Jerozolimki. Środowisko religijne przysiółka w niemałej mierze było odzwierciedleniem życia religijnego parafii. Przez długi czas, od chwili powstania osiedla Wał-Rudy, ośrodkiem życia duchowego wioski był kościół i parafia w Radłowie. Mały, zabytkowy kościół, w którym proboszczem był niegdyś sławny Stanisław Hozjusz, nie mógł pomieścić wszystkich parafian, więc w 1910 r. zabrano się do budowy nowego kościoła w Zabawie. Ten kościół stał się ośrodkiem nowo powstałej parafii, do której przyłączono wieśWał-Rudę. W lipcu 1913 roku przybył do Zabawy jej pierwszy duszpasterz - ks. Władysław Mendrala. Gorliwośćproboszcza stała się rychło widoczna w wielu dziedzinach. Pilnie katechizował, starannie przygotowywał dzieci do I Komunii św., wiele spowiadał. Budził i rozwijał kult Najświętszego Serca Jezusa, nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny oraz Świętych, zwłaszcza św. Stanisława Kostki - patrona młodzieży. Szczerością swych działańi zatroskaniem o dobro powierzonych mu wiernych zdobył sobie uznanie i szacunek całej parafii. W takim to środowisku, w religijnej atmosferze Wał-Rudy, dnia 2 sierpnia 1898 roku przyszła na świat Karolina, jako czwarte z kolei dziecko Jana i Marii Kózków. Ochrzczona została 7 sierpnia w kościele parafialnym w Radłowie przez ks. Józefa Olszowskiego, w obecności rodziców chrzestnych - Jana Kosmana i Karoliny Łopuszyńskiej. Naukę w szkole wiejskiej Karolina rozpoczęła w 1906 roku. Była to tzw. szkoła czteroklasowa - nauka trwała sześćlat. Po jej ukończeniu Karolina uczęszczała ponadto do tzw. klasy uzupełniającej, gdzie lekcje odbywały się trzy razy w tygodniu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachowała się fotografia Karoliny, reprodukowana ze zdjęcia grupowego uczennic i uczniów, wraz z kierownikiem szkoły Franciszkiem Stawiarzem. Na zdjęciu widać Karolinętuż obok kierownika, częściowo zasłoniętą przez stojące przed nią koleżanki. Rysy twarzy wyraziste, twarz harmonijna, raczej podłużna, czoło wysokie, włosy bujne, zaczesane gładko do tyłu. Współcześni jej świadkowie uzupełniają ten obraz informacją, że włosy miały odcień kasztanowy, jakby nieco rudy; twarz miła i pociągająca, znaczona tu i ówdzie plamkami piegów. Wzrostem i budową fizyczną Karolina przewyższała rówieśniczki. Duchową sylwetkę dobrze zdają się odzwierciedlać nadawane jej przez otoczenie określenia: prawdziwy anioł, najpobożniejsza dziewczyna w parafii, pierwsza dusza do nieba.
Zał. 3.
Naukę w szkole wiejskiej Karolina rozpoczęła w 1906 roku. Była to tzw. szkoła czteroklasowa - nauka trwała sześćlat. Po jej ukończeniu Karolina uczęszczała ponadto do tzw. klasy uzupełniającej, gdzie lekcje odbywały się trzy razy w tygodniu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachowała się fotografia Karoliny, reprodukowana ze zdjęcia grupowego uczennic i uczniów, wraz z kierownikiem szkoły Franciszkiem Stawiarzem. Na zdjęciu widać Karolinętuż obok kierownika, częściowo zasłoniętą przez stojące przed nią koleżanki. Rysy twarzy wyraziste, twarz harmonijna, raczej podłużna, czoło wysokie, włosy bujne, zaczesane gładko do tyłu. Współcześni jej świadkowie uzupełniają ten obraz informacją, że włosy miały odcień kasztanowy, jakby nieco rudy; twarz miła i pociągająca, znaczona tu i ówdzie plamkami piegów. Wzrostem i budową fizyczną Karolina przewyższała rówieśniczki. Duchową sylwetkę dobrze zdają się odzwierciedlać nadawane jej przez otoczenie określenia: prawdziwy anioł, najpobożniejsza dziewczyna w parafii, pierwsza dusza do nieba. Codzienne życie Karoliny w pełni uzasadniało powyższe określenia. Bardzo gorliwie uczestniczyła we Mszy Świętej i tak długo, jak było możliwe, adorowała Pana Jezusa w tabernakulum. Miała wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej. Szczególnie w okresie Wielkiego Postu towarzyszyła Jezusowi Cierpiącemu, odprawiając Drogę Krzyżową, uczestnicząc w niedzielnych Gorzkich śalach, ofiarowując Zbawicielowi związane z tym niedogodności i wyrzeczenia. Najświętsze Serce Jezusa czciła w każdy pierwszy piątek miesiąca, przystępując do spowiedzi i przyjmując KomunięŚwiętą wynagradzającą. Wobec Najświętszej Dziewicy żywiła dziecięcą ufność oraz miłość, mawiając o Niej moja Matka Boża. Codziennie odmawiała różaniec. Modlitwa ta dostarczała jej wiele wewnętrznej radości. Gorąca miłość ku Bogu objawiała sięw posłuszeństwie Bożym przykazaniom. Była wzorową uczennicą. Ze szczególnym zamiłowaniem uczyła sięreligii. Znajomość prawd Bożych pogłębiała przez czytanie Pisma Świętego, żywotów świętych oraz innych książek i czasopism religijnych. W pracy była niestrudzona: robota paliła się jej w rękach - mówiono. Pomagała rodzicom, pomagała sąsiadom, głównie w pracach polnych, służyła rodzeństwu, między innymi szyjąc dla nich odzienie. Była bardzo wrażliwa na cierpienia drugich, zwłaszcza chorych, którym starała się pomóc na miaręswych możliwości. Swążyczliwością i dobrocią wprowadzała w otoczenie dużo optymizmu i radości. Apostolska działalność Karoliny uzewnętrzniała się w znacznej mierze w działalności grup parafialnych. Były to: Apostolstwo Modlitwy, Bractwo Wstrzemięźliwości, śywy Różaniec. We wszystkich była jedną z pierwszych zapisanych osób. Działalność ta musiała być bardzo owocna, skoro proboszcz Zabawy, ks. Władysław Mendrala, zapewniał, że Karolina była mu prawą ręką w organizowaniu życia parafialnego. Podobną apostolską gorliwość ujawniała w rodzinnym przysiółku, pomagając swemu wujowi Franciszkowi Borzęckiemu w prowadzeniu czytelni. Tak schematycznie zarysowana postać Karoliny, prosta i czytelna, zawiera jednak w sobie pewną tajemnicę. Otóżz jednej strony jej skromne, wiejskie życie daje się zamknąć w stosunkowo niewielu zdaniach. Z drugiej jednak, zwłaszcza przy bliższym zaznajomieniu się, dostrzega się u niej wielkie bogactwo życia religijnego; jakby namacalnie odczuwa się obecność łaski Bożej. Z jednej strony - jak zeznają naoczni świadkowie - jej postępowanie mieściło się w ramach zwyczajnej, choć gorącej pobożności wiejskiej. Z drugiej zaś, ci sami świadkowie, ludzie religijni i trzeźwi, dają wyraz przekonaniu, iż Karolina w swym życiu nie popełniła nawet grzechu lekkiego, a jej cnoty nosiły znamię heroiczności.
Naukę w szkole wiejskiej Karolina rozpoczęła w 1906 roku. Była to tzw. szkoła czteroklasowa - nauka trwała sześćlat. Po jej ukończeniu Karolina uczęszczała ponadto do tzw. klasy uzupełniającej, gdzie lekcje odbywały się trzy razy w tygodniu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachowała się fotografia Karoliny, reprodukowana ze zdjęcia grupowego uczennic i uczniów, wraz z kierownikiem szkoły Franciszkiem Stawiarzem. Na zdjęciu widać Karolinętuż obok kierownika, częściowo zasłoniętą przez stojące przed nią koleżanki. Rysy twarzy wyraziste, twarz harmonijna, raczej podłużna, czoło wysokie, włosy bujne, zaczesane gładko do tyłu. Współcześni jej świadkowie uzupełniają ten obraz informacją, że włosy miały odcień kasztanowy, jakby nieco rudy; twarz miła i pociągająca, znaczona tu i ówdzie plamkami piegów. Wzrostem i budową fizyczną Karolina przewyższała rówieśniczki. Duchową sylwetkę dobrze zdają się odzwierciedlać nadawane jej przez otoczenie określenia: prawdziwy anioł, najpobożniejsza dziewczyna w parafii, pierwsza dusza do nieba. Codzienne życie Karoliny w pełni uzasadniało powyższe określenia. Bardzo gorliwie uczestniczyła we Mszy Świętej i tak długo, jak było możliwe, adorowała Pana Jezusa w tabernakulum. Miała wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej. Szczególnie w okresie Wielkiego Postu towarzyszyła Jezusowi Cierpiącemu, odprawiając Drogę Krzyżową, uczestnicząc w niedzielnych Gorzkich śalach, ofiarowując Zbawicielowi związane z tym niedogodności i wyrzeczenia. Najświętsze Serce Jezusa czciła w każdy pierwszy piątek miesiąca, przystępując do spowiedzi i przyjmując KomunięŚwiętą wynagradzającą. Wobec Najświętszej Dziewicy żywiła dziecięcą ufność oraz miłość, mawiając o Niej moja Matka Boża. Codziennie odmawiała różaniec. Modlitwa ta dostarczała jej wiele wewnętrznej radości. Gorąca miłość ku Bogu objawiała sięw posłuszeństwie Bożym przykazaniom. Była wzorową uczennicą. Ze szczególnym zamiłowaniem uczyła sięreligii. Znajomość prawd Bożych pogłębiała przez czytanie Pisma Świętego, żywotów świętych oraz innych książek i czasopism religijnych. W pracy była niestrudzona: robota paliła się jej w rękach - mówiono. Pomagała rodzicom, pomagała sąsiadom, głównie w pracach polnych, służyła rodzeństwu, między innymi szyjąc dla nich odzienie. Była bardzo wrażliwa na cierpienia drugich, zwłaszcza chorych, którym starała się pomóc na miaręswych możliwości. Swążyczliwością i dobrocią wprowadzała w otoczenie dużo optymizmu i radości. Apostolska działalność Karoliny uzewnętrzniała się w znacznej mierze w działalności grup parafialnych. Były to: Apostolstwo Modlitwy, Bractwo Wstrzemięźliwości, śywy Różaniec. We wszystkich była jedną z pierwszych zapisanych osób. Działalność ta musiała być bardzo owocna, skoro proboszcz Zabawy, ks. Władysław Mendrala, zapewniał, że Karolina była mu prawą ręką w organizowaniu życia parafialnego. Podobną apostolską gorliwość ujawniała w rodzinnym przysiółku, pomagając swemu wujowi Franciszkowi Borzęckiemu w prowadzeniu czytelni. Tak schematycznie zarysowana postać Karoliny, prosta i czytelna, zawiera jednak w sobie pewną tajemnicę. Otóżz jednej strony jej skromne, wiejskie życie daje się zamknąć w stosunkowo niewielu zdaniach. Z drugiej jednak, zwłaszcza przy bliższym zaznajomieniu się, dostrzega się u niej wielkie bogactwo życia religijnego; jakby namacalnie odczuwa się obecność łaski Bożej. Z jednej strony - jak zeznają naoczni świadkowie - jej postępowanie mieściło się w ramach zwyczajnej, choć gorącej pobożności wiejskiej. Z drugiej zaś, ci sami świadkowie, ludzie religijni i trzeźwi, dają wyraz przekonaniu, iż Karolina w swym życiu nie popełniła nawet grzechu lekkiego, a jej cnoty nosiły znamię heroiczności.
Zał. 4.
Pamiętny dzień 18 listopada był drugim dniem pobytu wojsk w Wał-Rudzie. Rankiem tego dnia Karolina wyraziła pragnienie udania się do kościoła. Chciałabym pójść do kościoła - mówiła matce - bo tak się dzisiaj czegoś boję. W kościele odbywała się nowenna ku czci św. Stanisława Kostki. Okazało się, że i matka miała jakieś niedobre przeczucie. Stanowczo zabroniła wyjścia, uważając, że będzie bezpieczniej, jeśli Karolina zostanie w domu, a na nowennę pójdzie ona sama wraz z młodszą córką Teresą. Tak się też stało. Matka udała się do kościoła, Karolina zaś pozostała w domu razem z ojcem, siostrą Rozalią i maleńkim braciszkiem Władysławem, w kołysce. Około godziny 9°° nieoczekiwanie wszedł do domu uzbrojonyżołnierz rosyjski. Później okazało się, że był to ten sam, któremu w sąsiedztwie bezpośrednio przedtem szczęśliwie uciekła napastowana przez niego młodsza koleżanka Karoliny, Maria Gulik. Gdy wszedł, Karolina przygotowywała akurat śniadanie domownikom, ojciec zaś nosił ze stodoły paszę dla bydła. Uzbrojony żołnierz, rozejrzawszy się wokoło, zapytał, gdzie są wojska austriackie, na co Karolina odpowiedziała, że nie wie i natychmiast poleciła młodszej siostrze Rozalii przywołać ojca. Przybył spiesznie. śołnierz powtórzył pytanie, które zresztą nie miało sensu, ponieważ o kierunku wycofywania sięAustriaków wiedzieli lepiej ścigający Rosjanie niż przestraszeni mieszkańcy wioski. Usłyszał więc taką samą jak przedtem odpowiedź. Ojciec usiłował jeszcze poczęstować go chlebem, masłem, śmietaną, ale żołnierz odtrącił to wszystko. W tej samej chwili Karolina spróbowała wymknąć się z mieszkania. śołnierz jednak zastawił wyjście, przytrzymując nadto drzwi klamką. Chwyciwszy następnie Karolinę za rękę, kazał jej oraz ojcu ubierać sięw drogę, rzekomo do komendanta, mówiąc przy tym do Karoliny: Ładna jesteś, ty mi drogę pokażesz!Napadnięci próbowali protestować i tłumaczyć się niewiedzą, ale wywołało to tylko większą wściekłośćżołnierza. Karolina, szarpnięta gwałtownie ku drzwiom, zaledwie miała czas po raz ostatni spojrzeć na obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, zarzucić na siebie kurtkę brata i chusteczkę na głowę. Wyszedłszy z domu, ojciec i Karolina skierowali się ku wsi, w nadziei, że w razie niebezpieczeństwa łatwiej tam będzie o ratunek. śołnierz jednak rozkazał stanowczo: Idziemy do lasu. Pozostawiona w domu Rozalia wyszła na dwór, wołając z płaczem: Tato wróć! Karolino wracaj!śołnierz odwrócił się i pogroził jej pięścią. Wkrótce po wejściu w las, napastnik przyłożył ojcu lufę karabinu do głowy, nakazując wrócić do domu. Ten jednak prosił usilnie, aby on sam mógł iść dalej, zaśKarolina niechaj wraca do domu. Także Karolina prosiła: Tato, nie odchodź. Prośby na nic się jednak zdały i sterroryzowany ojciec, oszołomiony szybkością następujących po sobie wydarzeń, zawrócił, udając się do swego szwagra Macieja Głowy. Przyszedłszy tam zaledwie mógł wykrztusić, co się stało. Mówił nieskładnie: W lesie... Karolina... żołnierz. Tymczasem Karolina pozostała sam na sam z dzikim i uzbrojonym złoczyńcą, który przemocą prowadził ją w głąb lasu. śołnierz przytrzymywał karabin na lewym ramieniu, prawą zaś ręką trzymał i popychał idącą. W pewnym jednak momencie - dziewczyna wyrwała się i zaczęła uciekać. Całe zdarzenie widziało dwóch świadków. Relacja tych świadków oraz wszystkie inne spowodowały wielkie poruszenie we wsi.
Pamiętny dzień 18 listopada był drugim dniem pobytu wojsk w Wał-Rudzie. Rankiem tego dnia Karolina wyraziła pragnienie udania się do kościoła. Chciałabym pójść do kościoła - mówiła matce - bo tak się dzisiaj czegoś boję. W kościele odbywała się nowenna ku czci św. Stanisława Kostki. Okazało się, że i matka miała jakieś niedobre przeczucie. Stanowczo zabroniła wyjścia, uważając, że będzie bezpieczniej, jeśli Karolina zostanie w domu, a na nowennę pójdzie ona sama wraz z młodszą córką Teresą. Tak się też stało. Matka udała się do kościoła, Karolina zaś pozostała w domu razem z ojcem, siostrą Rozalią i maleńkim braciszkiem Władysławem, w kołysce. Około godziny 9°° nieoczekiwanie wszedł do domu uzbrojonyżołnierz rosyjski. Później okazało się, że był to ten sam, któremu w sąsiedztwie bezpośrednio przedtem szczęśliwie uciekła napastowana przez niego młodsza koleżanka Karoliny, Maria Gulik. Gdy wszedł, Karolina przygotowywała akurat śniadanie domownikom, ojciec zaś nosił ze stodoły paszę dla bydła. Uzbrojony żołnierz, rozejrzawszy się wokoło, zapytał, gdzie są wojska austriackie, na co Karolina odpowiedziała, że nie wie i natychmiast poleciła młodszej siostrze Rozalii przywołać ojca. Przybył spiesznie. śołnierz powtórzył pytanie, które zresztą nie miało sensu, ponieważ o kierunku wycofywania sięAustriaków wiedzieli lepiej ścigający Rosjanie niż przestraszeni mieszkańcy wioski. Usłyszał więc taką samą jak przedtem odpowiedź. Ojciec usiłował jeszcze poczęstować go chlebem, masłem, śmietaną, ale żołnierz odtrącił to wszystko. W tej samej chwili Karolina spróbowała wymknąć się z mieszkania. śołnierz jednak zastawił wyjście, przytrzymując nadto drzwi klamką. Chwyciwszy następnie Karolinę za rękę, kazał jej oraz ojcu ubierać sięw drogę, rzekomo do komendanta, mówiąc przy tym do Karoliny: Ładna jesteś, ty mi drogę pokażesz!Napadnięci próbowali protestować i tłumaczyć się niewiedzą, ale wywołało to tylko większą wściekłośćżołnierza. Karolina, szarpnięta gwałtownie ku drzwiom, zaledwie miała czas po raz ostatni spojrzeć na obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, zarzucić na siebie kurtkę brata i chusteczkę na głowę. Wyszedłszy z domu, ojciec i Karolina skierowali się ku wsi, w nadziei, że w razie niebezpieczeństwa łatwiej tam będzie o ratunek. śołnierz jednak rozkazał stanowczo: Idziemy do lasu. Pozostawiona w domu Rozalia wyszła na dwór, wołając z płaczem: Tato wróć! Karolino wracaj!śołnierz odwrócił się i pogroził jej pięścią. Wkrótce po wejściu w las, napastnik przyłożył ojcu lufę karabinu do głowy, nakazując wrócić do domu. Ten jednak prosił usilnie, aby on sam mógł iść dalej, zaśKarolina niechaj wraca do domu. Także Karolina prosiła: Tato, nie odchodź. Prośby na nic się jednak zdały i sterroryzowany ojciec, oszołomiony szybkością następujących po sobie wydarzeń, zawrócił, udając się do swego szwagra Macieja Głowy. Przyszedłszy tam zaledwie mógł wykrztusić, co się stało. Mówił nieskładnie: W lesie... Karolina... żołnierz. Tymczasem Karolina pozostała sam na sam z dzikim i uzbrojonym złoczyńcą, który przemocą prowadził ją w głąb lasu. śołnierz przytrzymywał karabin na lewym ramieniu, prawą zaś ręką trzymał i popychał idącą. W pewnym jednak momencie - dziewczyna wyrwała się i zaczęła uciekać. Całe zdarzenie widziało dwóch świadków. Relacja tych świadków oraz wszystkie inne spowodowały wielkie poruszenie we wsi.
Zał. 5.
Karolina prosiła: Tato, nie odchodź. Prośby na nic się jednak zdały i sterroryzowany ojciec, oszołomiony szybkością następujących po sobie wydarzeń, zawrócił, udając się do swego szwagra Macieja Głowy. Przyszedłszy tam zaledwie mógł wykrztusić, co się stało. Mówił nieskładnie: W lesie... Karolina... żołnierz. Tymczasem Karolina pozostała sam na sam z dzikim i uzbrojonym złoczyńcą, który przemocą prowadził ją w głąb lasu. śołnierz przytrzymywał karabin na lewym ramieniu, prawą zaś ręką trzymał i popychał idącą. W pewnym jednak momencie - dziewczyna wyrwała się i zaczęła uciekać. Całe zdarzenie widziało dwóch świadków. Relacja tych świadków oraz wszystkie inne spowodowały wielkie poruszenie we wsi. Proboszcz, ks. Władysław Mendrala, udał się natychmiast z protestem do komendy wojsk rosyjskich. Rozpoczęto poszukiwania w lesie. Do poszukiwańprzydzielono kilku żołnierzy. Dowództwo wojskowe przekazało - jak zapewniano - meldunki do okolicznych posterunków. Na próżno. Poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu. W domu Kózków tymczasem wszyscy przezywali najczarniejsze chwile. Za każdym skrzypnięciem drzwi podrywano się ze słowami: Karolina wraca. Nie wracała. Maria Kózkowa czyniła wyrzuty mężowi, mówiąc, że raczej dałaby się porąbać, niż miałaby opuścićKarolinę. Mieszkańcy wioski nie obwiniali jednak ojca. Znając go wiedzieli, że uczynił to w najwyższym przerażeniu, niemal nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje. On sam przeżywał wszystko podwójnie boleśnie i jakby nie mogąc znaleźć innego wytłumaczenia dla zaistniałych wydarzeń, zwykł mawiać do końca życia: Tak sięstało - Bóg tak chciał. Po dwóch tygodniach, dnia 4 grudnia, jeden z mieszkańców wioski, Franciszek Szwiec, zbierający w lesie drwa natknął się na martwe ciało Karoliny. Znajdowało się po przeciwnej stronie lasu, a więc nie tam, gdzie poszukiwano, ale na trzęsawisku w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od otwartego pola. Karolina leżała na wznak, z prawą dłonią zaciśniętą, wspartą na łokciu drugiej ręki, i skierowaną ku górze. Lewa ręka, ściskająca chustkę w zaciśniętej pięści, leżała na ziemi. Pod głową i barkami znajdowała się kałuża zamarzniętej krwi. W pewnej odległości znaleziono porzucone, być może dla ułatwienia ucieczki, buty Karoliny, jeszcze dalej kurtkę. Franciszek Szwiec natychmiast udał się z bolesną nowiną do domu Kózków. Córkę wam znalazłem - rzekł - leży zabita w lesie. Ojciec powtarzając: Zabita, zabita, zaprzągł konia do wozu, aby przywieźćmartwe ciało dziewczyny. Powiadomiono także proboszcza. Pogrzeb Karoliny był pierwszym przejawem jej kultu. Pomimo trwających działań wojennych zgromadziło sięponad 3 tysiące wiernych. W wygłoszonych przemówieniach przewijał się motyw chrześcijańskiej świętości i męczeństwa. W całej parafii panowało głębokie przekonanie o świętości życia Karoliny i o tym, że życie swe złożyła w heroicznej obronie czystości. Z biegiem miesięcy i lat, pomimo nieszczęść straszliwej wojny, pomimo czasowego wysiedlenia ludności i trudnych chwil powojennych, osoba Karoliny nie odchodziła w niepamięć. W kilka miesięcy po bolesnych wydarzeniach, na miejscu odnalezienia ciała postawiono wysoki krzyż z figurkąZbawiciela oraz tablicę marmurową u stóp tego krzyża z napisem: "Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18 listopada 1914 r." Poniżej umieszczono następujący wiersz: "Kiedy najeźdźcy, jak wzburzona fala, Jej wieś zalali, w las uprowadzona Zginęła z ręki dzikiego Moskala Po krwawej walce śmiertelnie raniona. Droższą niżżycie była dla niej cnota, Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem. Milsząśmierć sroga niż grzechu sromota, Więc męczennicą stanęła przed Bogiem".
Karolina prosiła: Tato, nie odchodź. Prośby na nic się jednak zdały i sterroryzowany ojciec, oszołomiony szybkością następujących po sobie wydarzeń, zawrócił, udając się do swego szwagra Macieja Głowy. Przyszedłszy tam zaledwie mógł wykrztusić, co się stało. Mówił nieskładnie: W lesie... Karolina... żołnierz. Tymczasem Karolina pozostała sam na sam z dzikim i uzbrojonym złoczyńcą, który przemocą prowadził ją w głąb lasu. śołnierz przytrzymywał karabin na lewym ramieniu, prawą zaś ręką trzymał i popychał idącą. W pewnym jednak momencie - dziewczyna wyrwała się i zaczęła uciekać. Całe zdarzenie widziało dwóch świadków. Relacja tych świadków oraz wszystkie inne spowodowały wielkie poruszenie we wsi. Proboszcz, ks. Władysław Mendrala, udał się natychmiast z protestem do komendy wojsk rosyjskich. Rozpoczęto poszukiwania w lesie. Do poszukiwańprzydzielono kilku żołnierzy. Dowództwo wojskowe przekazało - jak zapewniano - meldunki do okolicznych posterunków. Na próżno. Poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu. W domu Kózków tymczasem wszyscy przezywali najczarniejsze chwile. Za każdym skrzypnięciem drzwi podrywano się ze słowami: Karolina wraca. Nie wracała. Maria Kózkowa czyniła wyrzuty mężowi, mówiąc, że raczej dałaby się porąbać, niż miałaby opuścićKarolinę. Mieszkańcy wioski nie obwiniali jednak ojca. Znając go wiedzieli, że uczynił to w najwyższym przerażeniu, niemal nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje. On sam przeżywał wszystko podwójnie boleśnie i jakby nie mogąc znaleźć innego wytłumaczenia dla zaistniałych wydarzeń, zwykł mawiać do końca życia: Tak sięstało - Bóg tak chciał. Po dwóch tygodniach, dnia 4 grudnia, jeden z mieszkańców wioski, Franciszek Szwiec, zbierający w lesie drwa natknął się na martwe ciało Karoliny. Znajdowało się po przeciwnej stronie lasu, a więc nie tam, gdzie poszukiwano, ale na trzęsawisku w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od otwartego pola. Karolina leżała na wznak, z prawą dłonią zaciśniętą, wspartą na łokciu drugiej ręki, i skierowaną ku górze. Lewa ręka, ściskająca chustkę w zaciśniętej pięści, leżała na ziemi. Pod głową i barkami znajdowała się kałuża zamarzniętej krwi. W pewnej odległości znaleziono porzucone, być może dla ułatwienia ucieczki, buty Karoliny, jeszcze dalej kurtkę. Franciszek Szwiec natychmiast udał się z bolesną nowiną do domu Kózków. Córkę wam znalazłem - rzekł - leży zabita w lesie. Ojciec powtarzając: Zabita, zabita, zaprzągł konia do wozu, aby przywieźćmartwe ciało dziewczyny. Powiadomiono także proboszcza. Pogrzeb Karoliny był pierwszym przejawem jej kultu. Pomimo trwających działań wojennych zgromadziło sięponad 3 tysiące wiernych. W wygłoszonych przemówieniach przewijał się motyw chrześcijańskiej świętości i męczeństwa. W całej parafii panowało głębokie przekonanie o świętości życia Karoliny i o tym, że życie swe złożyła w heroicznej obronie czystości. Z biegiem miesięcy i lat, pomimo nieszczęść straszliwej wojny, pomimo czasowego wysiedlenia ludności i trudnych chwil powojennych, osoba Karoliny nie odchodziła w niepamięć. W kilka miesięcy po bolesnych wydarzeniach, na miejscu odnalezienia ciała postawiono wysoki krzyż z figurkąZbawiciela oraz tablicę marmurową u stóp tego krzyża z napisem: "Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18 listopada 1914 r." Poniżej umieszczono następujący wiersz: "Kiedy najeźdźcy, jak wzburzona fala, Jej wieś zalali, w las uprowadzona Zginęła z ręki dzikiego Moskala Po krwawej walce śmiertelnie raniona. Droższą niżżycie była dla niej cnota, Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem. Milsząśmierć sroga niż grzechu sromota, Więc męczennicą stanęła przed Bogiem".
Zał. 6.
Zeznania świadków w procesie beatyfikacyjnym potwierdzają, że do modlitwy Karolina przywiązywała dużąwagę. Należy przypuszczać, że na tę postawę duży wpływ miała atmosfera domu rodzinnego. Cała rodzina Karoliny codziennie klękała do modlitwy wieczornej, zawsze modlono się przed posiłkiem i po posiłku. Analiza świadectw zebranych w czasie procesu beatyfikacyjnego pozwala stwierdzić, że modliła się w sposób bardzo prosty, ale głęboki. Świadkowie jej życia podkreślają, że choć lubiła się modlić, „nigdy nie opuszczała pracy dla modlitwy. Modliła się po wykonaniu tego, co do niej należało". W tej postawie Karoliny widać zadziwiające podobieństwo do wskazań ojców pustyni, co do modlitwy: nie wolno mnichowi zaniedbywać pracy pod pozorem dłuższego trwania na modlitwie. Zawsze też w niedzielę i święta, wraz z całą rodziną, uczestniczyła we Mszy świętej. O ile tylko mogła, starała się też uczestniczyć we Mszy świętej w dni powszednie. Tu znowu mamy potwierdzenie, że w dni powszednie uczęszczała do kościoła, gdy miała czas. Starała się, aby przez to nie zaniedbywać obowiązków zleconych jej przez rodziców. „W kościele nie przeciągała modlitw, by nie psućporządku domowego, a zimową porą, by nie zaszkodzić sobie na zdrowiu". W życiu i przy pracy cechował ją duch optymizmu, wszystkie obowiązki spełniała sumiennie, nie żaląc się nigdy na nawał pracy. Należy zwrócić uwagęna to, że przeważnie wykonywała proste prace, które dziś wielu ludziom, szczególnie młodym, mogą się wydawaćponiżające. W postawie Karoliny widać właściwą harmonię i więź między modlitwą, pracą i realizacją drogi powołania życiowego, w czym Kościół upatruje właściwy wzorzec dla każdego chrześcijanina. Karolina praktykowała też modlitwę nieustanną. „W ciągu dnia pamiętała o obecności Bożej, często w czasie pracy [...] wyrywały się jej akty strzeliste i westchnienia pobożne". Jej siostra stwierdziła, że pamięci na ciągłą obecnośćBoga w życiu człowieka uczyli ich rodzice, a Karolina starała się praktykować to w życiu. Tomasz Merton mówi, że niewtajemniczeni mogą sobie wyobrażać, iż w modlitwie nieustannej chodzi o ciągłe trwanie na klęczkach i odmawianie jakichś tekstów modlitewnych. Takie wyobrażenie o modlitwie wywołuje poczucie nudy, niemożności jej zrealizowania i rodzi jej negatywny obraz. Nieustanne trwanie na modlitwie nie oznacza jakiegoś negatywnego wysiłku zmierzającego do odrzucenia wszelkich zajęć, by poświęcić się wyłącznie recytowaniu specjalnych formułek i rozważaniu określonych tematów. Trzeba dążyć do tego, aby stale żyćw atmosferze modlitwy, to znaczy, zwracać się do Boga całym sobą, oddając głębię swego wnętrza Jego miłości przebaczającej. Wówczas „wszystko staje się modlitwą, skoro chcesz, aby nią było". Trapista z Gethsemani jest zdania, że nietrudno jest modlić się bez przerwy, jeżeli modlitwa nie ogranicza się jedynie do umysłu lub serca, lecz ogarnia nas całych. Można powiedzieć, że tego ducha widać u Karoliny, która wszystkie doświadczenia w relacji z Bogiem uobecniała w służbie pełnej miłości wobec bliźnich. Jak intensywnego życia wewnętrznego i współpracy z łaską trzeba było, aby w tak krótkim czasie osiągnąćdojrzałość duchową i świętość. Bóg wybrał Karolinę i „przyozdobił szatą zbawienia", aby była znakiem na dzisiejsze czasy, gdy trzeba walczyć o czystość serca z taką determinacją, jaką ona nam pokazała. Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas mszy św. na tarnowskich Błoniach, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną - błogosławioną.
Zeznania świadków w procesie beatyfikacyjnym potwierdzają, że do modlitwy Karolina przywiązywała dużąwagę. Należy przypuszczać, że na tę postawę duży wpływ miała atmosfera domu rodzinnego. Cała rodzina Karoliny codziennie klękała do modlitwy wieczornej, zawsze modlono się przed posiłkiem i po posiłku. Analiza świadectw zebranych w czasie procesu beatyfikacyjnego pozwala stwierdzić, że modliła się w sposób bardzo prosty, ale głęboki. Świadkowie jej życia podkreślają, że choć lubiła się modlić, „nigdy nie opuszczała pracy dla modlitwy. Modliła się po wykonaniu tego, co do niej należało". W tej postawie Karoliny widać zadziwiające podobieństwo do wskazań ojców pustyni, co do modlitwy: nie wolno mnichowi zaniedbywać pracy pod pozorem dłuższego trwania na modlitwie. Zawsze też w niedzielę i święta, wraz z całą rodziną, uczestniczyła we Mszy świętej. O ile tylko mogła, starała się też uczestniczyć we Mszy świętej w dni powszednie. Tu znowu mamy potwierdzenie, że w dni powszednie uczęszczała do kościoła, gdy miała czas. Starała się, aby przez to nie zaniedbywać obowiązków zleconych jej przez rodziców. „W kościele nie przeciągała modlitw, by nie psućporządku domowego, a zimową porą, by nie zaszkodzić sobie na zdrowiu". W życiu i przy pracy cechował ją duch optymizmu, wszystkie obowiązki spełniała sumiennie, nie żaląc się nigdy na nawał pracy. Należy zwrócić uwagęna to, że przeważnie wykonywała proste prace, które dziś wielu ludziom, szczególnie młodym, mogą się wydawaćponiżające. W postawie Karoliny widać właściwą harmonię i więź między modlitwą, pracą i realizacją drogi powołania życiowego, w czym Kościół upatruje właściwy wzorzec dla każdego chrześcijanina. Karolina praktykowała też modlitwę nieustanną. „W ciągu dnia pamiętała o obecności Bożej, często w czasie pracy [...] wyrywały się jej akty strzeliste i westchnienia pobożne". Jej siostra stwierdziła, że pamięci na ciągłą obecnośćBoga w życiu człowieka uczyli ich rodzice, a Karolina starała się praktykować to w życiu. Tomasz Merton mówi, że niewtajemniczeni mogą sobie wyobrażać, iż w modlitwie nieustannej chodzi o ciągłe trwanie na klęczkach i odmawianie jakichś tekstów modlitewnych. Takie wyobrażenie o modlitwie wywołuje poczucie nudy, niemożności jej zrealizowania i rodzi jej negatywny obraz. Nieustanne trwanie na modlitwie nie oznacza jakiegoś negatywnego wysiłku zmierzającego do odrzucenia wszelkich zajęć, by poświęcić się wyłącznie recytowaniu specjalnych formułek i rozważaniu określonych tematów. Trzeba dążyć do tego, aby stale żyćw atmosferze modlitwy, to znaczy, zwracać się do Boga całym sobą, oddając głębię swego wnętrza Jego miłości przebaczającej. Wówczas „wszystko staje się modlitwą, skoro chcesz, aby nią było". Trapista z Gethsemani jest zdania, że nietrudno jest modlić się bez przerwy, jeżeli modlitwa nie ogranicza się jedynie do umysłu lub serca, lecz ogarnia nas całych. Można powiedzieć, że tego ducha widać u Karoliny, która wszystkie doświadczenia w relacji z Bogiem uobecniała w służbie pełnej miłości wobec bliźnich. Jak intensywnego życia wewnętrznego i współpracy z łaską trzeba było, aby w tak krótkim czasie osiągnąćdojrzałość duchową i świętość. Bóg wybrał Karolinę i „przyozdobił szatą zbawienia", aby była znakiem na dzisiejsze czasy, gdy trzeba walczyć o czystość serca z taką determinacją, jaką ona nam pokazała. Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas mszy św. na tarnowskich Błoniach, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną - błogosławioną.
Zał. 7.
Pogrzeb Karoliny był pierwszym przejawem jej kultu. Pomimo trwających działań wojennych zgromadziło sięponad 3 tysiące wiernych. W wygłoszonych przemówieniach przewijał się motyw chrześcijańskiej świętości i męczeństwa. W całej parafii panowało głębokie przekonanie o świętości życia Karoliny i o tym, że życie swe złożyła w heroicznej obronie czystości. Z biegiem miesięcy i lat, pomimo nieszczęść straszliwej wojny, pomimo czasowego wysiedlenia ludności i trudnych chwil powojennych, osoba Karoliny nie odchodziła w niepamięć. W kilka miesięcy po bolesnych wydarzeniach, na miejscu odnalezienia ciała postawiono wysoki krzyż z figurkąZbawiciela oraz tablicę marmurową u stóp tego krzyża z napisem: "Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18 listopada 1914 r." Poniżej umieszczono następujący wiersz: "Kiedy najeźdźcy, jak wzburzona fala, Jej wieś zalali, w las uprowadzona Zginęła z ręki dzikiego Moskala Po krwawej walce śmiertelnie raniona. Droższą niżżycie była dla niej cnota, Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem. Milsząśmierć sroga niż grzechu sromota, Więc męczennicą stanęła przed Bogiem". Karolina początkowo z woli biskupa L. Wałęgi pochowana została na cmentarz przykościelny, gdzie postawiono figurę Najświętszej Maryi Niepokalanej, z napisami upamiętniającymi wydarzenie. U góry czytamy: "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą"; zaś nieco niżej: "Tu spoczywa śp. Karolina Kózka, męczennica z ostatniej wojny światowej, ur. 2 VIII 1898 - zamordowana 18 XI 1914 r.". Po prawej stronie postumentu: "Duszo dziewicza, przed tronem Boga proś za nami i wypraszaj nam więcej takich dusz niewinnych". Po lewej stronie: "Kochanej córce postawili rodzice". W trzecią rocznicęśmierci ekshumowano ciało Karoliny, umieszczono je w metalowej trumnie i przeniesiono z cmentarza grzebalnego na cmentarz przykościelny. Uroczystości przeniesienia przewodniczył biskup L. Wałęga. W wygłoszonym wówczas przemówieniu zaznaczył, iż nie przybył, aby kanonizować Karolinę, ponieważ tego dokonać może jedynie odpowiednia władza kościelna, lecz aby cnocie oddać cześć. Proces beatyfikacyjny odkładany był z roku na rok. Powodem były wojny, trudne czasy powojenne, powodem były też częste zmiany względnie vacat na stolicy biskupiej, a wreszcie nowe, palące problemy, którym Kościół tarnowski musiał stawiać czoła. Niemniej już w r. 1949 biskup Jan Stępa mianował Postulatora i Wicepostulatora sprawy. Niestety, ciężka choroba a potem śmierć Biskupa uniemożliwiły podjęcie prac w tym kierunku. W rezultacie wszystkie etapy prowadzenia spraw, począwszy od otwarcia w 1965 r. procesu informacyjnego, przypadły biskupowi tarnowskiemu Jerzemu Ablewiczowi. W Liście postulacyjnym do Kongregacji pisał między innymi: "Biskup jest stróżem pośmiertnej chwały tych, którzy za życia dali przykład szczególnej miłości Boga. Świadom tego obowiązku, a także idąc za głosem kapłanów i wiernego ludu, postanowiłem wszcząć proces informacyjny dla wyniesienia na ołtarze Sł. Bożej Karoliny Kózka, która dnia 18 listopada 1914 r., w siedemnastym roku życia, poniosła śmierć męczeńską, w obronie dziewictwa i czystości, w wiosce Wał-Ruda, parafia obecnie Zabawa, diecezja tarnowska w Polsce". Im więcej ta misja wymaga trudu i ofiary, tym radośniejsza może byćświadomość, że oto w pamięci wiernego ludu nie zaginą ci, "którzy za życia dali przykład szczególnej miłości Boga". Dnia 30 czerwca 1986 r., w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II, został promulgowany "Dekret o męczeństwie Sługi Bożej Karoliny Kózkówny", otwierający drogę do jej beatyfikacji. Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas mszy św. na tarnowskich Błoniach, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną - błogosławioną.
Pogrzeb Karoliny był pierwszym przejawem jej kultu. Pomimo trwających działań wojennych zgromadziło sięponad 3 tysiące wiernych. W wygłoszonych przemówieniach przewijał się motyw chrześcijańskiej świętości i męczeństwa. W całej parafii panowało głębokie przekonanie o świętości życia Karoliny i o tym, że życie swe złożyła w heroicznej obronie czystości. Z biegiem miesięcy i lat, pomimo nieszczęść straszliwej wojny, pomimo czasowego wysiedlenia ludności i trudnych chwil powojennych, osoba Karoliny nie odchodziła w niepamięć. W kilka miesięcy po bolesnych wydarzeniach, na miejscu odnalezienia ciała postawiono wysoki krzyż z figurkąZbawiciela oraz tablicę marmurową u stóp tego krzyża z napisem: "Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18 listopada 1914 r." Poniżej umieszczono następujący wiersz: "Kiedy najeźdźcy, jak wzburzona fala, Jej wieś zalali, w las uprowadzona Zginęła z ręki dzikiego Moskala Po krwawej walce śmiertelnie raniona. Droższą niżżycie była dla niej cnota, Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem. Milsząśmierć sroga niż grzechu sromota, Więc męczennicą stanęła przed Bogiem". Karolina początkowo z woli biskupa L. Wałęgi pochowana została na cmentarz przykościelny, gdzie postawiono figurę Najświętszej Maryi Niepokalanej, z napisami upamiętniającymi wydarzenie. U góry czytamy: "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą"; zaś nieco niżej: "Tu spoczywa śp. Karolina Kózka, męczennica z ostatniej wojny światowej, ur. 2 VIII 1898 - zamordowana 18 XI 1914 r.". Po prawej stronie postumentu: "Duszo dziewicza, przed tronem Boga proś za nami i wypraszaj nam więcej takich dusz niewinnych". Po lewej stronie: "Kochanej córce postawili rodzice". W trzecią rocznicęśmierci ekshumowano ciało Karoliny, umieszczono je w metalowej trumnie i przeniesiono z cmentarza grzebalnego na cmentarz przykościelny. Uroczystości przeniesienia przewodniczył biskup L. Wałęga. W wygłoszonym wówczas przemówieniu zaznaczył, iż nie przybył, aby kanonizować Karolinę, ponieważ tego dokonać może jedynie odpowiednia władza kościelna, lecz aby cnocie oddać cześć. Proces beatyfikacyjny odkładany był z roku na rok. Powodem były wojny, trudne czasy powojenne, powodem były też częste zmiany względnie vacat na stolicy biskupiej, a wreszcie nowe, palące problemy, którym Kościół tarnowski musiał stawiać czoła. Niemniej już w r. 1949 biskup Jan Stępa mianował Postulatora i Wicepostulatora sprawy. Niestety, ciężka choroba a potem śmierć Biskupa uniemożliwiły podjęcie prac w tym kierunku. W rezultacie wszystkie etapy prowadzenia spraw, począwszy od otwarcia w 1965 r. procesu informacyjnego, przypadły biskupowi tarnowskiemu Jerzemu Ablewiczowi. W Liście postulacyjnym do Kongregacji pisał między innymi: "Biskup jest stróżem pośmiertnej chwały tych, którzy za życia dali przykład szczególnej miłości Boga. Świadom tego obowiązku, a także idąc za głosem kapłanów i wiernego ludu, postanowiłem wszcząć proces informacyjny dla wyniesienia na ołtarze Sł. Bożej Karoliny Kózka, która dnia 18 listopada 1914 r., w siedemnastym roku życia, poniosła śmierć męczeńską, w obronie dziewictwa i czystości, w wiosce Wał-Ruda, parafia obecnie Zabawa, diecezja tarnowska w Polsce". Im więcej ta misja wymaga trudu i ofiary, tym radośniejsza może byćświadomość, że oto w pamięci wiernego ludu nie zaginą ci, "którzy za życia dali przykład szczególnej miłości Boga". Dnia 30 czerwca 1986 r., w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II, został promulgowany "Dekret o męczeństwie Sługi Bożej Karoliny Kózkówny", otwierający drogę do jej beatyfikacji. Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas mszy św. na tarnowskich Błoniach, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną - błogosławioną.
Zał. 8.
Ciało Karolci owinięto w białe prześcieradło i powieziono do domu. Po drodze dołączali ludzie, bo wieść rozeszła się szybko. Szli w milczeniu i łzach jak w orszaku pogrzebowym. W domu przystąpiono do ostatniej posługi, którąmożna było oddać umęczonemu ciału. Przystąpiły do niej trzy osoby: akuszerka Rozalia Łazarz, sąsiadka Maria Pająk i , ponieważ w okolicy nie było lekarza, tzw. urzędowy oglądacz zwłok, Jan Baran, który był uprawniony do wydania świadectwa śmierci. Oni byli pierwszymi i wiarygodnymi świadkami, którym przyszło rozpoznaćprzyczynę i okoliczności męczeńskiej śmierci Karoliny Kózki. Obmywając ciało, odsłaniali krok za krokiem przebieg krwawych wydarzeń. Karolinka była boso, uciekając zgubiła niezasznurowane trzewiki. Odnaleziono je później w lesie, a także dalej kurtkę brata, którą sama zrzuciła lub którą zdarł z niej napastnik. Nogi miała pokaleczone kolcami jeżyn i cierni, a także zabłocone po kolana. Widać biegła celowo - pomimo bólu - po gęstym poszyciu leśnym, zmierzając ku podmokłym częściom lasu, licząc na to, że będąc lekka i zwinna, da radę skakać z kępy na kępę, a goniący jążołnierz, uzbrojony i w ciężkim, długim szynelu utknie w bagnie. Gdy te nadzieje znikły, skierowała się ku brzegowi lasu, gdzie zaczynały się pola. W sumie ten dramatyczny bieg miał miejsce na przestrzeni około 1 kilometra. Napastnik biegł raz dalej, raz tuż, tużza swoją ofiarą. Determinacja dziewczyny zamieniła jego żądzę we wściekłość. W pewnej chwili wyciągnął z pochwy długą kozacką szablę i ciął Karolinę w tył głowy. Wtedy dziewczyna zrozumiała, że walka idzie o życie, postanowiła drogo je sprzedać. Obróciła się twarzą do swego kata i gdy podniósł szablę do następnego ciosu, aby ochronić głowę, chwyciła ręką za koniec ostrza. śołdak wyrwał szablę, przecinając Karolinie palce. Pomimo bólu i płynącej krwi dziewczyna walczyła dalej. Teraz cios następował po ciosie. Ostatni, szósty, przeciął aortę szyjnąi tchawicę; wtedy dziewczyna upadła na ziemię, śmierć nastąpiła w ciągu kilku minut. Wszystkie te szczegóły odkrywali ci, którzy z powagą i czcią obmywali ciało zamordowanej. Reszta zebranych, rodzina, sąsiedzi, klęcząc na podwórzu z zapalonymi gromnicami, odmawiała różaniec. Wszyscy mieli świadomość, że uczestniczą w jakimś misterium, którego nie we wszystkim są w stanie pojąć. Gdy ukończono obmywanie zwłok i ubrano je do trumny, akuszerka Rozalia Łazarz, przez drzwi oznajmiła zebranym: Nietknięta, widać, że się broniła przed żołnierzem, nietknięta dziewczyna. Rodzicom spadł z serca kamień, bo chociaż wiedzieli, że życia córce nic nie zwróci, jednak wieść, że uratowała swoją dziewczęcą godność, podziałała na nich jak balsam. Osoby zajęte ostatnią posługą wobec ciała Karoliny, do których dołączyła jeszcze matka i wuj Franciszek Borzęcki, zostali powołani do stwierdzenia niewinności zabitej wobec proboszcza, który zajął się z całą powagą zebraniem wszystkich zeznań o życiu i śmierci swojej młodziutkiej parafianki. Miał poczucie, że dotyka sprawy największego wymiaru: świętości i męczeństwa. To było nie tylko jego odczucie. Gdy się rozeszła wieść, że droga wszystkim Karolcia wolała umrzeć, niż utracić czystość, od razu jej postać przybrała w oczach ludzkich znamion świętości. Dotychczas jedna z nich, członek wiejskiej społeczności, wyrosła teraz na wyżyny bohaterstwa w umiłowaniu Boga i Jego prawa. Zdumiewało to, że w ciągu zaledwie 16-tu lat życia, chodząc twardo po ziemi swymi pracowitymi nogami, równocześnie głową i sercem sięgała nieba. To były refleksje, które towarzyszyły dwutysięcznej rzeszy, która odprowadzała jasną, sosnową trumnę Karolci na cmentarz 6 grudnia 1914 roku.
Ciało Karolci owinięto w białe prześcieradło i powieziono do domu. Po drodze dołączali ludzie, bo wieść rozeszła się szybko. Szli w milczeniu i łzach jak w orszaku pogrzebowym. W domu przystąpiono do ostatniej posługi, którąmożna było oddać umęczonemu ciału. Przystąpiły do niej trzy osoby: akuszerka Rozalia Łazarz, sąsiadka Maria Pająk i , ponieważ w okolicy nie było lekarza, tzw. urzędowy oglądacz zwłok, Jan Baran, który był uprawniony do wydania świadectwa śmierci. Oni byli pierwszymi i wiarygodnymi świadkami, którym przyszło rozpoznaćprzyczynę i okoliczności męczeńskiej śmierci Karoliny Kózki. Obmywając ciało, odsłaniali krok za krokiem przebieg krwawych wydarzeń. Karolinka była boso, uciekając zgubiła niezasznurowane trzewiki. Odnaleziono je później w lesie, a także dalej kurtkę brata, którą sama zrzuciła lub którą zdarł z niej napastnik. Nogi miała pokaleczone kolcami jeżyn i cierni, a także zabłocone po kolana. Widać biegła celowo - pomimo bólu - po gęstym poszyciu leśnym, zmierzając ku podmokłym częściom lasu, licząc na to, że będąc lekka i zwinna, da radę skakać z kępy na kępę, a goniący jążołnierz, uzbrojony i w ciężkim, długim szynelu utknie w bagnie. Gdy te nadzieje znikły, skierowała się ku brzegowi lasu, gdzie zaczynały się pola. W sumie ten dramatyczny bieg miał miejsce na przestrzeni około 1 kilometra. Napastnik biegł raz dalej, raz tuż, tużza swoją ofiarą. Determinacja dziewczyny zamieniła jego żądzę we wściekłość. W pewnej chwili wyciągnął z pochwy długą kozacką szablę i ciął Karolinę w tył głowy. Wtedy dziewczyna zrozumiała, że walka idzie o życie, postanowiła drogo je sprzedać. Obróciła się twarzą do swego kata i gdy podniósł szablę do następnego ciosu, aby ochronić głowę, chwyciła ręką za koniec ostrza. śołdak wyrwał szablę, przecinając Karolinie palce. Pomimo bólu i płynącej krwi dziewczyna walczyła dalej. Teraz cios następował po ciosie. Ostatni, szósty, przeciął aortę szyjnąi tchawicę; wtedy dziewczyna upadła na ziemię, śmierć nastąpiła w ciągu kilku minut. Wszystkie te szczegóły odkrywali ci, którzy z powagą i czcią obmywali ciało zamordowanej. Reszta zebranych, rodzina, sąsiedzi, klęcząc na podwórzu z zapalonymi gromnicami, odmawiała różaniec. Wszyscy mieli świadomość, że uczestniczą w jakimś misterium, którego nie we wszystkim są w stanie pojąć. Gdy ukończono obmywanie zwłok i ubrano je do trumny, akuszerka Rozalia Łazarz, przez drzwi oznajmiła zebranym: Nietknięta, widać, że się broniła przed żołnierzem, nietknięta dziewczyna. Rodzicom spadł z serca kamień, bo chociaż wiedzieli, że życia córce nic nie zwróci, jednak wieść, że uratowała swoją dziewczęcą godność, podziałała na nich jak balsam. Osoby zajęte ostatnią posługą wobec ciała Karoliny, do których dołączyła jeszcze matka i wuj Franciszek Borzęcki, zostali powołani do stwierdzenia niewinności zabitej wobec proboszcza, który zajął się z całą powagą zebraniem wszystkich zeznań o życiu i śmierci swojej młodziutkiej parafianki. Miał poczucie, że dotyka sprawy największego wymiaru: świętości i męczeństwa. To było nie tylko jego odczucie. Gdy się rozeszła wieść, że droga wszystkim Karolcia wolała umrzeć, niż utracić czystość, od razu jej postać przybrała w oczach ludzkich znamion świętości. Dotychczas jedna z nich, członek wiejskiej społeczności, wyrosła teraz na wyżyny bohaterstwa w umiłowaniu Boga i Jego prawa. Zdumiewało to, że w ciągu zaledwie 16-tu lat życia, chodząc twardo po ziemi swymi pracowitymi nogami, równocześnie głową i sercem sięgała nieba. To były refleksje, które towarzyszyły dwutysięcznej rzeszy, która odprowadzała jasną, sosnową trumnę Karolci na cmentarz 6 grudnia 1914 roku.
Zał. 9.
Gdy się rozeszła wieść, że droga wszystkim Karolcia wolała umrzeć, niż utracić czystość, od razu jej postaćprzybrała w oczach ludzkich znamion świętości. Dotychczas jedna z nich, członek wiejskiej społeczności, wyrosła teraz na wyżyny bohaterstwa w umiłowaniu Boga i Jego prawa. Zdumiewało to, że w ciągu zaledwie 16-tu lat życia, chodząc twardo po ziemi swymi pracowitymi nogami, równocześnie głową i sercem sięgała nieba. To były refleksje, które towarzyszyły dwutysięcznej rzeszy, która odprowadzała jasną, sosnową trumnę Karolci na cmentarz 6 grudnia 1914 roku. Zdumiewało uczestnictwo w pogrzebie wielu żołnierzy rosyjskich. Sprawcy zabójstwa nie odnaleziono. Modlono się za Karolcię i do niej, prosząc o wstawiennictwo u Boga, którego musiała już widzieć, skoro Chrystus obiecał to ludziom czystego serca. A ona zaniosła przed Boży tron nie tylko swoje czyste serce ale i palmę męczeństwa. Potem jeszcze długo mówiono o niej, wspominając różne wydarzenia z jej życia, czyny i słowa. Chciano je zapamiętać jako wskazówkę na przyszłość, przesłanie, sposób na życie, niezwykłe życie.... To samo odnosi się do nas, ludzi współczesnych, gdyżświęci pozostają młodzi do końca czasów. Więc młoda Karolina mówi do nas swoim życiem i śmiercią. Była bardzo wstydliwa i skromna, nie lubiła płochych rozmów i dwuznacznych żartów. Nazywano Karolinę powszechnie „aniołem w ludzkim ciele”... Nie słyszałam, żeby jąuważali za jakąś dziwaczkę, słyszałam natomiast, że ją wszyscy szanowali i kochali wspomina koleżanka. Nie chciała wyjść za mąż, aby - jak powiedziała - mogła w niebie przebywać z Matką Bożą. Umyśliła sobie, że dobuduje do domu rodzinnego komórkę, w której zamieszka, oddając się modlitwie, służąc Bogu i pomagając ludziom. Dziś ten rodzaj powołania do konsekracji pozostając w świecie, jest uznany przez Kościół. Czystość była dla niej wartością ponad inne. Przez nią czuła szczególną więź, jakby pokrewieństwo z Jezusem Chrystusem i Jego dziewiczą Matką. Oddać ją komukolwiek - to się nie mieściło w jej głowie. Umiłowanie czystości czerpała z Eucharystii. Karolina uczy nas też korzystania z czasu, aby jak najwięcej czynić dobra. Była gorliwa w obowiązkach i pełna inicjatyw. Wszędzie jej było pełno: w stowarzyszeniach religijnych, w przygotowaniach do świąt, pielęgnowaniu obyczajów. Dbała o kapliczkę przydrożną, sprzątała i ozdabiała kościół. Była pierwsza do pomocy i do pacierza, zawsze chętna, radosna i praktyczna. Jej ukochaną modlitwą był różaniec. Maryś, - radziła koleżance - gdzie tylko się ruszysz, miej zawsze ze sobą różaniec. Jak intensywnego życia wewnętrznego i współpracy z łaską trzeba było, aby w tak krótkim czasie osiągnąćdojrzałość duchową i świętość. Bóg wybrał Karolinę i „przyozdobił szatą zbawienia", aby była znakiem na dzisiejsze czasy, gdy trzeba walczyć o czystość serca z taką determinacją, jaką ona nam pokazała. Papież Jan Paweł II ogłosił Karolinę błogosławioną. Miało to miejsce w Tarnowie 10 czerwca 1987 r. podczas kolejnej pielgrzymki papieża do Polski. Dniem jej liturgicznego wspomnienia ustalono dzień narodzin dla nieba – dzień męczeńskiej śmierci – 18 listopada. 18 listopada 2006 r. biskup tarnowski Wiktor Skworc rozpoczął proces kanonizacyjny błogosławionej Karoliny.
Gdy się rozeszła wieść, że droga wszystkim Karolcia wolała umrzeć, niż utracić czystość, od razu jej postaćprzybrała w oczach ludzkich znamion świętości. Dotychczas jedna z nich, członek wiejskiej społeczności, wyrosła teraz na wyżyny bohaterstwa w umiłowaniu Boga i Jego prawa. Zdumiewało to, że w ciągu zaledwie 16-tu lat życia, chodząc twardo po ziemi swymi pracowitymi nogami, równocześnie głową i sercem sięgała nieba. To były refleksje, które towarzyszyły dwutysięcznej rzeszy, która odprowadzała jasną, sosnową trumnę Karolci na cmentarz 6 grudnia 1914 roku. Zdumiewało uczestnictwo w pogrzebie wielu żołnierzy rosyjskich. Sprawcy zabójstwa nie odnaleziono. Modlono się za Karolcię i do niej, prosząc o wstawiennictwo u Boga, którego musiała już widzieć, skoro Chrystus obiecał to ludziom czystego serca. A ona zaniosła przed Boży tron nie tylko swoje czyste serce ale i palmę męczeństwa. Potem jeszcze długo mówiono o niej, wspominając różne wydarzenia z jej życia, czyny i słowa. Chciano je zapamiętać jako wskazówkę na przyszłość, przesłanie, sposób na życie, niezwykłe życie.... To samo odnosi się do nas, ludzi współczesnych, gdyżświęci pozostają młodzi do końca czasów. Więc młoda Karolina mówi do nas swoim życiem i śmiercią. Była bardzo wstydliwa i skromna, nie lubiła płochych rozmów i dwuznacznych żartów. Nazywano Karolinę powszechnie „aniołem w ludzkim ciele”... Nie słyszałam, żeby jąuważali za jakąś dziwaczkę, słyszałam natomiast, że ją wszyscy szanowali i kochali wspomina koleżanka. Nie chciała wyjść za mąż, aby - jak powiedziała - mogła w niebie przebywać z Matką Bożą. Umyśliła sobie, że dobuduje do domu rodzinnego komórkę, w której zamieszka, oddając się modlitwie, służąc Bogu i pomagając ludziom. Dziś ten rodzaj powołania do konsekracji pozostając w świecie, jest uznany przez Kościół. Czystość była dla niej wartością ponad inne. Przez nią czuła szczególną więź, jakby pokrewieństwo z Jezusem Chrystusem i Jego dziewiczą Matką. Oddać ją komukolwiek - to się nie mieściło w jej głowie. Umiłowanie czystości czerpała z Eucharystii. Karolina uczy nas też korzystania z czasu, aby jak najwięcej czynić dobra. Była gorliwa w obowiązkach i pełna inicjatyw. Wszędzie jej było pełno: w stowarzyszeniach religijnych, w przygotowaniach do świąt, pielęgnowaniu obyczajów. Dbała o kapliczkę przydrożną, sprzątała i ozdabiała kościół. Była pierwsza do pomocy i do pacierza, zawsze chętna, radosna i praktyczna. Jej ukochaną modlitwą był różaniec. Maryś, - radziła koleżance - gdzie tylko się ruszysz, miej zawsze ze sobą różaniec. Jak intensywnego życia wewnętrznego i współpracy z łaską trzeba było, aby w tak krótkim czasie osiągnąćdojrzałość duchową i świętość. Bóg wybrał Karolinę i „przyozdobił szatą zbawienia", aby była znakiem na dzisiejsze czasy, gdy trzeba walczyć o czystość serca z taką determinacją, jaką ona nam pokazała. Papież Jan Paweł II ogłosił Karolinę błogosławioną. Miało to miejsce w Tarnowie 10 czerwca 1987 r. podczas kolejnej pielgrzymki papieża do Polski. Dniem jej liturgicznego wspomnienia ustalono dzień narodzin dla nieba – dzień męczeńskiej śmierci – 18 listopada. 18 listopada 2006 r. biskup tarnowski Wiktor Skworc rozpoczął proces kanonizacyjny błogosławionej Karoliny.
Zał. 10.
Córka tej ziemi. Jej czystą duszę - jak kroplę rosy, Jej ciężkie życie - jak zboża kłosy, Jej proste serce -jak drzewa w borze, Bóg wziął do nieba w czci i honorze. Swe ziemskie troski i życia trudy, Włos kasztanowy, a może rudy, I to, co w krótkim życiu zrobiła, Tu w swojej wiosce pozostawiła. Jest chata, w której mieszkała ona, W lesie polana jej krwią zroszona, Rośnie pod chatą ta sama grusza, Tu gdzieś na pewno krąży jej dusza. I tylko czasy, mówimy, inne. Któreż to dziewczę jest tak niewinne, Czy się tak modli młody lub stary? Choć krew męczeńska to posiew wiary Ileż zawiści jest miedzy nami, Chociaż ją wszyscy czcimy wargami Mówimy o niej, że Gwiazdą Ludu Ale nie chcemy dzielić jej trudu.
Córka tej ziemi. Jej czystą duszę - jak kroplę rosy, Jej ciężkie życie - jak zboża kłosy, Jej proste serce -jak drzewa w borze, Bóg wziął do nieba w czci i honorze. Swe ziemskie troski i życia trudy, Włos kasztanowy, a może rudy, I to, co w krótkim życiu zrobiła, Tu w swojej wiosce pozostawiła. Jest chata, w której mieszkała ona, W lesie polana jej krwią zroszona, Rośnie pod chatą ta sama grusza, Tu gdzieś na pewno krąży jej dusza. I tylko czasy, mówimy, inne. Któreż to dziewczę jest tak niewinne, Czy się tak modli młody lub stary? Choć krew męczeńska to posiew wiary Ileż zawiści jest miedzy nami, Chociaż ją wszyscy czcimy wargami Mówimy o niej, że Gwiazdą Ludu Ale nie chcemy dzielić jej trudu.
Monika Owczarska, 2010-06-03
Jasło
Jasło
Konspekt katechezy klasa V
Droga do świętości błogosławionej Karoliny Kózki
Droga do świętości błogosławionej Karoliny Kózki
Cel katechezy:
Uczeń zna:
- drogę do świętości błogosławionej Karoliny,
- przez kogo, kiedy i gdzie była beatyfikowana,
- kiedy jest jej wspomnienie liturgiczne,
- że jest patronką Diecezji Rzeszowskiej
- drogę do świętości błogosławionej Karoliny,
- przez kogo, kiedy i gdzie była beatyfikowana,
- kiedy jest jej wspomnienie liturgiczne,
- że jest patronką Diecezji Rzeszowskiej
Uczeń potrafi:
- rozpoznać postać błogosławionej Karoliny spośród innych świętych,
- wymienić cechy , które doprowadziły bł. Karolinę do świętości
Uczeń ceni:
- zostać świętym,
- dbać o swoją godność godność innych ludzi
- naśladować w swoim życiu bł. Karolinę
- rozpoznać postać błogosławionej Karoliny spośród innych świętych,
- wymienić cechy , które doprowadziły bł. Karolinę do świętości
Uczeń ceni:
- zostać świętym,
- dbać o swoją godność godność innych ludzi
- naśladować w swoim życiu bł. Karolinę
Pomoce: żółte karteczki, obraz błogosławionej Karoliny , obrazki : św. Teresa, św. Faustyna, bł. Salomea Królowa Jadwiga, plansza z drogą, kolorowe i czerwone stopki, zdjęcia z życia bł. Karoliny
Modlitwa: Modlitwa – prośba- prowadzona przez ucznia
Sprawdzenie obecności
WPROWADZENIE
Katechezę rozpoczniemy od tego, czym jest świętość?(rozmowa). Z rozsypanki – (żółte kartony) wspólnie układamy temat katechezy: Droga do świętości bł. Karoliny Kózki.
Ciekawa jestem, czy ktoś z was rozpozna wśród świętych bł. Karolinę – praca z obrazami. Wiemy już co to jest świętość , dowiemy się teraz co Słowo Boże mówi o świętości? ( praca z Pismem Świętym – 1P 1,14-16)
- Dlaczego mamy dążyć do świętości?
- Kiedy zostaliśmy powołani do świętości?
Dz: Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, On jest święty. Do świętości powołani zostaliśmy podczas sakramentu chrztu świętego.
- Kto z was chce być świętym?
Cała klasa podnosi ręce wszyscy chcą być święci.
- Co przeszkadza nam w drodze do świętości?
Dz: Na drodze do świętości przeszkadza grzech – zło,pomaga nam sakrament pokuty i pojednania. W drodze do świętości umacnia nas sam Jezus Chrystus w Najświętszym Sakramencie.
ROZWINIĘCIE
- A jaką drogą kroczyła Karolina do świętości?
Poznajemy postać błogosławionej Karoliny Kózki z
uwzględnieniem cech, które doprowadziły ją do świętości. Na podstawie zdjęć z biografią błogosławionej: chrzest, modlitwa, nauka, praca – izba, miłość bliźniego,Apostolstwo Msza święta,czystość, męczeństwo i beatyfikacja tworzymy gazetkę o błogosławionej (kartek w kształcie stóp z cechami Karoliny – w kolorze czerwonym symbolizującym męczeństwo).
Słuchamy słowa Ojca Świętego Jana Pawła II / fragment homilii beatyfikacyjnej/ (nagranie)
- Czego uczy mnie błogosławiona Karolina?
Dzieci na kolorowych kartkach w kształcie stóp wypisują cechę, którą pragnie naśladować w drodze do świętości. (przypina ją na planszy – drodze tworząc w ten sposób drogę do świętości)
PODSUMOWANIE
W oparciu o tekst życiorysu błogosławionej, uczniowie uzupełniają tekst z lukami /zał1,2/. Wspólne odczytanie tekstu .
Zapis do zeszytu:
Temat: Droga do świętości błogosławionej Karoliny Kózki
Obrazek błogosławionej
Tekst z lukami
Zadanie:
Napisz jaką cechę błogosławionej Karoliny chciałbyś naśladować w swoim życiu, uzasadnij swój wybór.
Modlitwa:
Modlitwa przez wstawiennictwo błogosławionej Karoliny.
Błogosławiona Karolina Kózka urodziła się dnia 2 sierpnia 1898 r. w wiosce Wał- Ruda należącej do parafii Zabawa w diecezji tarnowskiej, jako czwarte z jedenaściorga dzieci ubogiej wiejskiej rodziny. W domu Kózków panował duch miłości Boga i bliźnich. W atmosferze pobożności i ukochania pracy i powściągliwości obyczajowej wzrastała błogosławiona. Żywa wiara Jej rodzinnego domu wyrażała się we wspólnej modlitwie wieczornej, w modlitwie przy posiłkach, w codziennym śpiewaniu godzinek o NMP, pobożnym uczestniczeniu w niedzielnej Mszy Świętej i w dni powszednie oraz w częstym korzystaniu z sakramentów świętych. Rodzina Karoliny odznaczała się również wyjątkowym duchem apostolskim. W domu rodzinnym błogosławionej często zbierali się sąsiedzi i krewni na wspólne czytanie Pisma Świętego, Żywoty Świętych, i czasopisma katolickie. W Wielkim Poście śpiewano tam Gorzkie Żale, a w czasie świąt Bożego Narodzenia kolędy. Słusznie więc nazywano we wsi dom Kózków „ kościółkiem”. Religijna atmosfera domu rodzinnego pomagała Karolinie do pogłębienia miłości Boga. Od najmłodszych lat ukochała Ona modlitwę, często w ciągu dnia odmawiała Zdrowaś Maryjo, bo jak sama twierdziła modlitwa ta dawała Jej odczuwać wielką radość w sercu. Nie rozstawała się z różańcem podarowanym Jej przez matkę. Modlitwy przedłużała do późnych godzin kosztem zasłużonego wypoczynku. Z radością spieszyła do odległego kościoła, aby uczestniczyć we Mszy Świętej nie tylko w niedzielę , ale także w dni powszednie. Bardzo często przystępowała do sakramentów świętych. Oprócz modlitwy ukochała również pracę, którą zawsze starała się wykonać jak najlepiej. Wrażliwa na potrzeby bliźnich, ofiarnie usługiwała starcom i chorym oraz chętnie uczyła katechizmu młodsze rodzeństwo i inne dzieci.piękne świadectwo o błogosławionej wyraziła jej koleżanka, która wcześnie straciła matkę: „ Karolcia była dla mnie więcej niż matką”. Dzięki tej miłości oddziaływała apostolsko na otoczenie. Nazywano Ją „prawdziwym aniołem”. Ducha apostolskiego rozwijała u boku swego wuja Franciszka Borzęckiego – inspiratora życia kulturalnego i religijnego wioski. Pomagała mu w prowadzeniu biblioteki i świetlicy, w której gromadzili się mieszkańcy wioski.
W 17 roku życia dnia 18 listopada 1914 roku, w czasie zawieruchy wojennej poniosła śmierć zadaną jej przez żołnierza armii carskiej, któremu stawiła opór w obronie cnoty czystości. Rany zadane jej wtedy świadczą o gromie cierpień i są świadectwem bohaterskiej obrony dziewictwa. Upodabniając się do Chrystusa już w czasie swojego życia i zawsze posłuszna woli Bożej, także w tym decydującym momencie nie chcąc popełnić grzechu przyjęła śmierć jako największe świadectwo miłości Boga. Upodobniła się do Chrystusa również przelaniem krwi.
Kult błogosławionej zaczął się rozszerzać. Licznie pielgrzymowano do jej grobu i miejsca Jej Męczeńskiej śmierci, gdzie umieszczono krzyż.
Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas Mszy Świętej na tarnowskich Błoniach, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną – błogosławioną. /zał 1/
Błogosławiona Karolina Kózka urodziła się ...
Odznaczała się nabożeństwem do Pana Jezusa i ...
Dom rodzinny Karoliny nazywano „...”. błogosławiona Karolina uczyła ... młodsze rodzeństwo i okoliczne dzieci. Codziennie śpiewała religijne ... i odmawiała ... 18 maja 1914 roku przyjęła sakrament ... Zginęła śmiercią męczeńską w obronie ...
Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Ją ... /zał2/
Inne katechezy można znaleść w książce z materiałami katechetycznymi – Ks. Wiesław Piotrowski, „JAK ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE? Katechezy i materiały pomocnicze o Błogosławionej Karolinie Kózkównej wraz z płytą cd”. - http://sanktuariumzabawa.pl/index.php/pl/oferta-2/dla-katechetow, dostęp: 23.11.21.
Pieśni
Tyś patronką
1.Są takie dni kiedy świat się śmieje
Gdy wszystko wokół przyjaznym się staje
A wiatr co zwykle biednym w oczy wieje
W tym dniu łagodne wytchnienie nam daje
Lecz kiedy ciemność zwątpienia dopada
A dusza wątła gdzieś za modą spieszy
Modlitwy pustkę różaniec odkładam
Myślę o Tobie serce swe pocieszam
Ref. Tyś patronką moich dobrych dni
Tyś patronką w smutku
Kiedy serce mego zamknę drzwi
Pukasz po cichutku
Kiedy nurt życia porywa mnie
Za rękę prowadź
Żeby choć na serca dnie
Czystość swą zachować
2.Gdy zagubiony jestem w ludzkim tłumie
I nie pojmuję co się wokół dzieje
Myśląc próbuję istotę zrozumieć
I wtedy tylko w Tobie mam nadzieję
Wstęgami pól ścieżkami wędruje
Którymi kiedyś chodziłaś do pracy
Pod gruszę idę, dłońmi obejmuję
A wątpliwości nabierają znaczeń
Ref. Tyś patronką moich dobrych dni
Tyś patronką w smutku
Kiedy serce mego zamknę drzwi
Pukasz po cichutku
Kiedy nurt życia porywa mnie
Za rękę prowadź
Żeby choć na serca dnie
Czystość swą zachować
3.Twój las przyjazny w nim zawsze jest spokój
Choć drzewa tutaj gałęziami płaczą
Droga krzyżowa wprowadza niepokój
Ja wiem co krzyże przy tej drodze znaczą
Idąc tą drogą zdaje się wciąż słyszę
Twój cichy jęk o pomoc wołanie
Przystaję wtedy zadumany myślę
Gdy Ciebie braknie co się ze mną stanie?
Ref. Tyś patronką moich dobrych dni
Tyś patronką w smutku
Kiedy serce mego zamknę drzwi
Pukasz po cichutku
Kiedy nurt życia porywa mnie
Za rękę prowadź
Żeby choć na serca dnie
Czystość swą zachować
O gwiazdo ludu
(o. Gruszka)
1. O gwiazdo ludu tarnowskiej ziemi
I męczennico naszych dni,
Sercami Boga miłującymi
Wdzięczności pieśń śpiewamy Ci.
Ref.
Wypraszaj męstwo w próby czas,
Zwycięstwa drogą prowadź nas
Niech Bogiem silni, z Nim zjednoczeni,
Czyn Twój sławimy jeszcze raz.
2. Nie ulękniona i wierna szczerze,
Świętością zdobisz wiek i stan,
Gdy młode życie składasz w ofierze,
Gdy sercu bliski chłopski łan.
Ref.
Wypraszaj męstwo w próby czas,
Zwycięstwa drogą prowadź nas
Niech Bogiem silni, z Nim zjednoczeni,
Czyn Twój sławimy jeszcze raz.
3.Spójrz z wysokości niebieskiej chwały
Na naszą Polskę, na nasz ród.
Kościół, Ojczyznę i naród cały
U wiekuistych przedstaw wrót.
Ref.
Wypraszaj męstwo w próby czas,
Zwycięstwa drogą prowadź nas
Niech Bogiem silni, z Nim zjednoczeni,
Czyn Twój sławimy jeszcze raz.
Karolino
(słowa i muzyka Adam Szewczyk)
Szesnaście lat, to wcale nie za mało,
By silną być i wygrać wojnę całą.
Szesnaście lat, i nie mów, że się nie da
Zostawić świat i prosto iść do nieba.
Ref: wielka mała radę dała – karolina, karolina.
Jezusowi zaufała – karolina, karolina.
Szesnaście lat i serce pełne boga,
Zobaczył świat co znaczy prosta droga.
Szesnaście lat, to wcale nie za mało,
By silną być i wygrać wojnę całą.
Bo chodzi o to, aby czyste ciało
Z czystą duszą razem zaśpiewało.
Bo chodzi o to, aby dusza czysta
Z ciałem czystym zatańczyła twista.
Karolino
(słowa i muzyka Adam Szewczyk)
Szesnaście lat, to wcale nie za mało,
By silną być i wygrać wojnę całą.
Szesnaście lat, i nie mów, że się nie da
Zostawić świat i prosto iść do nieba.
Ref: wielka mała radę dała – karolina, karolina.
Jezusowi zaufała – karolina, karolina.
Szesnaście lat i serce pełne boga,
Zobaczył świat co znaczy prosta droga.
Szesnaście lat, to wcale nie za mało,
By silną być i wygrać wojnę całą.
Bo chodzi o to, aby czyste ciało
Z czystą duszą razem zaśpiewało.
Bo chodzi o to, aby dusza czysta
Z ciałem czystym zatańczyła twista.
Córo tarnowskiej ziemi
(słowa i muzyka R. Duda)
Ref.
Córo tarnowskiej ziemi, prowadź nas
Do Pana kieruj prośby ludzi,
A za przykładem twoim życia czas
Niech miłością napełnia się w nas
Karolino, życie twe czyste
Przepojone miłością Boga
Ukazuje cnoty wszystkie
Jak jest piękna dziewicza droga
Ref.
Z męczenników w Kościele kwiecie
Karolina – czysta dziewica
Ukazuje drogę prostą
Nie do śmierci, ale do życia
Ref.
O wspomagaj nas, Karolino
Niech do Pana za twoim wzorem
Pieśni z czystych serc popłyną,
Co świętości pragną z uporem.
Ref.
Cudowny kwiecie
1.Cudowny kwiecie polskiej ziemi
1.Cudowny kwiecie polskiej ziemi
Prostego ludu, wiejskiej chaty
W kielichu swym jak kryształ czysty
A cnót barwami przebogaty
Ref. Błogosławiona Karolino
świeć nam przykładem cnoty męstwa
Bądź wzorem pracy i modlitwy
Czystości życia i męczeństwa
2. O apostołko Bożej sprawy
Aniołów chlebem wciąż karmiona
O gwiazdo ludu najjaśniejsza
W służbie bliźniemu niestrudzona
3. Twym ukochaniem Jezus Chrystus
Nie skarby świata, przyjemności
W godzinie próby śmierć wybierasz
Aby nie zdradzić tej miłości
4. Wpatrzona w postać Bożej Matki
Czystego piękna wzór wspaniały
Jej śladem idziesz przez męczeństwo
Po nieskalany wieniec chwały
Bibliografia
- https://www.bl-karolina.eu/index.php/modlitwy , dostęp 09.11.2021.
- http://sanktuariumzabawa.pl/index.php/pl/bl-karolina-2/modlitwy/110-nowenna-do-blogoslawionej-karoliny , dostęp 09.11.2021.
- http://sanktuariumzabawa.pl/index.php/pl/bl-karolina-2/modlitwy/113-litanijne-rozwazania-pana-jozefa-trytka , dostęp 09.11.2021.
- http://sanktuariumzabawa.pl/index.php/pl/bl-karolina-2/modlitwy/108-modlitwy-wiernych, dostęp: 10.11.2021.
- http://sanktuariumzabawa.pl/index.php/pl/bl-karolina-2/modlitwy/100-modlitwa-na-walrudzkiej-kalwarii, dostęp: 10.11.2021.
- https://docplayer.pl/8946448-Konspekt-katechezy-o-blogoslawionej-karolinie.html, dostęp: 10.11.2021.
- https://www.profesor.pl/publikacja,21662,Konspekty,Droga-do-swietosci-blogoslawionej-Karoliny-Kozki-Konspekt-lekcji-religii dostęp: 10.11.2021.
- https://www.bl-karolina.eu/index.php/youtube/91-karolina/piesni, dostęp: 26.11.2021.
Modlitwy wiernych
Modlitwa wiernych z Sanktuarium bł. Karoliny
Do Boga Ojca Wszechmogącego, naszego Pana, który umiłował nas miłością odwieczną i nam błogosławioną Karolinę jako przykład żywej wiary zanieśmy za jej wstawiennictwem nasze ufne prośby i błagania:
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny Przewodniczki w drodze do świętości" – polecamy Ci Boże Ojca św. Benedykta XVI, niech świadectwo Jego ofiarnego życia pomaga wielu ludziom odnajdywać drogę do zbawienia. ... Ciebie prosimy!
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny Świadka Ewangelii – polecamy Ci Boże wszystkich kapłanów, naszych duchowych przewodników, niech doświadczają radości z umacniania się wiary w życiu powierzonych im wiernych… Ciebie prosimy!
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny Nauczycielki prawdziwej pobożności - polecamy Ci Boże pielgrzymów niech ich prośby i dziękczynienia zanoszone za Jej wstawiennictwem będą przyjęte i pobłogosławione... Ciebie prosimy!
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny Gorliwej nauczycielki dzieci - polecamy Ci Boże rodziców, nauczycieli i wychowawców, niech ich troska pedagogiczna i wychowawcza nagradzana bedzie szacunkiem i wdzięcznością wychowanków... Ciebie prosimy!
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny Męczennicy w obronie czystości - polecamy Ci Boże młodych ludzi, niech Jej przykład, przypomina im o wielkiej godności człowieka i czystości, która jest fundamentem życia duchowego... Ciebie prosimy!
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny Przewodniczki w drodze do świętości - polecamy Ci Boże nowe powołania kapłańskie, zakonne i misyjne, niech wszyscy doświadczają miłości poprzez dobre serca i dłonie. … Ciebie prosimy!
- Przez wstawiennictwo bł. Karoliny Wzoru żywej wiary - polecamy Ci Boże wszystkich tutaj zebranych, niech otwierają się na Twoją Miłość i przemieniają swoje serce dzięki Twojej łasce... Ciebie prosimy!
Boże Wszechmogący, Źródło wszelkiej świętości, uświęć nasze życie, które Ci teraz ofiarujemy i spraw, aby błogosławiona Karolina została rychło ukazana w chwale świętych Kościoła. Przez Chrystusa, Pana naszego. AMEN.
Modlitwa wiernych z modlitewnika Bł. Karoliny
Do Boga Ojca Wszechmogącego, naszego Pana, który umiłował nas miłością odwieczną i dał nam błogosławioną Karolinę jako przykład żywej wiary zanieśmy nasze ufne prośby i błagania:
- Módlmy się za Kościół święty, aby wszędzie i w każdym czasie uobecniał zbawczą ofiarę Jezusa Chrystusa i ukazywał wiernym drogę do zbawienia. Ciebie prosimy...
- Módlmy się za Ojca Świętego Jana Pawła II, biskupów i kapłanów, aby wspierani mocą Ducha Świętego i wstawiennictwem błogosławionej Karoliny zapalali świat ogniem Bożej miłości. Ciebie prosimy...
- Módlmy się za dzieci i młodzież, aby przykład świętości i ofiary życia błogosławionej Karoliny wskazywał im drogę modlitwy i dobrego postępowania. Ciebie prosimy...
- Módlmy się o dar kanonizacji błogosławionej Karoliny, aby Jej heroizm życia poświęconego Bogu i blask cnót począł jaśnieć dla całego świata. Ciebie prosimy...
- Módlmy się za wszystkich pielgrzymów, aby błogosławiona Karolina swym wstawiennictwem wyprosiła im potrzebne łaski u Boga. Ciebie prosimy...
- Módlmy się za nas samych, aby spotkanie u grobu męczenniczki odrodziło w nas pragnienie życia według wartości stojących na straży godności kobiety i mężczyzny. Ciebie prosimy...
Miłosierny i Wszechmogący Ojcze, Ty umocniłeś błogosławioną Karoliną w jej męczeństwie, obdarz i nas swoimi łaskami i mocą na drodze naszej wiary, nadziei i miłości, i daj także mężnie przeciwstawiać się pokusom szatana i wszelkim przeciwnościom życia. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Modlitwa wiernych w 18 rocznicę beatyfikacji
Do Boga Ojca Wszechmogącego, naszego Pana, który umiłował nas miłością odwieczną i przed osiemnastoma laty dał nam błogosławioną Karolinę jako przykład żywej wiary zanieśmy za jej wstawiennictwem nasze ufne prośby i błagania:
- „Przewodniczko w drodze do świętości” - prosimy Boga za twoim wstawiennictwem w intencji Kościoła Chrystusowego, aby głosząc powołanie do świętości, pomagał wszystkim ludziom w realizacji tego zadania ... Ciebie prosimy!
- „Nauczycielko prawdziwej pobożności” - prosimy Boga za twoim wstawiennictwem w intencji pielgrzymów, aby ich prośby i dziękczynienia zanoszone za twoim wstawiennictwem Pan Bóg przyjął i pobłogosławił... Ciebie prosimy!
- „Gorliwa nauczycielko dzieci” - prosimy Boga za twoim wstawiennictwem w intencji rodziców, nauczycieli i wychowawców, aby ich troska pedagogiczna i wychowawcza nagradzana była szacunkiem i wdzięcznością wychowanków... Ciebie prosimy
- „Męczennico w obronie czystości” - prosimy Boga za twoim wstawiennictwem w intencji Dziewcząt i Chłopców, aby twój przykład, przypominał im o wielkiej godności człowieka i czystości, która jest fundamentem życia duchowego... Ciebie prosimy!
- „Świadku Ewangelii” - prosimy Boga za twoim wstawiennictwem w intencji księży neoprezbiterów, aby poprzez swoje życie oddane Bogu i bliźniemu, byli żywymi świadkami ewangelii miłości.... Ciebie prosimy
- „Wzorze żywej wiary” - prosimy Boga za twoim wstawiennictwem w intencji wszystkich tutaj zebranych, abyśmy umocnieni twoim przykładem, wzrastali w wierze i mądrości u Boga i u ludzi ... Ciebie prosimy!
Boże Wszechmogący, Źródło wszelkiej świętości, uświęć nasze życie, które Ci teraz ofiarujemy i spraw, aby błogosławiona Karolina została rychło ukazana w chwale świętych Kościoła. Przez Chrystusa, Pana naszego. AMEN.
Modlitwa Wiernych – XVII ŚDM Toronto 2002
- BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY ŁAKNĄ I PRAGNĄ SPRAWIEDLIWOŚCI
- Jezu, Najwyższy Kapłanie, polecamy Twoich wybranych - Ojca Świętego, z którym spotkamy się już wkrótce, biskupów, szczególnie naszego biskupa Wiktora, który także pielgrzymuje z nami, a także kapłanów, wyruszających na Spotkanie Młodych do Toronto. Napełnij ich serca wiosną radości. Ciebie prosimy...
-
- BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY CIERPIĄ PRZEŚLADOWANIE DLA SPRAWIEDLIWOŚCI
Jezu, Dawco Życia, Ty wiesz, że nie jest łatwo dziś Młodym być solą dla ziemi i światłem świata. Spraw ,aby wszyscy uczestnicy XVII Światowych Dni Młodych nigdy nie utracili ewangelicznego smaku, a w czasie tego Święta Młodości napełniali się pragnieniem świętości. Ciebie prosimy...
- BŁOGOSŁAWIENI,KTÓRZY WPROWADZAJĄ POKÓJ
Jezu, Książę pokoju, Ty znasz te miejsca na mapie świata, gdzie panuje wojna , nienawiść. Znasz rodziny, w których nie zasypia się spokojnie. Stań pośród niepogodzonych i poślij ludzi o jasnym spojrzeniu, którzy zło dobrem zwyciężają. Ciebie prosimy...
- BŁOGOSŁAWIENI CZYSTEGO SERCA
Jezu, Miłośniku czystości, 15 lat temu Ojciec Święty beatyfikował w Tarnowie Karolinę , jest Ona gwiazdą czystości na naszym niebie. Naucz młodych ludzi zawsze stawać w obronie czystości, słowem ,przykładem, własnym świadectwem, miłością bez skazy- choćby świat proponował inaczej. Ciebie prosimy...
- BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY SIĘ SMUCĄ
Jezu, oswojony z cierpieniem, Ty znasz każdą łzę młodego człowieka, która jest jak nasze włosy policzona. Znasz każdy uśmiech, który całe niebo rozjaśnia. Spraw, aby młodzi ludzie w Tobie rozpoznawali największego Przyjaciela na dobre i na złe. Ciebie prosimy...
- BŁOGOSŁAWIENI UBODZY W DUCHU
Jezu, Odblasku Ojca, w Tobie jest źródło szczęścia. Przyprowadź do Swego Domu, wszystkich młodych zbłąkanych, poszukujących, zbuntowanych. Niech stanie się cud i klękną przy kratkach konfesjonału. Ciebie prosimy...
- BŁOGOSŁAWIENI CISI
Jezu cichy i pokorny, Ty znasz imiona tych, którzy są samotni, chorzy, głodni, odepchnięci i niechciani. Daj wszystkim maluczkim, tak bardzo przez Ciebie ukochanym posiąść ziemię, aby budowali Twoje Królestwo, spraw, aby w czasie tych wakacji spotkali życzliwego im człowieka. Ciebie prosimy...
- BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI
Jezu zakochany w człowieku, spójrz na nas obecnych w tym kościele akademickim, wyruszających na XVII Światowe Dni Młodzieży. Stoimy przed Tobą otwarci na Twoje dary. Ty nas najlepiej znasz, wiesz czego potrzebujemy. Przybyliśmy, aby od Twego serca rozpalić nasze serca i wyruszyć w pielgrzymce jako świadkowie Twego Miłosierdzia. Ciebie prosimy...